ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

— Po co ta ironia — powiedział Robin. — Cholernie trudno być naturalnym, kiedy gapi się na ciebie czerwone oko kamery. — A na czym, według ciebie, polega moja praca? — zapytała. Przytulił ją i odrzekł: — Ty, moja piękna, pozujesz pięćdziesiąt razy do jednej fotki, aż dostaną jedno ujęcie, na którym wyglądasz jak anioł, którym w istocie jesteś. A jeśli się nie uda — pozostaje retusz i inne bajery. Amandę zastanowiły jego słowa. Jeśli zdoła nakręcić dobrą reklamówkę telewizyjną, może Robin naprawdę zacznie ją szanować. Podzieliła się swoim pomysłem z Nickiem Longworthem, który jednak skwitował to śmiechem. — Doskonale, tylko weź, z łaski swojej, pod uwagę dwie sprawy. Po pierwsze: nie umiesz mówić, bo to zupełnie odrębny talent. Po drugie: nie możesz wystąpić w scenie zbiorowej, bo do tego się bierze dziewczyny z mniejszym doświadczeniem. Zakontraktowałem ostatnio trzy do reklamy piwa. Tak więc mogłabyś jedynie sprzedawać jakiś luksusowy towar, ale takie zlecenia nie spadają z nieba, a poza tym klienci szukają zwykle modelek w typie hollywoodzkim, które jednocześnie potrafią przekonująco mówić. W Wigilię Bożego Narodzenia przystroili choinkę w jej mieszkaniu i wymienili się prezentami. Dostała od Robina maleńki i bardzo piękny zegarek, pozbawiony jednak ozdoby choćby w postaci mikroskopijnego brylancika; Amanda z trudem zdołała ukryć rozczarowanie. Dla Robina przygotowała smukłą złotą papierośnicę, opatrzoną faksymile jego podpisu. W drodze powrotnej do domu na przedświątecznego drinka wpadł Jerry; przywiózł butelkę szampana i nadmuchiwaną zabawkę dla Lesera. Kiedy wieczorem szli do łóżka, kot — wraz z zabawką — postanowił dotrzymać im towarzystwa. Amanda wzięła go na ręce i ruszyła w stronę salonu, Robin jednak powiedział: — Niech zostanie, w końcu jest Wigilia. — Potem poklepał się w czoło i dodał: — Ach, zapomniałem o czymś. — Z kieszeni zawieszonej na krześle marynarki wyjął płaskie pudełko, i ze słowami: — Wesołych Świąt, Leser — cisnął je na łóżko. 73 BEZ ZOBOWIĄZAŃ Otworzywszy pudełko, Amanda znalazła w nim czarną obróżkę z miękkiej skóry — miała srebrne dzwoneczki i małą srebrną plakietkę z wygrawerowanym imieniem kota. Amanda zarzuciła ramiona na szyję Robina i przytuliła go ze wszystkich sił. — Ty naprawdę lubisz Lesera... Wybuchł śmiechem. — Jasne, że lubię. Tylko nie przepadam, jak się do mnie podkrada. Te cholerne dzwoneczki będą mnie ostrzegać. — Zaczął ją całować i już po chwili, zajęci sobą, nawet nie słyszeli srebrzystego brzęku, jaki towarzyszył wzgardliwej rejteradzie kota. Rozdział dziewiąty W styczniu na telewizyjnej kolumnie „New York Timesa" omówiono nowości programowe, które pojawią się na antenie w lutym. Dan uśmiechnął się z satysfakcją widząc, że największą uwagę skupił na sobie Show Christiego Lane'a. Przeharował całe lato i dosłownie wycisnął z Christiego przyzwoitego pilota. Kiedy Gregory obejrzał program i dał mu zielone światło, Dan przestał wreszcie brać środki uspokajające. Postanowił, że dzisiaj to obleje i mimo woli pomyślał przy tym o Ethel. Może popełnił błąd, delegując ją do Show Christiego