ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Niestety, nim coś znalazła, Ken wydał wszystkie pieniądze i zniknął. Pamiętam, że gdy to odkryła, wróciła do domu blada, jakby nie miała w żyłach ani kropli krwi. 17 Bałam się, że mama dostanie ataku serca. Miała sine wargi, a oddychanie sprawiało jej poważny wysiłek. Żeby się uspokoić, wypiła duszkiem szklankę whisky. Potem przez całe popołudnie siedziała przed oknem, wyglądając na odrażające osiedle i mrucząc jakąś starą melodię, całkiem jakby rozciągały się przed nią piękne łąki albo majestatyczne góry. Próbowałam z nią rozmawiać, namówić ją, żeby coś zjadła, ale zachowywała się, jakby w ogóle nie słyszała, co do niej mówię. Okropnie się wtedy bałam - o mamę i o nas wszystkich. Wreszcie Ken wrócił. Roya nie było w domu. Cieszyłam się z tego, bo gdyby był, na pewno doszłoby do awantury. Beni i ja siedziałyśmy w naszym pokoju, wstrzymując oddech. Spodziewałyśmy się, że mama wybuchnie i zrobi Kenowi straszną awanturę, ale ona całkowicie nas zaskoczyła. Spytała Kena łagodnie, czemu wziął pieniądze, nic jej o tym nie mówiąc, i co z nimi zrobił. Ken zwlekał z odpowiedzią. Chodził po kuchni, wyjął sobie z lodówki piwo, otworzył butelkę i pociągnął długi łyk. Potem oparł się o szafkę koło zlewu. - Były mi potrzebne - powiedział w końcu. - Miałem dług do spłacenia. - Dług? Jaki dług? Mówisz o niezapłaconym rachunku za prąd? O rachunku u dentysty za wizyty Beni i Rain? O jakim długu mówisz? - Miałem dług - powtórzył, nie patrząc jej w oczy. Mama z widocznym wysiłkiem podniosła się z krzesła. - Nie tylko ty pracowałeś na te pieniądze - przypomniała mu. - Ja także ciężko na nie tyrałam. Czy nie mam prawa wiedzieć, co się z nimi stało? - Wszystko to mówiła zadziwiająco spokojnie. - Miałem dług - powtórzył Ken. Mama uniosła głowę, prostując wąskie ramiona. Spojrzałam na Beni. Na twarzy siostry malował się gniew. Miałam wrażenie, że w moim żołądku zalęgło się stado szerszeni. 1 ńold? Śmiało, "powiedz mi prawdę". Przepuściłeś Wszystkie pieniądze, tyle miesięcy harówki poszło na marne! Popatrzył na nią obojętnie i przyłożył butelkę do ust. Gdy pił, jego grdyka poruszała się, wyglądał jak wąż połykający zdobycz. Nagle mama wytrąciła mu butelkę z ręki. Rozległ się brzęk tłuczonego szkła i na bladożółtym linoleum rozlała się kałuża spienionego piwa. Ken zupełnie osłupiał. Był tak zdumiony, że na chwilę po prostu skamieniał. Gniew mamy, jej wybuch, kompletnie go zaskoczył. We mnie i w Beni widok naszej drobnej, szczupłej mamy, podnoszącej rękę na mężczyznę, który był od niej 0 głowę wyższy, o wiele szerszy w ramionach i dwukrotnie cięższy, wzbudził śmiertelne przerażenie. Ken mógłby ją zgnieść jak muchę, ale mama stała przed nim i patrzyła mu prosto w oczy. - Ot, tak sobie, poszedłeś i przekreśliłeś wszystkie nasze nadzieje, a teraz mówisz mi o jakimś długu? Przepuściłeś moją krwawicę, mój pot, i powiadasz, że miałeś dług? - Odejdź, kobieto - powiedział Ken, ale widziałam, że się trzęsie. Nie miałam tylko pojęcia, czy z wściekłości, czy ze strachu. Naraz odkrył naszą obecność i uniósł się dumą. - Co ty wyprawiasz? Jak śmiesz rozlewać moje piwo? - zagrzmiał nieoczekiwanie z oczami rozszerzonymi gniewem. - Chyba zupełnie zwariowałaś, kobieto! Nie