ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Listy, które Staupitz wymieniał z elektorem, ukazują, jak drobnotowarowa była gospodarka największego naówczas kraju niemieckiego. Chodzi o „kilka cegieł", których Jego Łaskawość miałby zechcieć użyczyć ze swojej własnej budowy na zamku dla augustiańskiej budowy klasztornej, która zresztą nigdy nie została skończona. Malutka klasztorna kaplica z muru pruskiego, o krzywych ścianach, podparta belkami, by nie runęła, ambona z nie heblowanych desek — takie było miejsce modlitwy i nabożeństw, niewiele lepsze niż „malowana przez malarzy stajnia w Betlejem", jak opisał ją później jeden ze zwiedzających. Był w każdym razie mały ogród w pobliżu, w nim grusza, pod którą Luter prowadził rozmowy ze Staupitzem; był stary browar. Między budynkiem, w którym sypiali zakonnicy, a budynkiem browaru biegł kryty ganek, spiętrzony w rodzaj wieży; tam przydzielono młodemu profesorowi niewielką izdebkę. Trzydziestoletni już mnich po raz pierwszy w życiu miał własny pokój, w którym spokojnie mógł pracować, gdzie mu nikt nie przeszkadzał ani go nie nadzorował. Izdebka ta pozostała jego pracownią do końca życia. Był bardzo dumny z tego małego pomieszczenia, pochodzącego jeszcze z pozostałości po starym klasztorze; a kiedy sam już stał się postacią dziejową, patrzył z zatroskaniem, że nowe fortyfikacje „pożrą mu jego ubogą izdebkę, z której szturmował przecież papiestwo". Zasługiwała ona z pewnością na wieczną pamięć, ale została pochłonięta, pożarta, co prawda znacznie później. I to jeszcze dane mu było przeżyć, że bastiony, blanki i potężne działa okazały się mocniejsze, do czasu przynajmniej, aniżeli mały stół do pisania i Słowo, któremu wyłącznie zaufał. Słowo było teraz jego światem; został wykładowcą lektur biblijnych na wydziale teologicznym, składającym się z pięciu profesorów. Dziekan Karl-stadt nałożył mu biret doktorski, który Luter nosił odtąd zamiast kaptura, i włożył mu na palec podczas promocji srebrny pierścień; również i to ufun- dował elektor. Przez dwa dni świętowano ••eremonialną uroczystość z dys-p utą i wielogodzinnymi przemowami uczonych, z biciem dzwonów i pocho-dami przez miasto. Dziekan dwukrotnie wręczył Lutrowi Pismo Święte, najpierw egzemplarz zamknięty, a po raz drugi — otwarty. Następnego dnia, o siódmej rano, wygłosił Luter swój pierwszy wykład; zakonnicy wcześnie wstawali. Otworzył Biblię na Księdze Rodzaju i zaczai wykłady przed audytorium, liczącym niewielu ponad piętnastu słuchaczy. Swój tytuł doktorski, który uzyskał pod presją Staupitza, cenił zawsze bardzo wysoko, traktując go niejako czysto akademicką godność, lecz jako szczególne powołanie. Jako „Doktor Pisma świętego" podpisał się już w pierwszym piśmie do arcybiskupa Moguncji Albrechta, kładąc ten akcent w dokumencie, którym rozpoczął wielką walkę swego życia. Przed wrogością cesarza i papieża i przed podszeptami szatana, jak często mówił, bronił i>ię i pocieszał tym, że jest doktorem, obowiązanym przysięgą do nauczania Pisma. Przy promocji musiał też co prawda przysiąc, że nie będzie wykładał ładnych nauk potępionych przez Kościół, a nawet, że o każdym, kto by nauki takie rozpowszechniał, niezwłocznie doniesie władzom wydziału. Zajęcia doktora i wykładowcy były tylko częścią jego zadań. Miał obo-•wiązek