Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Ale przedtem jeszcze, gdzie jest pani de la Motte? Chciałem właśnie zapytać o to, Najjaśniejsza Pani. Przepraszam, ale zdaje mi się, że tylko pana pytać można o panią de la Motte. Tylko mnie? Dlaczego? Nie pragnę pańskiej spowiedzi, kardynale, lecz chciałam mówić z panią de la Motte. Posyłałam po nią dziesięć razy i pozostałam bez wieści; przyznasz pan, że takie nagle zniknięcie jest dziwne I mnie zadziwiło to zniknięcie. Kazałem prosić do siebie panią de la Motte i też zostałem bez wiadomości. Więc zostawmy hrabinę, a mówmy o nas. O, nie, Najjaśniejsza Pani, mówmy najpierw o niej, gdyż ogarnęły mię pewne bolesne wątpliwości. Czyżby Wasza Królewska Mość wyrzucała mi jakieś awanse wobec hrabiny? Niczego jeszcze nie wyrzucałam panu, książę ale cierpliwości! Och, Najjaśniejsza Pani, bo podobne podejrzenia wyjaśniałyby ową drażliwość twej duszy. Rozpaczając, mógłbym jednak pojąć ową dziwną surowość, z jaką mnie karzesz. Ot i znowu przestajemy się rozumieć. Plączesz coś, kardynale. Mieliśmy wyjaśnić sprawę, a nie zaciemniać jej. Do rzeczy! Najjaśniejsza Pani! zawołał kardynał, złożywszy błagalnie ręce i stając przed królową. Zrób mi tę łaskę nie zmieniaj tematu rozmowy: dwa słowa tylko, a zrozumielibyśmy się! Doprawdy, panie, mówisz obcym dla mnie językiem. Wróćmy do francuskiego, proszę. Gdzie jest naszyjnik, który zwróciłam jubilerom? Naszyjnik, który Wasza. Królewska Mość zwróciła jubilerom? No tak, co z nim zrobiłeś. Ależ ja nic nie wiem! To chyba proste: pani de la Motte wzięła naszyjnik, aby oddać go w moim imieniu; jubilerzy twierdzą, że go nie odebrali. W rękach moich znajduje się pokwitowanie odbioru; jubilerzy twierdzą, że podpis jest sfałszowany. Pani de la Motte mogłaby wszystko wytłumaczyć ale nie można jej znaleźć, trzeba więc uciec się do dedukcji. Pani de la Motte chciała oddać naszyjnik, pan zaś, który w swej życzliwości uparłeś się kupić go dla mnie, pan, który sam mi go przyniosłeś proponując, że za mnie zapłacisz A Wasza Królewska Mość stanowczo odrzuciła moją propozycję rzekł kardynał westchnąwszy. No, tak. Pan więc, który obstawałeś w postanowieniu, że naszyjnik musi być moim, nie zwróciłeś go jubilerom, aby mi oddać go przy sposobności. Pani de la Motte była uległa, choć wiedziała, że obrzydł już mi i że nie mogąc zań zapłacić, nie chcę zatrzymać go; widocznie spiskowała wraz z panem w swej gorliwości, dziś zaś obawia się mego gniewu i nie pokazuje się wcale. Czyż nie tak było? Czyż niedobrze odtworzyłam tę ciemną historię? Pozwól, że zarzucę ci lekkomyślność i i nieposłuszeństwo Zresztą na tym skończy się reprymenda. Przyrzekam również wybaczyć pani de la Motte, niech opuści miejsce pokuty. Ale, na miłość boską, mów jasno, książę, proszę cię. Bo wyjaśnić potrzeba wszystko. Nie chcę, aby jakikolwiek cień padał na moje życie. Nie chcę, rozumiesz pan? Królowa mówiła tak żywo i tak dobitnie, że kardynał nie mógł ani nie śmiał przerwać. Dopiero, gdy skończyła, odparł tłumiąc westchnienie: Najjaśniejsza Pani, odpowiem teraz na wszystkie jej domysły. Nie mogłem trwać w postanowieniu, aby naszyjnik do pani powrócił, gdyż byłem przekonany, że znajduje się w jej rękach. Nie spiskowałem wcale z panią de la Motte w kwestii naszyjnika; nie mam naszyjnika, tak samo jak nie mają go jubilerzy, tak samo, jak pani go nie masz. Ależ to niemożliwe! zawołała przerażona królowa. Nie masz pan naszyjnika? Nie mam, Najjaśniejsza Pani. Nie doradzałeś hrabinie de la Motte, żeby nie oddawała?. Bynajmniej, Najjaśniejsza Pani. Pan jej nie ukryłeś? Nie, Najjaśniejsza Pani. A jakże pan tłumaczysz sobie to całe zajście? Zmuszony jestem przyznać, że nie tłumaczę go sobie wcale. Zresztą nie po raz pierwszy skarżę się królowej, że mnie nie rozumie. Kiedyś pan się skarżył? Nie przypominam sobie. Bądź łaskawa, pani i racz odczytać w pamięci moje listy. Pańskie listy? zapytała zdziwiona królowa. Czy pisywałeś pan do mnie? Zbyt rzadko, aby wyjawić wszystko, co miałem w sercu. Królowa wstała. Zdaje mi się, że oszukujemy się oboje; skończmy te żarty. Co pan mówi o jakichś listach? Jakie listy? I co pan masz na sercu czy w sercu, bo nie wiem, jakeś pan powiedział? Boże mój! Czyżbym zbyt głośno wyjawił tajemnicę mej duszy? Jaką tajemnicą? Czy pan jesteś przy zdrowych zmysłach, kardynale? Pani! Bez wykrętów. Mówisz pan jak człowiek, który pragnie zastawić pułapkę lub chce mnie zawstydzić przy świadkach. Przysięgam, Najjaśniejsza Pani, że nic nie powiedziałem, ale czy rzeczywiście ktoś nas słyszy? Nikt absolutnie. Wytłumacz się więc, kardynale, jeśli jesteś przy zdrowych zmysłach, udowodnij. O Pani! Czemu tu nie ma hrabiny de la Motte, ona by mi pomogła ona, nasza przyjaciółka obudzić, jeśli nie przywiązanie Waszej Królewskiej Mości, to przynajmniej pamięć. Nasza przyjaciółka? Przywiązanie moje? Moja pamięć? Tracę głowę! Najjaśniejsza Pani, błagam cię obruszył się kardynał dotknięty cierpkością głosu królowej. Błagam cię, oszczędzaj mnie. Wolno ci nie kochać już, lecz nie obrażaj. Boże mój! zawołała blednąc królowa. Boże!.. Co ten człowiek mówi? Dobrze więc zaczął znowu kardynał de Rohan rozjątrzając się coraz bardziej dobrze, sądzę, że byłem dość dyskretny i dość ostrożny, żeby inaczej się ze mną obchodzić. Czy winy, które wyrzucam ci, są lekkie? Ale, po co powtarzam się! Powinienem wiedzieć, że kiedy królowa mówi nie chcę już, jest to prawo równie nie do obalenia, jak kiedy kobieta mówi chcę. Królowa jęknęła i chwyciła gwałtownie kardynała za koronkowy mankiet. Powtórz pan zawołała głosem załamującym się