ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Kwitnące łąki leśnychpolanw BeskidzieSądeckim! Czy może sięz nimirównać najwspanialszy kobierzec wschodniegokróla z baśni? Przyziemne ichruno jest zwarte, utkane zmchów, stokrotkowych rozetek,liści pierwiosnka i babki, wyżej pną się różowoliliowe, koronkowe guziczkijarzmianki, powiewne dzwoneczki, czerwone i białe koniczyny, złocienie,firletki, a jeszcze wyżej chwieją pióropuszami mietlice, kostrzewy, wiechliny i drży za najlżejszym podmuchem wiatru delikatna drżączka. Ileż to smakowitych kąsków dla sarniego pyszczka! Tylko zgarniać chciwym językiem ten soczysty, wygrzany w słońcu, pachnącypokarm. Niekiedy znęciła pasącąsię sarnęjakaś gałąź, rozpinająca zielone liście wysoko nad jejgłową. Dosięgnięcie jejwydaje sięniepodobieństwem. Ale potrzeba i las ucząswoje dzieci przeróżnych sposobów i sztuk lepiej od trenera cyrkowego. Otosarna najwdzięczniejszym,lekkim ruchem wspina się na tylnych nogach,przednimi kopytkami zawisa w powietrzu i chwyta wyciągniętym, łakomympyszczkiem upragnioną gałązkę. Koziołek tymczasem brodził wokoło matki wśród bujnychtraw, z gąszczuktórych zaledwie łepek mu wystawał, to znów pobrykiwał pocieszniejak pozłocista piłka w białe grochy. Ale po tych dziecinnych wybrykachzabierał siępoważnie do żerowania,naśladując we wszystkimmatkę. Robił to "na niby" bo naprawdę jedynym dotąd jego pożywieniem byłpokarm matki. Jeśćnicjeszcze niepotrafił, comu nie przeszkadzało chwytaćtak, jak to robiła matka, pyszczkiem zioła iprzesuwając je na języku, jakbygrał na fujarce, trząść zawzięcie łepkiem, a nie doszukawszy się w nich jeszczeżadnego smaku, wypluwać w końcu i szukać nowychłodyżek do dalszej zaprawy w przyszłym żerowaniu. Sarna od czasu do czasu unosiła głowęi zamierała nachwilę w czujnym,badawczymnapięciu. Malec naśladowałkażdy jej ruch. W takich chwilachnapiętejuwagi również unosił łepek i przybierał postawę "na baczność",nastawiając czujnie długie, kosmate uszka. Poprzeciwnej stronie polany, w osłonie potężnego wykrotu powalonej jakimśhuraganem jodły, rozpościerał się gęsty kobierczykrumieniejącychwsłońcu poziomek. Ponęta nieprzepartadla każdejsarny. 11. Tam też drobnym kroczkiem ruszyła przywabiona przysmakiem matkakoziołka. O, gdzie byłaś pod tę chwilę, sójko, sójko czubata z błękitnymi lampasami, najczujniejszy strażniku leśny? Czemu nie rzuciłaś ostrzegawczego skrzekotu? Gdzieściesię podziały krzykliwe kumoszki-sroki i fukające ostrzegawczo wiewiórki? Czemu zamilkła cała straż leśna,a pomyślny wiatr nie nawiał groźnejwoniukrytego wroga? Kiedysarna, nie przeczuwająca niczłego, podeszłado wykrotu i nachyliła się nad czerwieniejącymi w trawie koralikami poziomek nagle skądśZ wysoka spadł na jej grzbiet, jak grom z nieba, jakiś straszliwy potwór. Koziołkowiinstynkt samoobrony kazał uskoczyć w bok i przywarować w gęstwinie poszycia, chociażmatka niezdążyła podać mu ostrzeżenia. A tam, tam na polanie działy się jakieś straszne, niepojęte rzeczy. Coś sięszarpało, kotłowało,szamotało, matka koziołka szczekała rozpaczliwie jakimś skrzeczącym, nieswoim, obcym głosem,coś mruczało dzikoi zajadle,a potem wszystko ucichło. Alekoziołek nie odważał się wyjść z ukrycia, czułjeszcze wrogaw pobliżu i nie, słyszał wabiącego przyzywania matki. Sam ją 12 przyzywał a dopóki mu sił starczyło, wysokim, cieniutkim piskiem podobnymdo pofiukiwania na trawce, ale to nic nie pomagało. Matka do niego nie przychodziła. Przedwieczoremdopiero, zgłodniały izziębnięty, odważył się opuścićkryjówkęw poszukiwaniu matki. Na skraju polany pod wykrotem jodły leżało coś, co przypominało jegomatkę, co nią jeszcze pachniało, ale byłorównocześnie martwe, obce i pozbawione matczynego ciepła. WYBAWICIEL Stary drwal, JanPogwizd z Rytra, wracał dodomu po całym dniu robotyprzy ścince drzew w dolinie MałejRoztoki