ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Z komnaty wiodło wiele wyjść, za którymi wznosiło się mnóstwo korytarzy przenikających się i krzyżujących pod świątynią. Nad tym wyjściem znajdował się wielki marmurowy łuk, którego każdy kamień miał wyryty symbol mocy magicznej. To jednak, co wydawało się kamieniem, wcale nim nie było: gdy uderzyło się weń mieczem, rozlegał się dźwięk stali, na powierzchni nie pojawiał się zaś nawet najmniejszy ślad. Z dziwnych map narysowanych przez Masroka wynikało, że cały znajdujący się za tym wejściem korytarz, który wiódł do grobowca i powinien mieć sto kroków długości, był zbudowany z tego samego twardego materiału co brama. Czarnoksiężnik zatoczył się z wyczerpania, ale przeczucie sukcesu, który leżał w zasięgu ręki, sprawił, że wziął się w garść, zapominając nawet o bólu w głowie. Pięć khorassani umieścił na złotych trójnogach, stojących w wierzchołkach dokładnie odmierzonego pentagramu, który narysował na marmurowych płytkach podłogi kredą wykonaną ze spalonych kości dziewic. Położywszy największy z gładkich kamieni na trójnogu, rozpostarł ramiona i zaczął pierwsze zaklęcie. — Ko — my ‘een dai’el! Da — en’var hoy’aarth! Khora mar! Khora man! Jego śpiew stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy, odbijając się od ścian, dzwoniąc w uszach, przewiercając czaszkę. Karim Singh i Kandar przycisnęli ręce do uszu, jęcząc. Dwie kobiety, nagie, jeśli nie liczyć zasłon na twarzach, i ze związanymi rękami i nogami, zawodziły z bólu. Jedynie Naipalowi ów dźwięk sprawiał przyjemność, jedynie on chlubił się owym przenikającym do szpiku kości głosem. Był to dźwięk mocy. Jego mocy. Z największego khorassani wydobył się oślepiający promień światła. Przeskakiwał kolejno na inne kamienie, tworząc w końcu pentagram palącego blasku. Powietrze między liniami ognia błyszczało i marszczyło się, jakby rozciągnięto tam jakiś niezwykle cienki materiał, a wszystko to szumiało i trzaskało z furią. — W tej chwili — powiedział Naipal — stojące na straży demony Sivani czekają w pogotowiu, dopóki się ich nie wezwie po imieniu. — Świetnie — wymamrotał Kandar. Pokaz mocy czarnoksiężnika sprawił, że stracił nieco pewności siebie. — Ale jak dostaniemy się do grobowca? Moi żołnierze nie mogą się przebić. Może twój kamienny ogień stopi to, co omal złamało mój miecz. Naipal wpatrywał się w człowieka, który miał stanąć na czele armii pogrzebanej ledwie sto kroków dalej (a w każdym razie miał być uważany za jej przywódcę) i widział, jak jego cała buta gdzieś się ulatnia. Czarnoksiężnik nie lubił tych, którzy nie potrafili się skoncentrować na swoim zadaniu. Upór Kandara co do tego, że te dwie kobiety powinny być świadkami każdej chwili jego triumfu — dobre sobie: jego triumfu! — irytował Naipala. Na razie Kandar był jeszcze potrzebny, ale Naipal postanowił, że już niedługo ktoś inny zajmie jego miejsce. Tak czy owak Karim Singh — jego wąska twarz o niezdrowej cerze zroszona była potem — został zredukowany do właściwych wymiarów. Zamiast odpowiedzieć, Naipal sam zadał pytanie, głosem, który był niczym ostrze brzytwy: — Czy jesteś pewien, że wydałeś odpowiednie rozkazy? Wozy z ulicznikami powinny już tu być. — Przyjadą — odparł Kandar. — Już wkrótce. Wysłałem na górę służącego, żeby się zorientował, czy już ich nie ma. Zgromadzenie tylu wozów wymaga czasu. Gubernator może… — Lepiej żeby zrobił to, co mu nakazano — warknął Naipal. Czarnoksiężnik potarł nerwowo skronie. Wszystkie jego tak precyzyjne plany przemieniły się z powodu pan–kura w galimatias pośpiechu i improwizacji. Pospiesznie wyjął ostatnie cztery khorassani z ich hebanowych skrzyń i umieścił je na trójnogach ze złota. Znajduje się tak blisko więzienia demona, że powinny wystarczyć, by go przywołać. Zadbał o to, żeby ustawić te trójnogi z dala od innych — w celu uniknięcia interakcji. Rezonans mógłby okazać się śmiertelny. Ale nie będzie żadnego rezonansu, żadnej porażki