ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- I to ma być powód, by przyjeżdżać tu i straszyć ludzi okaleczonymi zwłokami Eugene'a 0'Neilla? - Bądźmy fair: jeżeli przyznajemy im prawo do^ wiary w to, co chcą, musi to też obejmować prawo do czucia się zagrożonym. Sztuka zbliżała się do końca - jeden z aktorów wygłaszał monolog o potrzebie współczucia biednym naukowcom, którzy stracili kontakt z duszą Gai. - Więc co określi pani mianem boskiej woli Ziemi - po- wiedziałem -jeżeli nie żądanie generalnie równego korzystania z ziemi, choć ubrane w milsze i mniej dosadne słowa? Lee popatrzyła na mnie zdziwiona. - Oczywiście. Ludzie z RM są jak wszyscy inni - chcą zdefiniować świat na własny sposób. Chcą ustalić parametry, ustanowić wszystkie reguły gry. Jasne, że przyjęli strategię ma- jącą ukryć ten fakt - na przykład opisując siebie takimi poję- ciami, jak "szczodrzy", "otwarci" czy "globalni" - i nie suge- ruję, że są skromniejsi, bardziej cnotliwi czy tolerancyjniejsi od większości fanatycznych racjonalistów. Próbuję jedynie najlepiej, jak umiem, wyjaśnić panu ich przekonania. - Za pomocą własnego uniwersalnego schematu wyjaśnia- jącego? - Oczywiście. To mój obowiązek: fachowo opowiadać o każdej subkulturze na świecie i ją wyjaśniać. Taki los socjo- loga. Kto inny miałby to robić? - Uśmiechnęła się uroczyście. - W końcu jestem jedyną obiektywną osobą na Ziemi. Szliśmy przez ciepłą noc, wkrótce zostawiliśmy za sobą kar- nawał. Odwróciłem się. Z daleka widok był dziwny - perspe- ktywa jakby ściskała obraz, otaczające budynki też robiły swoje. Ekstrawaganckie jarmarczne przedstawienie w środku zajmujące- go się swoimi sprawami miasta, które wzniosło się prosto z oce- anu, zbudowało się cząstka po cząstce z jego wody - i doskonale zdawało sobie z tego sprawę. Ulice obok wyglądały w porów- naniu z tym pospolicie i bezbarwnie. Były pełne zwykłych prze- chodniów, nikt nie przebrał się za arlekina, nie żonglował ogniem ani nie połykał mieczy, ale wspomnienie popołudniowego nur- kowania i tego, co ujawniło na temat wyspy, wystarczyło, by wszystkie drętwe niezwykłości i rozpaczliwie radosna krzątanina kultu bladły i stawały się nieważne. Nagle przypomniałem sobie, co powiedział Angelo - wie- czorem, przed moim wyjazdem z Sydney. "Uświęcamy to, z czym jesteśmy związani". Może z punktu widzenia Renesansu Mistycz- nego w tym kryło się sedno? Większość wszechświata była przez większą część historii ludzkości nie wyjaśniona i RM odziedzi- czył kulturę, która uparcie robiła z tego grzechu cnotę. Odrzucił - albo w ramach ironicznego pluralizmu wrzucił do kulturowego miksera - historyczny bagaż większości religii oraz innych sy- stemów wiary, które swego czasu robiły to samo, po czym to, co zostało, rozdął, tworząc esencję wielkiego L. "Uświęcanie tajemnicy jest ťw pełni ludzkieŤ. Nie robisz tego, stajesz się czymś mniej: ťpozbawionym duszyŤ, ťlewopółkulowymŤ, ťre- dukcjonistąŤ... i trzeba cię ťleczyćŤ". Powinien tu być James Rourke. Walka o słowa na L była w pełnym toku. Kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną, przypomniało mi się, że miałem zapytać Lee o coś i prawie wypadło mi to z głowy. - Kim są antrokosmolodzy? Nazwa brzmi, jakby powinna coś dla mnie znaczyć, ale - pomijając niejasne skojarzenia ety- mologiczne - nic mi nie mówi. Lee wahała się. - Wątpię, czy naprawdę chce pan wiedzieć. Jeżeli Renesans Mistyczny pana tak... - To Kult Ignorancji? Nigdy o nim nie słyszałem. - To nie jest Kult Ignorancji. Oczywiście już samo słowo "kult" jest straszliwie obłożone znaczeniami i pejoratywne, choć ja - czego może nie powinnam robić - używam go w pier- wotnym sensie. - Dlaczego nie powie pani po prostu, w co ci ludzie wierzą, po czym wyrobię sobie własne zdanie, jak być wobec nich nieto- lerancyjnym i jak się wobec nich wywyższać? Uśmiechnęła się, ale naprawdę cierpiała - jakbym prosił 0 zdradzenie tajemnicy. - AK są niezwykle wrażliwi na punkcie tego, jak się ich przedstawia. Naprawdę trudno było ich namówić na rozmowę 1 nie pozwolili mi na publikację choćby fragmentu. AK! Udałem obojętność, próbowałem ukryć radość. - Co ma pani na myśli, mówiąc "nie pozwolili"? - Zgodziłam się z góry na szereg warunków i jeżeli chcę kontynuować współpracę, muszę ich dotrzymać. Obiecali, że na- dejdzie moment, kiedy będę mogła umieścić wszystko w sieciach, do tego czasu jestem jakby na okresie próbnym. Ujawnienie cze- gokolwiek dziennikarzowi natychmiast spowodowałoby zerwa- nie umowy. - Nie chcę nic na ich temat publikować. Przysięgam - to w stu procentach nieoficjalne. Po prostu jestem ciekaw. - Więc nic się panu nie stanie, jeżeli poczeka pan kilka lat. Kilka lat?! - No dobrze, jestem więcej niż ciekaw. - Dlaczego? Zastanowiłem się, co powiedzieć