Lane'd> Ale, do jasnej cholery, musiał się jej jakoś zrewanżować. W łóżku nie miała sobie równych. Nowa robota wprawiła ją w ekstazę. Wiedział, że nie chodzi jej o te dwadzieścia pięć dolarów tygodniowo ekstra, lecz możliwość regularnego zaliczania gwiazdorów, występujących gościnnie w programie. Cóż, on sam nie był w stanie rżnąć się z tą nimfomanką częściej niż dwa razy w tygodniu... jeśli więc chce w nadgodzinach podkładać się facetom z Hollywood, nie będzie miał nic przeciwko temu. Może cholerna dziwka zapomni wreszcie o tym swoim refrenie: „Weź mnie do Ť21ť"? Dziwne, że Ethel nie okazywała najmniejszych miłosnych skłonności do Christiego Lane'a. Utrzymywała, że facet przyprawia ją o dreszcze. „Jest taki trupioblady — mawiała — że przypomina mi kaczy kuper". Od tej chwili za plecami Lane'a używała wobec niego inicjałów K.K. Promieniejąc samozadowoleniem Dan rozparł się w fotelu. Teraz musi tylko poczekać do lutego, żeby rzucić na stół swojego asa atutowego. Załatwił, że sponsorowanie programu wzięła na siebie firma Alwayso, dobrał Christiemu współwykonawców, korespondujących z jego wizerunkiem pana Przeciętniaka — piosenkarkę o pospolitym wyglądzie i przaśnego konferansjera — a wreszcie zapewnił cotygodniowy gościnny występ gwiazdy, która doda całości 75 BEZ ZOBOWIĄZAŃ szczyptę blasku. Producentem programu został Artie Rylander, który w latach pięćdziesiątych zdobył renomę jako specjalista od imprez robionych na żywo. Reklamy, dzięki zgodzie Alwayso, również miały iść na żywo. Idealny układ, pomyślał Dan: piękna dziewczyna w reklamówce będzie stanowić doskonały kontrast dla familijnej, prostej formuły programu. W tej chwili w biurze Jerry'ego tłoczą się zapewne wszystkie piękne modelki z miasta. Jerry zamierzał dawać do pokazu wygłaszany męskim głosem komentarz zza kadru, a poza tym trzymać się tylko jednej dziewczyny. Problem polegał na tym, którą wybrać. Dan uśmiechnął się pod nosem. Skazany od miesięcy na towarzystwo Christiego Lane'a, jego akolitów oraz Siga, Howiego i Artiego Rylandera, chciałby mieć tylko takie kłopoty, jakie stwarza biuro, wypełnione pięknymi dziewczynami. W gruncie rzeczy, jedyny problem Jerry'ego stanowiła Amanda. Ze swą zimną nordycką urodą i gęstymi jasnymi włosami była najlepszą kandydatką dla reklamowania produktów Alwayso — zresztą w ciągu minionego roku robiła to w magazynach ilustrowanych — i Jerry bardzo chciał zatrudnić ją w programie. Nie wiedział tylko, jak przyjmie to Robin... Czy powie: „Co, do-cholery, robisz? Chcesz mi wleźć do mojego ogródka?", czy może: „To było cholernie miłe z twojej strony, Jerry, doceniam". Nagle znienawidził się za te rozważania. Do diabła, problem powinien polegać na tym, kto jest najlepszy do tej pracy, nie zaś na tym, jakie odczucia będzie żywił Robin. Zagapił się na zdobiące biurko zdjęcie Mary i dzieciaków. Czy w jego stosunku do Robina jest coś nienormalnego? Bzdura! Nie pożąda Robina seksualnie; po prostu go lubi i lubi z nim przebywać. Tylko dlaczego to lubi? Niekiedy Robin traktował go z taką samą wielkopańską jowialnością, jaką zaszczycał Carmen, barmankę z Lancera; czasem nieomal go lekceważył..