ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ale nie jestem zazdrosny, nie, na Allacha, nie, bo wiem, że po powrocie do domu zyskamy tym większą sławę. Bo we wszy- stkich namiotach będą opowiadać o obu niezrównanych bohaterach, co to wyrwali ze szponów śmierci człowieka, którego na wpół już połknęła i posiedli niesłychaną umiejętność oczyszczenia okna duszy oślepłemu, tak że teraz może, wesoły i pogodny, wyglądać przez nie na świat Boży. I we wszystkich duarach i oazach, na całej ziemi i jeszcze dalej będą wymieniać twoje imię, a przy tym i mnie nie zapomną, twojego niepokonanego obroficę i przyjaciela Hadżiego Halefa Omara Ben Hadżiego Abula Abbasa Ibn Hadżiego Dawuhda el- Gossaraha! Przy pożegnaniu przyrzekliśmy Abd el Darakowi tak urządzić podróż powrotną, by łąki Beni Lamów znalazły się na naszej drodze. 47 Czternaście dni później dotarliśmy pod es Sufeine do traktu pielgrzy- mów, prowadzącego z Damaszku do Mekki i znowu po czternastu dniach, około południa, za ostatnim zakrętem wijącej się zakolami doliny zatrzymaliśmy nasze zwierzęta. Osiągnęliśmy nasz cel, ujrzeli- śmy przed sobą Mekkę. Już podczas ostatnich dni ogarnęło Haddedihnów pewne podnie- cenie, każdy krok bowiem przybliżał ich do upragnionego celu. Nie- wielu z nich było już w Mekce, ale i tym kilku udzielił się od nowa ogólny religijny entuzjazm. Na widok Świętego Miasta, tylu minare- tów i kopuł oraz Kaaby, której górna część wyrastała z gmatwaniny domów, wszyscy muzułmanie zsiedli ze zwierząt. Również Hanneh kazała się zdjąć ze swego tachtirewanu. Poza Munedżim, który jako jedyny, pozostał na swoim zwierzęciu; cała reszta stała lub padła na kolana z twarzą zwróconą w stronę Mekki i wołała z rozpostartymi lub skrzyżowanymi na piersiach ramionami. - 'Iii jestem, o Boże! Tu jestem! Wielu łzy płynęly po policzkach, a oczy lśniły i jak zaczarowane spoczywały na Świętym Mieście. Muszę przyznać, że sam byłem głę- boko poruszony bliskością tego wybuchu pobożności. Godzina, kiedy człowiek odczuwa to, co najwznioślejsze i najgłębsze, co może dać mu wiara, jest to chwila święta. I nawet innowierca i świadek tego zdarze- nia nie może nie poddać się temu podniosłemu nastrojowi, jeśli nie jest pozbawionym wszelkiej wiary człowiekiem, a śmiem twierdzić, że nie jestem człowiekiem pozbawionym wszelkich uczuć. Kiedy minęło pierwsze uniesienie religijne i Haddedihnowie zno- wu zaczęli wsiadać na swoje zwierzęta, w miejscu, w którym się właśnie znajdowali zatrzymał ich głos z góry. Był to głos Munedżiego, a jednocześnie nie jego. Znałem ten głos, dokładnie zabrzmiał tak jak wtedy, gdy Ben Nur owej pamiętnej nocy na pustyni oznajmił nam o wydarzeniach nad Sseczme, w miejscu objawienia. Munedżi odsunął zasłony i siedział na oczach wszystkich, wyprostowany, oparłszy na poduszkach głowę, z opaską i prawą rękę skierowaną w stronę Mekki, 48 a słowa wydobywały się powoli i z trudem z jego ust. - W imię Boga Miłosiernego, Litościwego. Przasięgam na to miasto, na święty obszar Mekki, a tyjesteś mieszkańcem tego miasta, i na rodziciela, i na to, co on zrodził, zaprawdę, stworzyliśmy człowie- ka w udręce! Czy on sądzi, że nikt nie będzie miał nad nim władzy? Czy nie daliśmy mu dwoje oczu, jednego języka i dwóch warg? I czy nie poprowadziliśmy go na rozstajne drogi? Lecz on nie próbował wejść na drogę stromą. A co to jest droga stroma? To uwolnienie niewolnika albo nakarmienie w dniu głodu sieroty spośród krewnych albo biedaka znajdującego się w nędzy. A także, być pośród tych, którzy wierzą, zachęcają się wzajemnie do cierpliwości, zachęcają się wzajemnie do miłosierdzia. 'Ib towarzysze prawicy. Lecz ci, którzy nie uwierzyli w nasze znaki, to towarzysze lewicy. Nad nimi będzie ogień okrywający jak sklepienie. Była to dziewięćdziesiąta sura Koranu. Munedżi urivał. Nastąpiła głucha cisza, choć dopiero co panował ożywiony gwar. Wszyscy spo- giądali wzrokiem pełnym czci i zdumienia na starca, którego głos brzmiał jakby z zaświatów. Co jeszcze usłyszymy? Nie czekaliśmy długo, ponieważ Munedżi ciągnął dalej przejmującym głosem, wycią- gając ku nam ramiona, jakby nas chciał pozdrowić w imieniu Allaha. - Bądźcie pozdrowieni pobożni pielgrzymi zdążający do Mekki! Mam was pozdrowić w imieniu Allacha. Pukacie z utęsknieniem zmęczeni i pokryci pyłem drogi do bram tego miasta i czekacie na przyjazne Ssalam. Czy go doznacie? Już doznaliście ode mnie, bo ja, wysłannik Allacha, powitałem was. Jako hadżi przybyliście tu, poboż- ni pielgrzymi. Ale czy tylko jako hadżi? Czy niejesteście czymś więcej? Czymś dużo więcej? Czyż nie jesteście wszystkimi pielgrzymami tej ziemi, których celem jest inna Mekka, celem o wiele wyższyrn i bardziej świętym niż to miasto, które jest tylko przenośnią w oczach Allacha? A Mekka, jaką mam na myśli, to zaświaty, do których odbywacie pielgrzymkę, by tatn prosić o prawo zamieszkania. W wyższym i prawdziwym sensie obwieszczam wam z całego serca raz 4 - W podziemiach Mekki 49 jeszcze pozdrowienie Allacha: - Ssalam, ssalam! Munedzi opuścił ramiona na kolana i znowu skierował twarz w stronę miasta, nim zaczął mówić dalej. - A teraz niech oczy wasze spoczną na celu waszej wędrówki! Co widzicie? Widzicie cudowne zaludnione miasto, którego minarety, jak palce wiernych i pobożnych ludzi wskazują niebo i widzicie nagie jałowe i pozbawione wody góry, które wkrótce zamienią się w bez- płodną pustynię, zamieszkaną jedynie przez niespokojnych dzikich Beduinów, postrach pokojowo usposobionych pielgrzymów. Po jed- nej stronie siedziba spokoju, w której gości pokój i tęsknota pielgrzy- mów oraz nieustanne wielbienie Boga przez wiernych, po drugiej zaś zguba czyhająca na nic nie przeczuwającego pielgrzyma ze strony żądnego krwi i łupu grabieżcy