Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Sylvia Pittston czekała. Kiedy się uspokoili, rozpostarła ręce, jakby ich błogosławiła. To był gest ewokacji. - Moi drodzy braciszkowie i siostrzyczki w Chrystusie... Rewolwerowiec pamiętał skądś te słowa. Przez chwilę ogarnęły go jednocześnie nostalgia i lęk, połączone z dziwnym uczuciem deja vu. Śniłem o tym, pomyślał. Kiedy? Odsunął od siebie tę myśl. Wśród wiernych - nie było ich więcej niż dwadzieścia pięć osób - zapadła martwa cisza. - Tematem naszych dzisiejszych medytacji jest Intruz. Miała słodki i melodyjny głos, dobrze wyszkolony sopran. Wśród wiernych przeszedł cichy szmer. - Mam takie uczucie... - zaczęła w zadumie Sylvia Pittston. - Mam takie uczucie, jakbym znała osobiście każdego bohatera Świętej Księgi, w ciągu ostatnich pięciu lat zdarłam pięć Biblii, a przedtem sama nie wiem ile. Kocham tę historię i kocham występujących w niej bohaterów. Weszłam ramię w ramię z Danielem do jaskini lwa. Stałam razem z Dawidem, kiedy kusiła go kąpiąca się Batszeba. Byłam w płonącym piecu z Sydrachem, Misachem i Abdenagiem. Zabiłam z Samsonem dwa tysiące i oślepłam ze świętym Pawłem w drodze do Damaszku. Płakałam z Maryją na Golgocie. - Ciche, stłumione westchnienie wśród wiernych. - Poznałam ich i pokochałam, i w tym największym ze wszystkich dramatów jest tylko jeden... jeden... - podniosła palec - tylko jeden bohater, którego nie znam. Tylko jeden, który stoi z boku z twarzą schowaną w cieniu. Tylko jeden, na myśl o którym moje ciało drży i lęka się moja dusza. Boję się go. Nie znam jego umysłu i boję się. Boję się Intruza. Kolejne westchnienie. Któraś z kobiet przycisnęła dłoń do ust, jakby chciała zdusić wydobywający się z nich krzyk, i kołysała się, kołysała się w miejscu. - Intruza, który zakradł się do Ewy jako wąż, uśmiechając się i pełznąc na brzuchu. Intruza, który przechadzał się między Dziećmi Izraela, kiedy Mojżesz wspiął się na Górę, i który nakłonił ich, by stworzyli sobie złotego idola, złotego cielca, i czcili go, parząc się i cudzołożąc. Jęki i kiwanie głowami. - Intruz! To on stał na balkonie z Jezabel i patrzył, jak król Achab ginie z krzykiem na ustach, to on cieszył się wraz z nią, gdy zbiegły się psy i lizały jego krew. Och, moi braciszkowie i siostry, strzeżcie się Intruza. - Tak, o Jezu... - jęknął mężczyzna, którego, wchodząc do miasta, rewolwerowiec zobaczył jako pierwszego, ten w słomkowym kapeluszu. - On był tu zawsze, bracia i siostry. Lecz ja nie znam jego myśli, i wy nie znacie jego myśli. Któż zrozumie straszliwy mrok, który tam się kryje, dumę wyniosłą niczym pylony, tytaniczne bluźnierstwo, bezbożne uciechy, i to szaleństwo! Cyklopowe, bełkotliwe szaleństwo, które wije się i pełza w najstraszniejszych pragnieniach i chuciach człowieka? - O Jezusie, Zbawco... - To on zabrał naszego Pana na górę... - Tak... - To on kusił go i ukazał mu cały świat i wszystkie ziemskie rozkosze... - Taaaak... - To on wróci, kiedy na świat przyjdą Ostatnie Czasy, a one nadchodzą, moi bracia i siostry, czyż