ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Będę ogromnie wdzięczna za wszelkie rady, jakich księżna pani zechce mi udzielić. Starsza dama prychnęła pogardliwie. - Bardzo przykładna odpowiedź! Mam nadzieję, że w stosunku do młodych dżentelmenów zachowujesz się równie przykładnie, moja mała! - Rzuciła Mercy spojrzenie, które mówiło wyraźnie, że ma co do tego poważne wątpliwości. Na wspomnienie chwili, gdy zakradła się do sypialni Harta, Mercy oblała się rumieńcem. Księżna uniosła brwi. - O, Boże! - westchnęła. - Gorzej niż myślałam! Cóż, musimy rato- wać, co się da. - Doprawdy, wasza książęca mość źle zrozumiała... - Jestem już stara, Mercy. W moim długim życiu widywałam wiele panien, które spotkał marny koniec, bo kierowały się sercem, a nie rozu- mem. - Co księżna pani ma na myśli? - spytała Mercy. Starsza dama pokiwała głową. - My, kobiety, jesteśmy z natury słabe i uległe, moje dziecko. Zbyt podatne na wpływy, zbyt ufne i zbytnio folgujemy uczuciom. Słodkie i dziecinne, nie nadajemy się do tego, by decydować o swoim losie. - Ach tak? - mruknęła Mercy. Przysłuchając się wywodom księżnej, miała wrażenie, że słyszy głos własnej matki. „Słodycz i uległość, Mercy - oto wkład kobiety w dzieje świata. Powinnyśmy wrodzoną łagodnością powściągać twardy realizm mężczyzn!" Ale jakże często zwykła bezsil- ność przybierała szczytne miano łagodności! Czy dzięki potulnej uległo- ści zdołałaby odnaleźć Willa i sprowadzić go na powrót do domu? A jednak podobne myśli wydawały jej się zdradą wobec matki. - Mercy, zechciej uważać, kiedy do ciebie mówię! Robię to tylko dla twojego dobra. To, że jesteś Amerykanką, nie ułatwia sprawy. Łączysz właściwy wszystkim kobietom sentymentalizm z typowo amerykańską lekkomyślnością! -Słucham?! Księżna zmarszczyła brwi. Mówienie bez ogródek wywoływało w niej niesmak, ale w tej sytuacji było konieczne. - Wy, Amerykanki, jesteście takie zuchwałe, takie samowolne... i ta- kie naiwne! - W głosie księżnej brzmiało zdziwienie. - Zwłaszcza w po- równaniu ze spokojnymi, skromnymi Angielkami. Pozwalano wam, nie- stety, ulegać wybujałym, zmiennym nastrojom... w zatrważającym 136 stopniu. Nie przeczę, że urocze z was istotki, i przykro by mi było cię zranić, moje dziecko - dodała - ale chciałabyś być damą, prawda? I znów słowa księżnej zabrzmiały dziwnie znajomo w uszach Mercy. Mimo to miała wrażenie, że po raz pierwszy rozumie je w pełni. Może dlatego, że wypowiadała je ta obca kobieta, a nie jej zmarła matka? A może dlatego, że po raz pierwszy nie wywoływały w Mercy skruchy, po- czucia, że sprawia rozczarowanie komuś bliskiemu? Matka Mercy przez całe życie pragnęła, by jej córka urzeczywistniła marzenia, których sama musiała się wyrzec. Teraz, słuchając księżnej, Mercy nagle uświadomiła sobie, że starsza dama bardzo przypomina jej matkę. Żadna z nich nie wyrzekła się swoich marzeń, tylko przerzuciła je na barki własnego dziecka. To spostrzeżenie sprawiło Mercy ból. Niewątpliwie obarczono ją brzemieniem cudzych marzeń i od początku czuła, że go nie udźwignie. Dotąd zawsze szukała winy w sobie - czuła się niegodna, za mało kobie- ca. Ale kto wie, czy tak rzeczywiście było? Może mama nie powinna od niej wymagać, by zamiast snucia własnych marzeń spełniała cudze? Ta hipoteza wymagała przemyślenia. Ku swemu zaskoczeniu Mercy nie odczuwała skruchy, lecz ulgę; poczuła się wolna. - .. .przez swój brak powściągliwości możesz narazić się na nieprzy- chylne komentarze - mówiła księżna. - A nasi dżentelmeni całkiem opacznie zrozumieją twoje intencje. Obawiam się, że hrabia Perth... a być może i mój syn... już popełnili tę omyłkę. I cóż wtedy poczniesz, moja droga? - Nie zrobiłam nic niewłaściwego - powiedziała Mercy z pewnym roztargnieniem, ciągle jeszcze pochłonięta swoim odkryciem. - Czy jesteś w stanie o tym wyrokować, moje dziecko? - nie dawała za wygraną księżna. - Nasze towarzystwo rządzi się bardzo subtelnymi zasadami. Nie każdy wyczuwa takie niuanse. Może nieświadomie zachę- ciłaś ich, wzbudziłaś w nich fałszywe nadzieje? - Mercy spojrzała jej prosto w oczy. Księżna nie spuściła wzroku. - Przykro mi to mówić, ale ich nadzieje mogą mieć taki charakter, jakiego byś sobie z pewnością nie życzyła. - Nie rozumiem, o co chodzi. - Tak właśnie myślałam! - W głosie księżnej była nutka gorzkiego triumfu. - Nie wyobrażaj sobie, że twój urok i twoje bogactwo okażą się silniejsze od wielowiekowej tradycji... i szlachetnej krwi. - Słucham? - Muszę niestety być grubiańsko szczera - powiedziała księżna z grymasem niesmaku. - Acton uważa, że jesteś pełna życia i oryginalna