ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Słyszałem bitewny krzyk żołnierzy z Kernow, spłacających dług swego księcia. Nimue walczyła w szeregach włóczników, trzymając w obu rękach miecz. Krzyknąłem, żeby się cofnęła, ale dzika żądza krwi zaćmiła jej umysł. Wrogowie bali się jej, wiedząc, że jest podopieczną bogów i unikali walki, odetchnąłem jednak, gdy Galahad odciągnął ją na bok. Przybył nam w sukurs dopiero niedawno, ale walczył z szaleńczą pasją, zmuszając nieprzyjaciela do wycofania się poza stos ciał martwych i konających żołnierzy. Róg zabrzmiał po raz ostatni i Artur ruszył w końcu do ataku. Jego zbrojni jeźdźcy wyjechali z ukrycia na północ od rzeki i pędzili teraz jak burza przez bród. Tratując ciała, pozostałe na ziemi po pierwszych potyczkach, natarli z opuszczonymi włóczniami na tyły wroga. Żołnierze pierzchali w popłochu przed opancerzonymi wierzchowcami, które wdarty się głęboko w szeregi Gorfyddyda. Ludzie Artura, podzieleni na dwie grupy, siali spustoszenie w tłumie nieprzyjaciół, przeszywając ich włóczniami i siekąc mieczami. Przez chwilę, przez jedną cudowną chwilę wydawało mi się, że wróg zostanie pokonany, ale Gorfyddyd zauważył, co mu grozi i rozkazał swoim ludziom utworzyć na północy nowy mur tarcz. Spisawszy na straty walczące na tyłach oddziały uformował linię obrony z ostatnich szeregów atakujących dolinę włóczników. Powstrzymali oni skutecznie szarżę konnicy. Owain miał rację, gdy mówił mi przed laty, że nawet konie Artura nie przedrą się przez szczelny mur tarcz. Jedna trzecia armii Cuneglasa została doszczętnie rozbita, ale pozostali żołnierze przegrupowali się i stawili czoło garstce jeźdźców. Nieprzyjaciel nadal miał nad nami liczebną przewagę. Naszą linię obrony za barykadą z drzew tworzyły dwa szeregi żołnierzy, a miejscami tylko jeden. Artur nie zdołał się do nas przebić i Gorfyddyd wiedział, że nigdy mu się to nie uda, jeśli konie nie sforsują muru tarcz. Dlatego zdecydował się spisać na straty jedną trzecią swojej armii i zaatakować ponownie oddziały Sagramora. Przejrzał taktykę Artura i znalazł na nią sposób, mógł więc z nową nadzieją rzucić do walki swoich włóczników. Tym razem jednak nie atakował na całej linii, lecz próbował zająć naszą lewą flankę po zachodniej stronie doliny. Broniący jej żołnierze walczyli, zabijali i ginęli, ale nie mieli szans się utrzymać, gdy Syluryjczycy Gundleusa okrążyli nas, schodząc ze wzgórza poniżej zatkniętych przez Nimue włóczni. Napastnicy i obrońcy toczyli zaciekły bój. Pozostali przy życiu jeźdźcy Morfansa rzucili się na Syluryjczyków, Nimue sypała na nich klątwy, a pełni jeszcze sił wojownicy Tristana bili się jak czempioni, ale mając nawet dwa razy więcej ludzi nie zdołalibyśmy powstrzymać ataku wroga. Nasz mur tarcz, jak wijący się wąż, został zepchnięty na brzeg rzeki, gdzie stanęliśmy półkolem, osłaniając sztandary i kilku rannych, których udało nam się zabrać. Była to straszna chwila. Widziałem, jak załamuje się nasza obrona i nieprzyjaciel zabija rozproszonych żołnierzy, a potem znalazłem się w tłumie zrozpaczonych niedobitków. Utworzywszy pospiesznie prowizoryczny mur tarcz patrzyliśmy, jak triumfujący żołnierze Gorfyddyda ścigają i mordują uciekinierów. Tristan uszedł z