mam zamiaru stać spokojnie i słuchać bredzenia wariatki. Odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami. Przez chwilę mama spoglądała za nim, a potem wzięła się do sprzątania. Rzuciłam się na pomoc. - Uważaj, żebyś się nie skaleczyła, Rain - ostrzegła mnie głuchym, matowym głosem, gdy zaczęłam zbierać kawałki szkła. Beni wciąż siedziała na krześle. Cała się trzęsła. - Ja to zrobię, mamo - powiedziałam. Mama nie spierała się ze mną. Poszła do swego pokoju 1 położyła się na łóżku. Pamiętam, bałam się wtedy, że po tym 18 19 mnie sposób znalazła siły do'"dalsźfeJWaffld o realizację swoićfi i naszych marzeń. Myślę, że odwaga i upór mamy, bardziej niż cokolwiek innego, pozwoliły mi zachować wiarę w spełnienie moich największych pragnień. Pomyślałam, że skoro mama potrafiła podźwignąć się po tym, co zrobił Ken, to ja - o wiele od niej młodsza i wciąż mająca przed sobą szansę, by coś w życiu osiągnąć - w żadnym wypadku nie powinnam się poddawać. Muszę zachować uśmiech na twarzy, nie mogę być taka jak Beni. Muszę stłumić w sobie nienawiść wobec wszystkiego i wszystkich wokół. Nawet przy najgorszej pogodzie dostrzegać błękit nieba i lśnienie gwiazd. Gdybym wiedziała, jak wiele czeka mnie deszczowych dni... Nasza szkoła nie miała w sobie nic godnego uwagi. Ja sama często zamykałam oczy, kiedy już minęłam róg ulicy i stałam przed ponurym, surowym budynkiem o zakratowanych oknach, który bardziej przypominał fabrykę niż szkołę. Cały teren otaczało wysokie ogrodzenie z tabliczkami zakazującymi wstępu komukolwiek poza uczniami i nauczycielami. Przy wejściu stało dwóch umundurowanych strażników. Żeby się znaleźć w szkole, trzeba było przejść przez bramkę do wykrywania metali, taką, jakie widuje się na lotniskach. Bramki ustawiono, bo już wielokrotnie zdarzyło się, że uczniowie należący do gangów atakowali nożami innych uczniów, a raz przy pewnym chłopaku z dziesiątej klasy znaleziono nabity rewolwer. Nauczyciele byli przerażeni i domagali się ochrony. Kuratorium oczywiście wcale nie miało ochoty przydzielać szkole środków na wykrywacz metalu i strażników, ale część nauczycieli zagroziła strajkiem, jeśli władze nie zapewnią im bezpieczeństwa. Pan McCalester od historii powiedział, że nauczyciele w naszej szkole oprócz normalnego wynagrodzenia powinni dostawać dodatkowe premie za ryzyko, jakie podejmują, wcho- 1 winni dziękować Bogu, jeśli uda się nam po tych kilku godzinach wrócić cało do domu. Trudno było się skupić na poezji czy dramacie, algebrze czy geometrii, chemii czy biologii, ze świadomością, że za wysokim ogrodzeniem wałęsają się młodzi gangsterzy, gotowi zabijać nawzajem siebie i każdego, kto na swoje nieszczęście przypadkiem wejdzie im w drogę. Większość naszych przyjaciół niejedno już przeżyła na ulicach Projektów. Wszyscy wiedzieli o narkotykach i nikt się nie dziwił, gdy ktoś palił na przerwie trawkę czy wąchał kokę, zależnie od tego, co mu akurat wpadło w ręce. Beni i ja nie próbowałyśmy narkotyków. Roy także nie. Wcale zresztą nie było to takie proste. Czasem bałam się, że moja siostra ugnie się pod presją koleżanek, które śmiały się z niej i mówiły, że zachowuje się jak dziecko. Poza tym, że nie brałam narkotyków, wyróżniałam się także wyglądem