ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Usiłował zdobywać tę swoją wiedzę w parę lat później, a skoro usiłował zdobywać, to znaczy, że jej nie miał. Nikt ţgo nie wtajemniczał. Z czego wniosek, że szajki musiały być co najmniej dwie i w różnym wieku. Zgodziłam się z nią częśeiowo. - Możliwe. Ale równie możliwe jest, że ci starsi działali indywidualnie, a nie zespołowo. Mundzio dopadał ich po kolei i podstępnie doił... - Ale przecież istniała szajka i to oszukańeza. Więc Mundzio indywidualnie działać nie mógł. No dobrze, więc z kimś. Spróbujmy go dopasować. Pierwszy M ichałek. . . - Bzdura! - zaopiniowała krótko Alicja. - Bo co? - Bo Michałek leżał pod twoją szafą. Z miejsca skorygowałam poglądy. Miała rację, Gacia szukała góralki na rozkaz brata, wyniosłam od niej deskę kreślarską, gdyby Michałek był z nimi w spółce, wiedziałby, co wynoszę. . Gacia nie była chora umysłowo i nie ukryłaby niczego w służţţbowym rajzbrecie. Tymczasem pchał się do drewna, co wyraźnie wskazuje na brak rozeznania. Możliwe zatem, że stanowił konţ kurencję. 82 83 - Na konkureneję mogę się zgodzić - przyzwoliła Alicja łaskawie. - Tylko nie wiem, co nam z tego przyjdzie. Były dwie spółki i konkurencja, i co? - Nie wiem. Czekaj. Pomyśleli o tych łupach, nie latali z łopatą po lesie, tylko zbierali informacje. Mundzio z kimś tam, nie mógł przecież stanowić szajki sam jeden! Gromadził sztabówki, robił zdjęcia... Intrygują mnie te mapy, tu placki i tam placki, a krzyżyki tylko na plackach. Chętnie bym to porównała. - Mogę ci dać tę moją. Zabierzesz i porównasz. - Z przyjemnością, tylko czy mnie na granicy nie złapią, bo to jakoś podejrzanie wygląda. Aaaaaa...! - Co ci się stało? - zaniepokoiła się Alicja. - Nic, doznałam olśnienia - odparłam ze wzruszeniem, otwierając następną butelkę piwa. - Cały czas zastanawiałam się, dlaczego Mundzio nie zabrał tej góralki ze sobą. Sądząc z szaleństwa Gaei, wcale z niej nie zrezygnował, chciał ją mieć, była mu potrzebna. Rozumiem po co fotografował, zmniejszył format, w naturalnej postaci to byłoby z pół tony makulatury, a teraz właśnie zrozumiałam, po co ukrywał w góralce. Jasne, bał się kontroli celnej... - Dziwię ci się, że się dziwiłaś - przerwała Alicja z naganą. - W tamtych czasach łapali wszystko. Schować w portrecie, to był doskonały pomysł, szczególnie, jeśli miał fotografię oryginału. - W tym rzecz, że nie miał. Fotografia należała do Domaniewskich z Kanady. - Toteż właśnie jej nie wywiózł... Nagle uprzytomniłyśmy sobie obydwie, że coś tu nie gra. Wyjaśnia się wprawdzie przyczyna pozostawienia góralki w Warszawie, ale z drugiej strony, jeżeli Mundzio istotnie należał do szajki, szajce afera nie wyszła. Zabrakło plackowatej mapy i coś im się ehyba nie powiodło. Mimo niepowodzenia, zegar Alicji znalazł się za oceanem... - Kuśnierz był w Kanadzie - przypomniała Alicja. - I zegar też jest w Kanadzie. Nie sądzisz, że to się jakoś kojarzy? Dwa razy udawałam się do ogródka po piwo, trzymane tam z / racji chłodu. Placki na mapie zaczęły mnie gnębić nieznośnie, może były to białe plamy, miejsca, których Mundzio po prostu nie zdobył? Zaginiona sztabówka z Hochenwalde przeistoczyła się w zgryzotę, z jej zniknięcia