nie czujecie, że nadchodzą? - Taaaak... Rozkołysane łkające zgromadzenie zmieniło się w morze, kobieta wydawała się wskazywać palcem wszystkich po kolei i nikogo z osobna. - To on nadejdzie jako Antychryst, by poprowadzić ludzi w płonące trzewia potępienia, ku krwawym krańcom niegodziwości, gdy na niebie zawiśnie ognista gwiazda Piołun, gdy żółć pożre serca i wątroby dzieci, gdy z łon kobiet wyjdą na świat monstra, a dzieło rąk człowieczych obróci się w krew... - Ooooch... - Och, Boże... Jakaś kobieta upadła, jej stopy waliły rytmicznie o deski podłogi. Zgubiła jeden but. - To on stoi za każdą cielesną rozkoszą... to on! Intruz! - Tak, Panie! Jeden z mężczyzn osunął się na kolana, złapał za głowę i zaryczał jak osioł. - Kiedy zaglądacie do kieliszka, kto trzyma butelkę? - Intruz! - Kiedy siadacie do stolika, żeby zagrać w faraona albo "pilnuj mnie", kto tasuje karty? - Intruz! - Kiedy wdzieracie się w cudze ciało, kiedy nurzacie się w plugastwie, komu sprzedajecie swoją duszę? - In... - ...tru... - Och, Jezu... och... - zowi... - Auu! Auu! Auu! - a kimże on jest?! - wrzasnęła, choć w głębi duszy była całkiem spokojna. Rewolwerowiec wyczuwał jej spokój i mistrzostwo, umiejętność panowania, dominowania nad ludźmi. Człowiek w czerni zostawił w niej demona, pomyślał nagle z przerażeniem i absolutną pewnością. Jest opętana. Mimo strachu ponownie poczuł falowanie seksualnej żądzy. Mężczyzna, który trzymał się za głowę, runął na podłogę i poczołgał się do przodu. - Smażę się w piekle! - wrzasnął. Jego twarz wykręcała się i marszczyła, jakby pod skórą pełzały węże. - Cudzołożyłem! Uprawiałem hazard! Paliłem trawę! Grzeszyłem! Sma... Jego głos poszybował w górę w przeraźliwym, histerycznym nieartykułowanym zaśpiewie. Zaciskał ręce na głowie, jakby w każdej chwili mogła pęknąć niczym przejrzały melon. Wierni znieruchomieli, jak na dany z góry znak: zastygli w półerotycznych pozach ekstazy. Sylvia Pittston wyciągnęła ręce i wzięła w nie głowę cudzołożnika. Jej palce, silne i białe, nieskazitelne i łagodne, przeczesały jego włosy. Mężczyzna przestał krzyczeć i wlepił w nią otępiały wzrok. - Kto był z tobą, kiedy grzeszyłeś? - zapytała. Jej oczy wejrzały w jego oczy tak głęboko, tak łagodnie, tak chłodno, że w nich utonął. - Intruz... - Który nazywa się jak...? - Nazywa się Szatan. - Ochrypły, powolny szept. - Czy wyrzekasz się go? - Tak! Tak! - Skwapliwie. - O mój Jezu, mój Zbawco! Mężczyzna zakołysał głową i wbił w nią puste lśniące oczy zeloty. - Jeśli stanie w tych drzwiach... -jej palec wskazał pogrążony w półmroku przedsionek, gdzie stał rewolwerowiec - czy wyrzekniesz się go, rzucając mu to w twarz? - Jak mamę kocham! - Czy wierzysz w wieczną miłość Jezusa? Mężczyzna zaczął płakać. - Żebyś, kurwa, wiedziała, że wierzę! - On ci wybacza, Jonson. - Chwalmy Pana! - zaintonował Jonson, wciąż płacząc. - Wiem, że ci wybacza, tak samo jak wiem, że wygna ze swoich pałaców i strąci w płonący mrok tych, którzy nie okazali skruchy. - Chwalmy Pana! - powtórzyli solennie wyzuci z sił wierni