życiem, podobnie jak Galahad i Sagramor, ale było to mało pocieszające, bo przegraliśmy bitwę i pozostało nam tylko zginąć śmiercią bohaterów. Po północnej stronie doliny Artur nadal nie mógł sforsować linii obrony nieprzyjaciela, a nasz mur tarcz, który przez cały długi dzień powstrzymywał natarcie wroga od południa, przestał istnieć. Kiedy zaczynaliśmy walkę, było nas dwustu. Teraz pozostało niewiele ponad stu ludzi. Książę Cuneglas podjechał do nas na koniu, proponując, byśmy się poddali. Jego ojciec, dowodzący oddziałami atakowanymi przez Artura, pozostawił swemu synowi i królowi Gundleusowi pokonanie ocalałych włóczników Sagramora. Cuneglas nie znieważał przynajmniej moich ludzi. Zatrzymawszy konia kilka kroków od nas podniósł rękę, aby pokazać, że przybywa w pokojowych zamiarach. - Wojownicy Dumnonii! - zawołał. - Dzielnie walczyliście, ale stawiając dalej opór zginiecie. Chcę darować wam życie. - Dobądź miecza, zamiast proponować kapitulację nieustraszonym żołnierzom! - krzyknąłem do niego. - Boisz się walczyć? - szydził Sagramor, gdyż dotychczas nikt z nas nie widział Gorfyddyda, Cuneglasa ani Gundleusa w pierwszym szeregu. Król Gundleus siedział na koniu kilka kroków za księciem Cuneglasem. Nimue rzucała na niego klątwy, ale trudno było powiedzieć, czy ją zauważył. Na pewno by się tym zresztą nie przejął, bo byliśmy wszyscy osaczeni i skazani na pewną śmierć. - Walcz ze mną! - krzyknąłem do Cuneglasa. - Jeden na jednego, jeśli nie brak ci odwagi! Cuneglas patrzył na mnie ze smutkiem. Byłem umazany krwią, zabłocony, spocony, posiniaczony i obolały, podczas gdy on wyglądał elegancko w krótkiej kolczudze i hełmie zwieńczonym orlimi piórami. Uśmiechnął się pod nosem, mówiąc: - Wiem, że nie jesteś Arturem, bo widziałem go przed chwilą, ale kimkolwiek byś nie był, dzielnie walczyłeś. Daruję ci życie. Ściągnąłem z głowy zapocony, ciasny hełm i rzuciłem go do środka półkola. - Znasz mnie, książę - powiedziałem. - Lord Derfel - rzekł Cuneglas. - Lord Derfel Cadarn. Czy poddasz się, jeśli zagwarantuję bezpieczeństwo tobie i twoim ludziom? - Nie dowodzę tu, książę - odparłem. - Musisz zapytać lorda Sagramora. Sagramor stanął obok mnie, zdejmując przedziurawiony włócznią czarny spiczasty hełm. Jego kędzierzawe włosy były lepkie od krwi. - Książę... - odezwał się znużonym głosem. - Daruję wam życie, pod warunkiem, że się poddacie - powtórzył Cuneglas. Sagramor wskazał zakrzywionym mieczem w kierunku, gdzie jeźdźcy Artura nadal atakowali wroga po południowej stronie doliny. - Mój pan się nie poddał - oznajmił - więc i ja nie mogę. Zwalniam jednak moich ludzi z przysięgi, którą składali - dodał głośno. - Ja także - zawołałem do swoich żołnierzy. Jestem pewien, że niektórzy z nich mieli ochotę wyjść z szeregu, ale powstrzymał ich gniewny pomruk wyczerpanych towarzyszy. Książę Cuneglas odczekał kilka chwil, po czym wyjął z sakiewki przy pasie dwa cienkie złote naszyjniki i rzekł z uśmiechem: - Podziwiam twoją odwagę, lordzie Sagramor. I twoją także, lordzie Derfel. - Rzucił naszyjniki do naszych stóp. Podniosłem swój z ziemi i rozciągnąłem jego końce, aby go założyć. - Derflu Cadarn... - dodał Cuneglas. - Słucham, książę? - powiedziałem, patrząc na jego okrągłą, przyjazną twarz