ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Mówiła o miastach, domach, ludziach, a nawet o tak zwanych szerszych sprawach. Od czasu do czasu wspominała o zacnym chorym panu Touchett i zastanawiała się nad szansami jego powrotu do zdrowia. Od początku nie rokowała większych nadziei; zadziwiała młodą przyjaciółkę stanowczością, jasnością i kompetencją w ocenie czasu, jaki biednemu panu Touchettowi pozostał do życia. Któregoś wieczora oświadczyła już z całą pewnością, że zbliża się koniec. - Sir Matthew Hope powiedział mi to o tyle wyraźnie, o ile mógł bez przekroczenia konwenansów - stwierdziła - gdy przed obiadem rozmawialiśmy chwilę, stojąc przy kominku. Umie być bardzo miły ten wielki lekarz. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z informacją, jakiej mi udzielił. Ale potrafi o tych rzeczach mówić bardzo taktownie. Zwierzyłam mu się, że mam skrupuły, pozostając tutaj w takich okolicznościach, boję się, że jestem intruzem, skoro nie nadaję się na pielęgniarkę. „Niech pani nie wyjeżdża - odpowiedział - będzie pani potem miała misję do spełnienia". Czyż w ten oględny sposób nie dał mi do zrozumienia jednocześnie, że biedny pan Touchett opuści nas i że mogę stać się użyteczna w roli pocieszycielki? Zresztą myli się, nie przydałabym się na nic. Twoja ciotka sama się pocieszy i tylko ona sama wie, ile pociechy będzie jej trzeba. Osoba postronna nie mogłaby odmierzyć właściwej dawki. Inna sprawa z twoim kuzynem, odczuje bardzo boleśnie odejście ojca. Nigdy bym jednak nie ośmieliła się okazywać współczucia panu Ralphowi, nie Jestem z nim na tak poufałej stopie. - Madame Merle często czyniła mgliste aluzje do jakiegoś rozdźwięku między nią a RalPhem, Isabel skorzystała więc z okazji, by ją wreszcie zapytać, Czy nie są w przyjaznych stosunkach. - Jesteśmy w jak najlepszych stosunkach, ale Ralph mnie nie lubi. - Coś ty mu zrobiła? - Nic a nic. W takich sprawach nie trzeba powodów. - Żeby ciebie nie lubić? Myślę, że trzeba mieć bardzo poważne powody. - Jesteś bardzo łaskawa dla mnie. Ale z pewnością znajdziesz powód, jeśli kiedyś zaczniesz tracić dla mnie sympatię. - Nie, nigdy. - Daj Boże, bo gdybyś zaczęła, nie zatrzymałabyś się w pół drogi. Taki sam jest też twój kuzyn, nie przebacza. Po prostu sprzeczność charakterów, chociaż nie wiem, czy można to tak nazwać, bo antypatia jest jednostronna. Ja nie mam do niego urazy nawet o to, że nie oddaje mi sprawiedliwości. A niczego ponadto nie wymagam. Mimo wszystko uważam go za dżentelmena, niezdolnego do nieprzyjaznych manewrów za moimi plecami. Cartes sur la tablet - I po pauzie madame Merle zakończyła: - Nie boję się go. - Ja myślę! - wykrzyknęła Isabel i dodała coś o wyjątkowej dobroci swojego kuzyna. Pamiętała jednak, że kiedy po raz pierwszy spytała go o madame Merle, powiedział kilka zdań, które jej przyjaciółka mogłaby uznać za obraźliwe, chociaż nie zawierały konkretnych zarzutów. „Coś między nimi musiało zajść" - myślała Isabel, ale nie próbowała już więcej rozmawiać na ten temat. Jeśli sprawa była poważna, sekret zasługuje na uszanowanie, a jeśli błaha - nie jest godna ciekawości. Isabel, chociaż tak gorąco pragnęła wszystko wiedzieć, instynktownie