ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Balon, nad którym znęcał się Bubeldor, pękł. — Cholera — mruknął czarodziej i sięgnął po następny. -Większość z nas młodszych wkręciła się do różnych armii w poszukiwaniu zajęcia. Uważaliśmy się za neutralnych obserwatorów i dokładaliśmy wszelkich starań, by nikomu nie zaszkodzić. Nauczyłem się bardzo szybko posługiwać Czarem Zapomnienia, a także Odchylaczem Pocisków i Udawaniem Trupa. Jeśli polubiłem któregoś z biedaków, proponowałem, że rzucę zaklęcie Nibytrupa tak, by wszyscy wzięli go za martwego, a potem teleportuję w jakieś miłe miejsce, w którym będzie mógł żyć do końca wojny. Wiem, że Grundelbor robił to samo dla Niemców - regularnie posyłaliśmy sobie pancerne sowy. Po paru miesiącach widzieliśmy już wyraźnie, co się stanie. Nic nie zostanie rozstrzygnięte, mnóstwo ludzi zginie - głównie Gumoli, ale też kilku czarodziejów - a cały świat wyjdzie na tym jak najgorzej. W owych czasach jednak pokładałem znacznie większą wiarę w przyzwoitość i wrodzoną dobroć Gumolstwa niż teraz. Podobnie Grundelbor. Napisał do mnie, że wierzy święcie, że gdyby tylko nastąpiła przerwa w tym idiotyzmie, Gu-mole zrozumieją bezsens całego przedsięwzięcia i przestaną się zabijać. Przecież nikt nie chce umrzeć. Wraz z Grun-delborem opracowaliśmy plan. Po pierwsze, postaramy się trafić w to samo miejsce. Następnie o z góry ustalonej porze zaczniemy wymachiwać białymi flagami z naszych okopów 274 oszalały. Tradycja magiczna każe ludziom, by rządzili się sami, a nie podążali za obwieszonym medalami łajdakiem. Dlatego właśnie Terry Vielokont jest uważany za niebezpiecznego dziwaka. Balon, nad którym znęcał się Bubeldor, pękł. - Cholera - mruknął czarodziej i sięgnął po następny. -Większość z nas młodszych wkręciła się do różnych armii w poszukiwaniu zajęcia. Uważaliśmy się za neutralnych obserwatorów i dokładaliśmy wszelkich starań, by nikomu nie zaszkodzić. Nauczyłem się bardzo szybko posługiwać Czarem Zapomnienia, a także Odchylaczem Pocisków i Udawaniem Trupa. Jeśli polubiłem któregoś z biedaków, proponowałem, że rzucę zaklęcie Nibytrupa tak, by wszyscy wzięli go za martwego, a potem teleportuję w jakieś miłe miejsce, w którym będzie mógł żyć do końca wojny. Wiem, że Grundelbor robił to samo dla Niemców — regularnie posyłaliśmy sobie pancerne sowy. Po paru miesiącach widzieliśmy już wyraźnie, co się stanie. Nic nie zostanie rozstrzygnięte, mnóstwo ludzi zginie - głównie Gumoli, ale też kilku czarodziejów - a cały świat wyjdzie na tym jak najgorzej. W owych czasach jednak pokładałem znacznie większą wiarę w przyzwoitość i wrodzoną dobroć Gumolstwa niż teraz. Podobnie Grundelbor. Napisał do mnie, że wierzy święcie, że gdyby tylko nastąpiła przerwa w tym idiotyzmie, Gu-mole zrozumieją bezsens całego przedsięwzięcia i przestaną się zabijać. Przecież nikt nie chce umrzeć. Wraz z Grun-delborem opracowaliśmy plan. Po pierwsze, postaramy się trafić w to samo miejsce. Następnie o z góry ustalonej porze zaczniemy wymachiwać białymi flagami z naszych okopów 274 i wyjdziemy. Potem uściśniemy sobie dłonie, zaczniemy wymieniać się papierosami — może nawet zatańczymy przyjacielskiego walca. Pozostali żołnierze na ten widok przestaną walczyć, zaczną się śmiać i nastanie pokój. A kiedy raz się zacznie, z pewnością ogarnie całą resztę. Logiczne, prawda? Udało nam się. Nazwali to Świątecznym Rozejmem. Wierz mi, nie było łatwo, jeden snajper posłał w moją stronę co najmniej dziesięć strzałów. „Przepraszam, biała flaga!" - krzyczałem. W końcu Grundelbor rzucił w niego granatem. To takie podobne do Gumoli: ustalić ścisłe zasady, a potem je łamać, kiedy im przyjdzie ochota. To pierwsza rzecz, jakiej uczysz się w świecie magii: te same reguły obowiązują wszystkich. Już wtedy powinniśmy byli zrozumieć. Owszem, nastał pokój, lecz po nowym roku wojna powróciła. Nie potrafiłem tego pojąć — najwyraźniej ci Gumole chcieli zabijać się nawzajem. Wstrząśnięci, wraz z Grundelborem i większością czarodziejów i czarownic naszego pokolenia zmieniliśmy zdanie i zapragnęliśmy przenieść się jak najdalej od tych krwiożerczych durniów. Niestety, nie mieliśmy większości - mieszane małżeństwa to potężna siła — i musieliśmy pójść na kompromis. Magiczny lud pozostał wśród Gumoli, ale w sekrecie. Tak właśnie przeżyłem większość mego życia. Nie było to idealne rozwiązanie, choć działało całkiem nieźle, stworzyło wiele miejsc pracy - całe Ministerstwo Magiczności. Czarodzieje prosperowali w ukryciu. Chcę też wierzyć, iż zyskali na tym również Gumole: ostatecznie magiczny lud potrzebował jakiegoś zajęcia, gdy przywołał już śniadanie i wyszorował kociołek. Większość najznamienitszych artystów 275 i myślicieli tego świata to byli magowie. Nie przypuszczasz chyba, że Andy Warhol nie używał czarów? Za każdym razem, gdy sprzedawał kolejną puszkę zupy za miliony, myśleliśmy sobie: z pewnością Gumole się połapią