ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

– I dodał jeszcze do przechodzącego obok innego lekarza: – O, Duke, możesz wziąć dla mnie jeszcze dwa bilety na jutrzejsze rozgrywki? Macky nie słyszał, co Duke odpowiedział. Wstał i wyszedł przed szpital, żeby przejść się trochę. Tam w środku wszystko było chłodne i sterylne, teraz Macky znów wyszedł na słońce, poczuł, że może odetchnąć pełną piersią. Zauważył, że uśmiecha się do przechodzących obok ludzi, i wtedy właśnie coś sobie postanowił. Spełni wszystko, czego tylko zechce ta kobieta. Potem musiał sobie przypominać postanowienie, jakie tamtego dnia powziął, stojąc przed szpitalem. Kiedy w następnym roku zapytał ją, gdzie by chciała pojechać na wakacje, odpowiedziała: – Jest takie jedno miejsce, gdzie strasznie bym chciała pojechać, ale nie wiem, czy ty się zgodzisz. – Norma, już ci mówiłem, że pojedziemy, gdzie tylko zechcesz. – Zawsze chciałam pojechać do Las Vegas i pójść na koncert Wayne’a Newtona. Zabrałby ją na księżyc, gdyby takie było jej życzenie. Ożywić centrum Elmwood Springs Pół roku po powrocie z Las Vegas Norma znalazła pracę społeczną, jakiej szukała. Wyglądało na to, że po śmierci Sąsiadki Dorothy nikt już nie chciał przyjeżdżać do Elmwood Springs. Kiedy prowadziła swoją otwartą audycję, ludzie walili drzwiami i oknami, ze wszystkich okolic zwoziły ich naładowane autobusy, ale teraz, zwłaszcza kiedy wybudowano autostradę międzystanową, centrum miasteczka zaczęło zamierać. Na ostatnim zebraniu izby handlowej nowo wybrane prezydium wysunęło projekt ożywienia śródmieścia Elmwood Springs, a na przewodniczącą komitetu wybrano Normę. Po przejściu przez miasteczko z notatnikiem w ręce Norma doszła do pewnych wniosków, które przedstawiła na najbliższym zebraniu. – Jesteśmy nijacy. To, czego nam potrzeba, to jakiegoś motywu przewodniego. – Jakiego znowu motywu przewodniego? – chciała wiedzieć Leona. – Takiego, który odróżniałby nas od innych, stanowił nasz wyróżnik, sprawiał, że wydawalibyśmy się inni od pozostałych ludzi, którzy chcieliby do nas przyjechać. Tymczasem my nie mamy żadnego charakteru, wszystkie budynki w naszym mieście są takie nijakie. Musimy robić jakieś wrażenie. Jak się do nas wjeżdża, to co się widzi najpierw? Tablicę z napisem „Witamy w Elmwood Springs”. Ale potrzeba nam czegoś więcej. Napisu, który by coś proponował, zachwalał, oferował coś wyjątkowego. Na przykład „Miasto największego kartofla” lub coś w tym rodzaju. Powinniśmy zaproponować coś niecodziennego, jakąś atrakcję, która sprawi, że ludziom będzie się chciało zjechać z autostrady międzystanowej i zatrzymać u nas. Wszyscy naraz wystąpili z pomysłami. – Może pomyśleć o czymś, co da nam przepustkę do Księgi rekordów Guinnessa? – Na przykład największe na świecie ciastko. Albo pasztet czy nawet naleśnik. – A co powiecie na wafel? Największy na świecie wafel? – Ale to są rzeczy krótkotrwałe. Trzeba pomyśleć o czymś, co będzie można zobaczyć. – To musi być coś lokalnego. – Może w takim razie ojczyzna największej dyni? Pamiętacie, jak Doc Smith wyhodował dynię i posłał ją na stanowe targi? – A skąd będzie wiadomo, że to największa na świecie dynia? Stanowa, zgoda, ale na świecie? Jak to sprawdzić? – No dobrze, niech będzie największa w całym stanie. I tak tego nikt nie sprawdzi. Komu by się zresztą chciało? – Chyba zrobili zdjęcie tej dyni. Jeśli je znajdziemy, moglibyśmy umieścić jej wizerunek na plakacie. – Coś wam powiem – odezwała się Tot. – Ja bym na pewno nie zjechała z autostrady, żeby zobaczyć największą dynię, a co dopiero mówić o zdjęciu dyni. – A czego wytwarzamy najwięcej? – Kukurydzy? – Nie, kukurydza rośnie w Iowa, Idaho ma kartofle. – A rabarbar? Czy gdzieś jeszcze mają tyle rabarbaru? – zapytała Verbena, nagryzając pączka. – Moglibyśmy mieć rabarbarowe pola, rabarbar szybko rośnie. – A dlaczego miałoby to być warzywo czy owoc? Dlaczego nie miałby być napój, mięso czy ciastko? – Nadal uważam – wtrąciła Norma – że motyw przewodni byłby najlepszy i trwały. Na przykład można urządzić główną ulicę jakoś inaczej od wszystkich. Niechby wyglądała jak ulica w innym kraju, wiecie, tak jak duńskie miasto w Kalifornii. – A co powiecie na to: mielibyśmy wtedy motyw przewodni miasta. Musielibyśmy tylko zmienić wszystko na typ szwajcarskich szałasów pasterskich, pozawieszać krowom dzwoneczki i tak dalej. Nazwalibyśmy się „Małą Szwajcarią” albo coś w tym rodzaju. – Jakim krowom? Przecież u nas nie ma żadnych krów. – No dobrze, w takim razie ty wysuń jakiś pomysł. – A może styl hawajski? Uwielbiam wszystko, co hawajskie. Każdy nosiłby muumuus*, a Dixie uczyłaby tańczyć hulla. Może mogłaby na- * Muumuus – noszona na co dzień hawajska suknia, bardzo kolorowa, w kwieciste wzory. uczyć wszystkich mieszkańców, a każdy, kto by zjechał z autostrady do nas, dostawałby lei. Albo coś takiego. Nazajutrz Norma objechała miasteczko, usiłując wyobrazić sobie jakiś motyw przewodni, który – co zasugerował komitet – dałby się łatwiej zaadaptować do istniejącej topografii. Nie było tu żadnego większego zbiornika wody, jeśli nie liczyć jeziora czy źródełka, zatem odpadał pomysł z Hawajami. W promieniu trzystu mil nie było też widać żadnej góry. Elmwood Springs było płaskie jak największy na świecie naleśnik, i do tego znajdowało się w środku lądu. Nagle doznała olśnienia. W samym środku lądu. Czemu nie skupić się właśnie na tym? Elmwood Springs, dokładnie w samym środku kraju. W końcu znajdowali się niezbyt daleko na wschodzie ani na zachodzie, niezbyt wysunięci na północ ani też na południe. A jeśli nie liczyć Nowego Meksyku i Newady, co jest dopuszczalne, gdyż to tereny przeważnie pustynne, wtedy Elmwood Springs wypada dokładnie w samym środku kraju. Zawsze wszyscy mówili, że gdyby wspiąć się dostatecznie wysoko, można by zobaczyć Kentucky, Illinois, Indianę, Tennessee, Missisipi, Arkansas i całą drogę aż do Iowa. I ten wniosek przeszedł w głosowaniu. George Crawford namalował wielką planszę, a 22 maja komitet zorganizował uroczyste odsłonięcie tablicy