ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

------------------------------------------------------------------------------ -- XVIII Trzy mile od Szyrazu jest wysoka góra, Która z miasta wygląda jak liliowa chmura. Na górze trzy są palmy i jest ruczaj cichy, Na którym białe lilie ścielą swe kielichy. Tam pachnącym wachlarzem, zrobionym z obłoku, Spędzę z twych ust zadumę - i mgłę, co masz w oku, Z mgły szarej niepokoju, z mgły sinej frasunku W mgłę rozkoszy zamienię mocą pocałunku. A jeżeli popatrzysz na Szyraz i dalej, Na zieloną równinę, gdzieśmy się spotkali, Ku moim oczom zwrócisz zadumaną głowę: Są dalsze od Szyrazu, bardziej szafirowe. ------------------------------------------------------------------------------ -- XIX Trzy mile od Krakowa jest wysoka góra, Która jak wilga z nieba spadła złotopióra, Stara wieża tam stoi, dwie sosny i modrzew Ozdobiony srebrzyście, ozłocony szczodrze, Tam ciebie chciałem zanieść patrzącą łaskawie, W żółtych kwiatach położyć na zielonej trawie I jeżelibyś chciała mnie mieć i me słowa, Mówić ci, jaka dal jest szaroszafirowa. Jaki Kraków zielony, za zębami lasu, I wiersze twe - miedziane anioły arrasu. Lecz ty nie chciałaś widzieć niebieskiej oddali, Rzekłaś: "Może niedobrze, żeśmy się spotkali, Że wszystko już za późno, powiedzmy od razu, Nie ma dla nas Krakowa, jak nie ma Szyrazu". ------------------------------------------------------------------------------ -- XX Dzionek każdy w nowy sposób strwożon, Zapach żyta coraz bardziej śwież, Jeśliś ty do moich nóg położon, Łagodny mój - to leż. Wilgi krzyczą po szerokich klonach, Aż do nocy będzie słychać ich głos; Miło mi od oczu twych zielonych Odpędzać taniec os. Jakże brzęk ten dla nas jest pamiętny: Zadźwięczały na drodze bębenki, Posłuchajże, abyś nie był tak smętny, O wieczornym rozstaniu piosenki. (z Achmatowej) ------------------------------------------------------------------------------ -- XXI Upokarza mnie miłość. Przestaję być sobą. I myślę tylko o tym, co się dzieje ze mną, Niebo mi się wydaje przykryte żałobą, A ziemia albo zimną, albo nieprzyjemną. Nie mam dla ludzi wtedy żalu ni miłości, Przeglądam się zbyt długo w przejrzystym zwierciadle, I długo wyobrażam przedmiot mej miłości, Ociągając się biernie na snu prześcieradle. Garbię się, chcę poprawić i bezradny stoję Widząc śnieg lub malachit obserwując stropów, I patrząc na samotność, z którą się rozstaję, Wciągam, chrapiąc nozdrzami, zapach heliotropów. Nie wróci długo spokój; lata całe będę Nie rozumiał mych czynów, słów i blasku ziemi, Patrzę, jak na ugoru zaniedbaną grzędę, Na mą duszę, spętaną więzami nowemi. ------------------------------------------------------------------------------ -- XXII W samotności gdzieś na wsi albo w obcym mieście, Wpośród ciszy lub głosów, co brzmią dookoła, Jak przygaszony zapach lub przelot anioła Rozbrzmiewa twoje imię w pysznych drzew szeleście. Przychodzisz, choć zamknięte są drzwi wieczornika, I dzielisz się swym słowem jak bochenkiem chleba, Któreś pół wywiódł z ziemi, pół zaczerpnął z nieba, A które mnie jak srebrny jatagan przenika. Wzruszony twojej pieśni świętym sakramentem, Stoję nad nią - nad brzegiem jasnej, słodkiej wody - W którą tylko pogodne zanurzyć niewody, A wyłowią twe serce - ten kryształ pęknięty. ------------------------------------------------------------------------------ -- XXIII Głosy ptaków już opadły Niby zwiędłe liście z drzew, Zaraz gwiazdy wstrząsną lasem I w szeleście zaczną śpiew. Niebo dyszy, drzewa szemrzą, Rój opadłych pereł lśni, Całą noc szamotać będę Strzałę, co w mym sercu tkwi. ------------------------------------------------------------------------------ -- XXIV Kiedy chłodny deszcz pada, wchodzę między drzewa, I zimna, szmerna ciemność zaraz mnie uwięzi, Nie wiem, czy szumią liście, czy szumi ulewa I radość moja wzrasta wśród mokrych gałęzi. Wszystko, czym co dzień żyję, gdzieś się zaprzepaszcza, Przytulam się do drzewa i chłód mnie przenika, Siostra noc mnie przygarnia połą swego płaszcza, I świat się odnajduje - w miarę jak świat znika. ------------------------------------------------------------------------------ -- XXV Orion wbity w zieleń nieba Niby bukiet sztywnych róż, Bystre gwiazdy drżą w powietrzu: Strzały wypuszczone z kusz. Spadną? Czy też się rozproszą, Złotopszczelny tworząc rój? W co uderzą? Gdzie pospieszą? W mleczny się rozwiną zwój? Niechże jeden z kwiatów nieba, Lecąc ostrą strzałą w dół, W tarczę piersi mej Uderzy I przekroi ją na pół: Serce spłynie czarną smugą, Ręce się odrzucą wstecz - I spragniony dawno nocy Niech poczuję w ustach mlecz. ------------------------------------------------------------------------------ -- XXVI Złociste piaski i czarne sosny, Ciepłe jesienie i zimne wiosny, Niebo przejrzyste, chmury zielone - - O moje lata błogosławione - Kwiaty jesienne, senne warzywa, Leszczyna wiotka, łąka szczęśliwa, Ziemia łubinem złotym oblana, - O moja żono, o ukochana - ------------------------------------------------------------------------------ -- XXVII Wierzby stuliły się jak gniazda I śpią nad wodą w ciepłej mroce, Na niskiej grobli, cali w gwiazdach, Stoimy - dwie splątane noce. Nie wiemy skąd, nie wiemy dokąd, Tylko trzymamy się za ręce. Jak opuszczony martwy okręt, Płyniemy w noc - i nic już więcej. Q żono - nie mów! - i tak wiemy. Że nie poradzi żadne słowo I naszych dusz firmament niemy Jak czarna otchłań ponad głową, Jak pod nogami czarne głusze; I nie wiadomo, co nam padnie: Czy wzlecieć między gwiazdy w górze, Czy też z gwiazdami spocząć na dnie? ------------------------------------------------------------------------------ -- XXVIII Przez tak pamiętny zapach siana I woń pokorną chłopskich żniw - Przyjdzie jak radość niespodziana Wonniejszy uśmiech twój nad dziw. Przyjdzie, rozproszy zapach trawy I woń łubinu, lasu dym, Wzejdzie nieśmiały i łaskawy Nad światem niby lata hymn. I minie sobie tak zwyczajnie, Jak się wylewa wody dzban, A nad dach domu i nad stajnie Znowu się wzniesie wonność sian. I gdy noc zatrze mnie i ciebie, Najlepiej myśleć jest - daj dłoń - Że w czarnej ziemi, w sinym niebie, Uśmiechu twego płynie woń