wynikało, że do szajki należał także kuśnierz i ordynans... - Dwie szajki - powiedziała Alicja w zamyśleniu i napiła się piwa. - Słuchaj, a jeśli oni specjalnie zrobili to zdjęcie tak, żeby nie można było nic z niego odczytać? Mówiłaś, zdaje się, że tamto twoje jest przezroczyste? - Zgadza się, przezroczyste. I co? - Może być tak, że to są dwie połowy i trzeba je zestawić razem, żeby wyszła całość. Przezroczyste kładzie się na tej drugiej połowie... Z szacunkiem pochwaliłam pomysł. - Bardzo możliwe. Ktoś wziął jedną połowę, a ktoś inny drugą, chcieli wykluczyć działalność jednostronną, tylko razem, jak radziecka wycieczka w Paryżu. Tę drugą połowę mógł mieć Michałek, wdzierał się do mnie i szarpał dekoracje, bo chciał zdobyć całość. - Albo ktoś inny. Ktoś z tej drugiej szajki. - Też możliwe. A Michałek usiłował zdobyć pierwszą dla zyskania pewności, że nic bez niego. Pies ogrodnika. Obmyślili to sobie nieźle, przygotowali się naukowo i coś im nie wypaliło. Gdyby wszystko poszło dobrze, mazidło z mapą nie stałoby u mnie. Proponuję pomyśleć, co im się nie udało. Alicja odepchnęła krzesło, weszła do kuchni, nalała wody do naczynia i pstryknęła kontaktem. Zachichotała jadowicie. - Na pewno nie udało im się dostać tej mapy, która tu leży. ; A co więcej, to nie wiem. Wiem, co im się udało. Ukraśe mój zegar. : - Poczekaj, do tego za chwilę wrócimy. Nie udało im się ţ wywieźć tej faszerowanej góralki, a to był chyba zasadniczy f punkt programu. Nie udało im się także, mam nadzieję, wszystţ kiego wygrzebać. Co jeszcze? Alicja podstawiła pod strumyk wrzątku drugą filiżankę. 84 85 - Po co właściwie mamy tak dokładnie ustalać ich klęski?zainteresowała się. - Dla satysfakcji? - Nie, dla wysnucia przypuszczeń, czego nie zdołali dokonać i o co ewentualnie powinni się starać. Co nadrabiać. Niepokoi mnie trochę ta sprawa, chciałabym do ezegoś dojść. Alicja zamyśliła się na chwilę. W milczeniu postawiła na stole filiżanki, usiadła i sięgnęła po puszkę z kawą. - Wiesz, że ja też! - zdecydowała się. - Jedź dalej. Niepowodzenia to miały być, tak? No więc, obawiam się, że masz raeję i rzeczywiście coś im się pogmatwało z tymi mapami dla Mundzia. Tu mam jedną, Hochenwalde na pewno odłożyłam na bok, a gdzie reszta, nie wiem. Nic im się nie udało, oprócz mojego zegara. Hochenwalde zaczęło mnie obgryzać, co najmniej jak pirania. - No dobrze, ale zegar nie był samotnym przedmiotem zabytkowym w twoim domu, nie? - powiedziałam z rozdrażnieniem. - Może zechcesz sobie uprzejmie przypomnieć, co tam jeszcze stało i przepadło? - Po co? Żeby mnie szlag trafił? - Nie, żeby się zorientowae, czy czegoś takiego gdzieś nie ma. Alicja zapatrzyła się w okno. Zmarszczyła brwi, pomacała po stole w poszukiwaniu zapalniczki, użyła mojej i rozpogodziła się nagle. - Mam! - wykrzyknęła z triumfem i zerwała się. - Czekaj! Z najniższej, najgłębiej schowanej kasetki ze zdjęciami wyciągnęła małą, starą, czarno-białą fotografię. Wręczyła mi ją zamaszystym gestem. - Proszę cię bardzo - rzekła z satysfakcją. - Waza z epoki Ming. - Wariatka - powiedziałam smutnie. - Sama jesteś wariatka, weź lupę, bo nic nie zobaczysz. Słowo ci daję, tam jest wazonik z epoki Ming. Ponadto wczesna Miśnia i Sevres