wzdrygała się przed uchylaniem zasłon i zaglądaniem w mroczne kąty. Miłość wiedzy współistniała w jej psychice z najszlachetniejszym darem dyskrecji. Ale madame Merle czasem mówiła rzeczy zaskakujące, tak że Isabel, słuchając ich, podnosiła brwi i długo potem rozważała słowa przyjaciółki w pamięci. - Dużo bym dała, żeby znów być w twoim wieku! - wykrzyknęła kiedyś madame Merle z goryczą przebijającą spod gładkiej powierzchni jej zwykłej towarzyskiej swobody. - Ach, gdybym mogła raz jeszcze zacząć od początku, gdybym miała życie przed sobą! - Masz życie przed sobą - odparła Isabel łagodnie, trochę przerażona tym wybuchem. -Nie, najlepsza część już minęła, i to roztrwoniona. - Nie, z pewnością nie na marne! - zaprotestowała Isabel. - A cóż osiągnęłam? Nie mam męża ani dziecka, majątku ani pozycji, nawet resztek urody, bo jej nigdy nie miałam. - Masz wielu przyjaciół. -Wcale nie jestem tego pewna! - wykrzyknęła madame Merle. - Mylisz się bardzo! Masz wspomnienia, wdzięk, talenty... Ale madame Merle przerwała jej: -Cóż mi dały te talenty? Nic prócz przymusu uprawiania ich w dalszym ciągu, możności zabijania z ich pomocą godzin, lat, oszukiwania samej siebie pozorami działalności, tłumienia myśli... O wdzięku i wspomnieniach lepiej nie mówmy! Będziesz moją przyjaciółką, dopóki nie znajdziesz kogoś lepszego. - A więc postaraj się, żebym nic lepszego nie mogła znaleźć. - Owszem, gotowa jestem na wielkie wysiłki, żeby ciebie zatrzymać - madame Merle poważnie spojrzała w oczy młodej przyjaciółki. - Kiedy mówię, że chciałabym być w twoim wieku, mam na myśli, że chciałabym mieć twoje zalety: otwartość, wspaniałomyślność, szczerość. Z takim charakterem lepiej ułożyłabym sobie życie. - Nie udało ci się osiągnąć tego, czego pragnęłaś? Madame Merle wzięła do ręki nuty - siedziała przy fortepianie; rozpoczęła tę rozmowę, odwracając się nagle razem z obrotowym taburetem - i odruchowo przerzucała kartki. - Jestem bardzo ambitna! - wyznała w końcu. -I twoje ambicje nie zostały zaspokojone? Musiały być Wielkie! - Tak wielkie, że ośmieszyłabym się, mówiąc o nich. Przez głowę Isabeli przemknęła myśl, że madame Merle marzyła może o koronie. - Nie wiem, jak ty wyobrażasz sobie sukces, ale w moim pojęciu osiągnęłaś go w życiu. Dla mnie jesteś po prostu uosobieniem sukcesu. Madame Merle odrzuciła nuty z uśmiechem. - A jak ty wyobrażasz sobie sukces? - Widzę, że spodziewasz się bardzo banalnej odpowiedzi. Za sukces uważam urzeczywistnienie marzeń młodości. - O! - krzyknęła madame Merle. - To mi się nie udało! Ale moje marzenia były tak wielkie, po prostu niedorzeczne. Niech mi Bóg wybaczy, przecież ja się znowu rozmarzam! - Obróciła się ku klawiaturze i zaczęła grać z przejęciem. Nazajutrz powiedziała młodej przyjaciółce, że jej definicja sukcesu jest piękna, ale bardzo smutna. Według tej miary któż mógłby się poszczycić zwycięstwem? Marzenia młodości są tak czarowne, tak nieziemskie. Któż widział je kiedykolwiek urzeczywistnione w życiu? - Choćby ja - odparła Isabel. - Niektóre już mi się spełniły. - Już się spełniły? Musiały to być rzeczy wymarzone wczoraj! - Zaczęłam marzyć bardzo wcześnie - z uśmiechem powiedziała Isabela