Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Stąd smutek nieuchronny spełnionych zamiarów i marzeń, specyficzna melancholia dokonanych czynów, pewnych szczytowych osiągnięć, znana tak dobrze wszelkim działaczom społecznym, twórcom życia, władcom i transformatorom rzeczywistości. Może wolna od niej do pewnego stopnia jest twórczość artystyczna i filozoficzna; pierwsza przez ograniczone z założenia w swym wyrazie prawo całego istnienia, zasadę jedności w wielości, dające się poznać w konstrukcjach będących jakby skondensowanymi pigułkami Tajemnicy Bytu, wyrażonej czysto formalnie, a nie treściowo zniszczenie absolutnego nienasycenia przez jego poglądową formalizację i stworzenie zamkniętej w sobie, absolutnie samowystarczalnej strukturalnej jedności; druga, tj. filozofia, przez ujęcie czysto pojęciowe w całościowej formie zasadniczych rysów Istnienia we wszystkich jego przejawach (materii martwej, stworach żywych, psychiki i życia społecznego tych stworów), przy czym za cenę pośredniości symbolicznej, w przeciwstawieniu do bezpośredniości rzeczywistej dzieła sztuki zyskujemy całość absolutną, czego w zawsze cząstkowym, choć realnym tworze sztuki osiągnąć się nie da. Ale i tu nawet, mimo pozornego graniczenia z rzeczami ostatecznymi, prześladuje nas zasada ograniczoności: są to zawsze twory tu i teraz przez jakiegoś ograniczonego ktosia dokonane, objęte zasadą niedoskonałości wszelkiego ludzkiego tworzenia, jego niesamowystarczalnością. Nieskończoności Aktualnej nie zgłębimy nigdy: ani pojęciowo, ani bezpośrednio, ani w przeżywaniu, ani w twórczości, a jednak musimy ją przyjąć tu leży źródło wszelkich tajemnic i niezwalczonych zagadek bytu. I w tych sferach, pozornie zaprzeczających zasadzie Tożsamości Faktycznej Poszczególnej (czyli w języku Leibniza kontyngencji tość i takość, a nie inność), oczekuje nas konieczny smutek i melancholia rzeczy dokonanych. Dlatego to nawet najbardziej doskonale wygrany kompleks niższości, objawiający się zrealizowaniem wszystkich marzeń w danym zakresie, pozostanie właśnie na tle absolutnego bytowego nienasycenia Istnienia Poszczególnego właśnie tylko i jedynie kompleksem nie do rozwiązania, jeśli popatrzymy na osobnika w ogóle pod kątem psychologicznym, a nie mierząc wartości jego według standardu dokonanych czynów, które mogą być wielkie i wspaniałe, a twórcy swemu na tle niedosiężnej nieskończoności pozostawić tylko wrażenie istotnej nudy i niesmaku mimo powierzchownego zadowolenia z samego faktu dokonania czegokolwiek bądź. Oczywiście, jak to z samej analizy tej psychologii wynika, schizoidzi mają w stosunku do tych uczuć i stanów pierwszeństwo przed cyklotymikami. Tak więc węzłowisko niższości, które specjalnie od wczesnego dzieciństwa na tle ciągłych ograniczeń pożądań, chętek i zamiarów dziecka musi się rozwijać, tzn., że ciągle tworzą się urazy stwarzające z tych pożądań kompleksy właśnie, tj. nieświadome źródła ujemnej oceny swej osobowości przy świadomym dążeniu do przezwyciężenia nurtującego w głębiach przykrego poczucia upośledzenia, może być przyczyną największych czynów ludzkich, mających pierwszorzędną wagę dla całej ludzkości, a jednocześnie może być źródłem wszelkich niskich, najniższych może ze wszystkich, uczuć: zazdrości, zawiści i bezsilnej wściekłości tak zwanych z rosyjska nieudaczników (może nieudanków lub nieudałków) w stosunku do tych, których życie pociągnęło wzwyż