They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

To du¿y dom. - To mo¿e jeszcze zaproponuj, jak mam to wyt³umaczyæ ¿onie. S±dzisz, ¿e powiem jej wprost, i¿ na ¿yczenie klienta spêdzê noc w towarzystwie piêknej Brazylijki w domku przy pla¿y? - A nie wystarczy, je¶li poinformujesz, ¿e czeka ciê d³uga narada z reszt± ekipy moich obroñców? - To brzmi nie¼le. - Dziêki, Sandy. Po przerwie na kawê do Olivera do³±czy³ Underhill. Usiedli ramiê przy ramieniu pod kamer± wideo wycelowan± w Stephano. - Kto kierowa³ przes³uchaniem Patricka? - zacz±³ Underhil!. - Nie muszê wymieniaæ nazwisk moich wspó³pracowników. - Czy ten cz³owiek ma jakiekolwiek do¶wiadczenie w zakresie przyjmowania zeznañ? - Raczej sk±pe. - Jakich metod u¿ywali¶cie? - Nie jestem pewien... - Widzieli¶my na zdjêciach rany przes³uchiwanego, Stephano. I to nasze biuro federalne zosta³o pozwane do s±du za obra¿enia cielesne zadane przez twoich ludzi. Chcieliby¶my zatem wiedzieæ, jak powsta³y te rany. - Nie by³o mnie przy tym. To nie ja kierowa³em przes³uchaniem, poniewa¿ w ogóle siê na tym nie znam. Wiem tylko tyle, ¿e poprzez elektrody przymocowane w kilku czu³ych miejscach cia³a poddano Lanigana szeregowi wstrz±sów elektrycznych. Nie znam ¿adnych szczegó³ów. Przed opublikowaniem zdjêæ nawet nie podejrzewa³em, ¿e mog± od tego powstaæ tak gro¼nie wygl±daj±ce oparzeliny. Zapad³o milczenie. Przez kilka sekund Oliver i Underhill patrzyli na siebie, jakby porozumiewali siê wzrokiem. Na ich twarzach malowa³ siê jednak wyraz niedowierzania. Natomiast Stephano spogl±da³ na nich z rosn±c± pogard±. - Jak d³ugo to trwa³o? - Od piêciu do sze¶ciu godzin. Tamci zajrzeli do notatek i po chwili zaczêli szeptem wymieniaæ jakie¶ uwagi. Pó¼niej Underhill zada³ kilka pytañ dotycz±cych metod identyfikacji i Stephano szczegó³owo opisa³ proces porównywania odcisków palców. Tymczasem Oliverowi nadal siê co¶ nie zgadza³o, gdy¿ postanowi³ u¶ci¶liæ dane i j±³ wypytywaæ, o której godzinie ca³a grupa dotar³a na ranczo w Paragwaju, ile kilometrów mieli do przejechania i jak wygl±da³y pocz±tkowe fazy przes³uchania. Nastêpnie poprosili o szczegó³y podró¿y z rancza na lotnisko w Concepción. W do¶æ chaotyczny sposób nawi±zywali do ró¿nych zdarzeñ, w koñcu powrócili do zasadniczej kwestii. - Czy w wyniku przes³uchania dowiedzieli¶cie siê czego¶ o pieni±dzach skradzionych przez Lanigana? - Niewiele. Ujawni³ tylko, gdzie pocz±tkowo je ulokowa³ i sk±d pó¼niej przetransferowa³ na inne konta. - Mo¿emy chyba zak³adaæ, ¿e wyzna³ to... pod niezwykle siln± presj±. - Tak. Zgadza siê. - Zyskali¶cie wiêc prze¶wiadczenie, ¿e nawet on nie wie, gdzie w tej chwili znajduj± siê pieni±dze? - Powtarzam, ¿e nie by³o mnie przy tym, ale tak± w³a¶nie informacjê przekaza³ mi agent kieruj±cy przes³uchaniem. Powiedzia³, ¿e w jego przekonaniu Lanigan rzeczywi¶cie nie ma pojêcia, gdzie obecnie s± te pieni±dze. - Nie nagrywali¶cie przes³uchania ani na ta¶mie wideo, ani na magnetofonie? - Oczywi¶cie, ¿e nie - odpar³ ¶mia³o Stephano, jakby taka my¶l wcze¶niej nie przysz³a mu nawet do g³owy. - Czy Lanigan wymieni³ nazwiska osób, które mu pomagaj±? - Nic mi na ten temat nie wiadomo. - Jak mamy to rozumieæ? - Dok³adnie tak, jak powiedzia³em. - Niemniej twój agent kieruj±cy przes³uchaniem musia³by us³yszeæ takie nazwiska, gdyby pad³y z ust torturowanego? - Nic mi na ten temat nie wiadomo. - A zatem wed³ug informacji przekazanych do Waszyngtonu Lanigan nie wymieni³ ¿adnego nazwiska? - Zgadza siê. Obaj znów pochylili siê nad notatkami i przez kilka sekund wymieniali szeptem uwagi. W zapad³ej nagle ciszy Stephano czu³ siê coraz bardziej nieswojo. Sk³ama³ dwukrotnie, najpierw w kwestii nagrywania zeznañ, pó¼niej za¶ w sprawie wymienionego nazwiska. Nie mia³ jednak najmniejszych powodów do podejrzeñ. Wszak nikt z FBI nie móg³ wiedzieæ, jaki naprawdê efekt da³o przes³uchanie w Paragwaju. Niemniej sk³ada³ oficjalne zeznania wobec urzêdników federalnych, musia³ wiêc mieæ siê na baczno¶ci. Niespodziewanie otworzy³y siê drzwi i do pokoju wszed³ Hamilton Jaynes. Tu¿ za nim wkroczy³ Warren, trzeci z agentów odbieraj±cych jego zeznania. - Cze¶æ, Jack - rzuci³ g³o¶no Jaynes, przysuwaj±c sobie krzes³o do stolika. Warren pospiesznie zaj±³ miejsce obok dwóch swoich kolegów. - Cze¶æ, Hamilton - mrukn±³ niepewnie Stephano, którego nagle opad³y z³e przeczucia. - Przys³uchiwa³em siê w s±siednim pokoju - oznajmi³ z u¶miechem dyrektor. - I wiesz co? Nabra³em przekonania, ¿e usi³ujesz nas wykiwaæ. - Mówiê prawdê. - Tak, oczywi¶cie. Czy s³ysza³e¶ kiedykolwiek nazwisko: Miranda? - Miranda? - powtórzy³ wolno detektyw, robi±c zdziwion± minê. - Nie przypominam sobie. - Eva Miranda jest prawniczk± z Rio, blisk± przyjació³k± Patricka Lanigana. - Pierwsze s³yszê. - I to mnie w³a¶nie zaniepokoi³o, Jack, poniewa¿ jestem przekonany, ¿e a¿ za dobrze wiesz, o kim mówiê. - Nigdy wcze¶niej nie s³ysza³em o tej kobiecie. - Wiêc dlaczego usi³ujesz j± odnale¼æ? - Nie mam pojêcia, o czym mówisz - b±kn±³ zdeprymowany Stephano. - To k³amstwo - rzuci³ Underhill, zwracaj±c siê widocznie do swego szefa, chocia¿ ani na chwilê nie spuszcza³ wzroku z detektywa. - Nie ma ¿adnych w±tpliwo¶ci - doda³ Oliver. - Bezczelne k³amstwo - wtr±ci³ Warren