głoszenia kazań, najpierw dla braci zakonnych w klasztorze, potem •także w kościele parafialnym, a nie miał jeszcze wtedy nic z mocy słowa późniejszego wielkiego kaznodziei. Kazania opracowywał w języku łaciń-:fikim; unikał w nich improwizacji — którą zresztą nigdy nie posługiwał się 'lv kazaniach — właściwej dla ludowego stylu kazań kapucynów czy też iugustianów, spośród których jeszcze w XVII wieku Abraham od S w. Klary był znakomitym improwizatorem. Posługiwał się on całym bogac-itwem języka i gier słownych, a także mnóstwem budujących opowieści, adresowanych do najszerszej publiczności. Ton kazań Lutra, podobnie jak l on sam w tym okresie, był na wskroś surowy. Gdy nawiązywał do zdarzeń :^nia powszedniego, czerpał przykłady ze środowiska Wittenbergi. Studenci .pili, jak było w zwyczaju; pili tęgo, często więc występował w kazaniach 'przeciw „pijanym Niemcom". A w czasie biesiad tańczyli też z mieszczańskimi córkami i dochodziło do scen, które były, jego zdaniem, przerażające. Powiadamiano go, że dziewczęta nakładały berety studentów, a ci — wia- Inuszki z dziewczęcych głów. Ową zdrożność potępiał z ambony tak ostro, że wdzięczni mu za tę wskazówkę rodzice zamykali w domu swoje dojrzałe do zamążpójścia córki. Tak ojciec augustianin zyskał „cześć i chwałę, audytorium i zwolenników pośród najznakomitszych obywateli miasta". Dodać można, że „wianek" miał znaczenie symboliczne, wyrażające dziewczęcą [niewinność, rzadko jednak tak ostro potępiano wtedy w kazaniach nie winną radość tańca. 98 99 DOJRZEWANIE BUNTOWNIKA AWANS W ZAKONIE 6. Pielgrzymka do Pięknej Marii w Ratyzbonie Obowiązki zakonne spełniał Luter z żelazną dyscypliną, którą stosował zarówno wobec siebie, jak i wobec braci poddanych jego nadzorowi. Dokładnie odprawiał modlitwy, przez siedem godzin w różnych porach doby, a kiedy zdarzyły mu się zaległości, spowodowane wykonywaniem poza klasztorem różnych poleceń, starał sieje nadrobić, aż do fizycznego wyczerpania; ku zdziwieniu konfratrów, którzy rzadko traktowali to aż tak dokładnie. Wybrano go zastępcą przeora i prowincjałem, do którego należało wizytowanie tuzina innych klasztorów, a jego wizytacji najpewniej się obawiano. Rozgłos, sięgający daleko poza mury klasztoru, wywołało jego kazanie w Gotha; ostro bowiem osądził w nim przywary zakonników, ich ciągłe donosicielstwo, które w stosunku do współbraci uprawiali zadufani w swej pysze „mali święci". Wkrótce potem pisał do przyjaciela: „Do mojej pracy potrzebuję dwóch skrybów albo kancelistów. W ciągu dnia prawie bez przerwy redaguję listy [...], jestem kaznodzieją klasztornym, lektorem przy posiłkach, na dniach zostanę powołany do głoszenia kazań w kościele parafialnym, nadzoruję naukę studentów, jestem prowincjałem, a znaczy to tyle, co być przeorem jedenastu klasztorów, inspektorem naszych stawów rybnych koło Litzkau, obrońcą w sprawie herzberskich zakonników w Tor-gau. Wykładam studentom o św. Pawle, zbieram materiały na temat Księgi Psalmów, a wszystko to niezależnie od głównej pracy, o której już mówiłem — pisania listów. Rzadko pozostaje mi czas, by odprawi ć moje godzinki czy mszę św. przy wszystkich tych pokusach ciała, świata i szatana. Widzisz więc, jak tutaj próżnuję." A jeszcze do tego znów nadciąga wciąż grożąca zaraza. Radzono mu, by przed nią uciekł