ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Chwileczkę, proszę państwa... - Joe wstał i podszedł do drzwi gabinetu, potem zawrócił i zatrzymał się przed siedzącymi. - A jednak... - powiedział, patrząc na Sylvię. - O ile trudno było nam początkowo zrozumieć, kto napisał ów list, na którym są odciski palców sir Gordona, stwierdziliśmy, że właśnie ów drugi list, którego treść wydaje się pani tak niewiarygodna i na którym odcisków palców nie ma w ogóle, został napisany przez sir Gordona, i to na godzinę lub dwie przed śmiercią. Panna Agnes White, której pokój znajduje się tuż pod gabinetem, słyszała mężczyzn powracających z ogrodu, słyszała także potem kroki sir Gordona w pokoju nad sobą, a potem stuk maszyny do pisania. A ponieważ innej maszyny w domu nie ma, a sir Gordon umarł dopiero w godzinę lub dwie później i, co najważniejsze, tekst tego listu jest jedynym tekstem odbitym na stojącej w gabinecie maszynie, więc musimy przyjąć, że albo sir Gordon napisał ten list, albo Agnes White kłamie... - Jak to, proszę pana? - Agnes otworzyła szeroko swoje spokojne, jasne oczy. - Dlaczego miałabym kłamać? Przecież słyszałam wszystko tak, jak powiedziałam panom. - Na pewno, panienko. Ale naszym obowiązkiem było rozważenie wszystkich możliwości. To przecież panienka zeznała, że otwierała panienka okno przed północą, a myśmy nie znaleźli tam odcisków palców panienki, to panienka także mogła podać sir Gordonowi zatrutą kawę z expressu i zetrzeć odciski. Ale w tym wypadku musiałaby panienka skłamać, że słyszała panienka sir Gordona piszącego, i zabiwszy go, musiałaby panienka sama napisać ten list, a potem wsunąć go pod rękopis... i wychodząc zetrzeć swoje odciski palców z klamki drzwi... - Ale dlaczego, proszę pana? - Och... - Alex zrobił nieokreślony gest ręką. - Na upartego powód może by się i znalazł. Byłby to powód może nieco naciągany, ale czego to nie wymyślą dziewczyny leżąc samotnie, nie mogąc usnąć i rozmyślając o życiu... Mogłaby panienka, na przykład, pomyśleć, że taki list, mający za treść zdradę żony i samobójstwo męża, mógłby pozbawić tę żoną prawa dziedziczenia, a wówczas fortunę Bedfordów mógłby odziedziczyć ktoś, kto... No, słowem, jakiś tam powód by się znalazł... Agnes zaczerwieniła się gwałtownie. - Jeżeli pan myśli, że ja... ja... - Nie, nie myślą! - powiedział szybko Joe. - Nie myślę tak, przede wszystkim dlatego, że absolutnie nie wyobrażam sobie, jak panienka mogłaby napisać taki właśnie list. Nie należy on do szczytowych utworów brytyjskiej epistolografii, ale bądź co bądź, żeby napisać go od ręki na maszynie, i to mając za plecami stygnącego trupa (bo przecież sir Gordon nie dałby panience ni stąd ni zowąd pisać po nocy na maszynie)... Nie, na to potrzeba kogoś bardziej obeznanego z techniką korespondencji i z literaturą... - Ale przecież ja nigdy w życiu nie pisałam na maszynie! - powiedziała Agnes rozpaczliwie. - Pan tak do mnie mówi, jakbym ja nie umiała napisać jakiegoś listu na maszynie w pewien sposób, a ja bym wcale nie umiała! Nie wiem nawet, jak się to robi... - I o tym pomyśleliśmy... Ten list jest napisany bez jednej pomyłki literowej, szybko i sprawnie, przez kogoś, dla kogo maszyna do pisania jest przedmiotem codziennego użytku... Oczywiście nie prześledziliśmy dokładnie, czy w życiu panienki nie zdarzył się żaden kurs pisania na maszynie, ale sama analiza treści i sytuacji, w jakiej byłaby panienka zmuszona go pisać, wykluczały panienką absolutnie. A jeżeli wykluczały, to równocześnie mieliśmy pełne prawo przyjąć zeznania pani jako prawdziwe. - Czy chce pan przez to powiedzieć... - zapytała Sylvia spokojnie - że mój zmarły mąż popełnił samobójstwo, żeby usunąć się z drogi tego, co pan nazwał miłością dwojga osób? - Nie. Tego nie powiedziałem