ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Chłopiec przyjrzał mu się uważnie przez chwilę, zupełnie już rozbudzony. - Jakich badań? - Wiesz chyba, że twoje zakażenie to niezwykły przypadek, prawda? Musimy zachować jak największą ostrożność. - Doktor Lloyd powiedział, że miałem mnóstwo szczęścia - odparł Turnbull, patrząc na swoją rękę. - Czy... Czy wyjaśnił, dlaczego? Na czym polegało twoje szczęście? Chłopiec zmrużył oczy. Zdawał się zastanawiać przez chwilę. - No, wiem, że infekcja była naprawdę paskudna - odparł. - Doktor Wingate, mój stały lekarz, chyba bardzo się tym przejął. Miałem rękę spuchniętą jak 234 bania, piekielnie mnie bolała. Naprawdę koszmarnie. Wy jednak macie tu dostęp do wszystkich bajerów, prawda? Ziewnął. Ford uśmiechnął się dumnie. Najwidoczniej nikt nie wspominał chłopcu o grożącej mu amputacji. Wingate prawdopodobnie nie miał dosyć hartu ducha, żeby o tym mówić albo nie mógł... Policjantowi Denny'emu dla odmiany nic nie zostało oszczędzone: amputowano mu nogę, a mimo to umarł wskutek infekcji, której - tak przynajmniej się wydawało - nic nie mogło powstrzymać. Forda znów ogarnął gniew. Denny był ciężko pracującym, porządnym człowiekiem, z rodziną i przyjaciółmi. Mimo to dopuszczono do jego śmierci. - Posłuchaj, Edwardzie. Czy doktor Lloyd tłumaczył ci dokładnie, na czym polega twoje leczenie? Czy wyjaśnił ci, co robi? - Mniej więcej. Mojej mamie również. Musiała podpisać jakieś... zrzeczenie się roszczeń. Właściwie w ogóle tego nie czytałem. Nie miałem wtedy najlepszej formy. - Przypominasz sobie cokolwiek? - Chodziło o jakieś eksperymentalne leczenie, prawda? O jakiś nowy środek. - Właśnie - przytaknął Ford. Turnbull uśmiechnął się. Był silnym, przystojnym, młodym chłopcem, pewnym siebie i marzącym o roztaczającej się przed nim wspaniałej przyszłości. - Można chyba powiedzieć, że zrobiono ze mnie świnkę doświadczalną. Prawdę mówiąc, jestem zdziwiony, że mama się na to zgodziła. Nie jest skora do ryzyka, jeżeli chodzi o dzieci. - Edwardzie, kiedy po raz ostatni podano ci ten lek? Turnbull odkaszlnął. - Wciąż go dostaję. Trzy razy dziennie. Dokładnie tego pilnują. - W jego oczach pojawił się błysk niepokoju. - Czy coś się stało? Wszystko w porządku, prawda? - Tak, oczywiście. Powiedziałbym, że bardzo szybko dochodzisz do zdrowia. Zdumiewająco szybko. - Opuchlizna już niemal znikła, ale ręka wciąż mnie boli i od czasu do czasu mam skurcze. Ogólnie jednak czuję się o wiele lepiej. - Doskonale. Powiedz mi jeszcze, kto ci podaje ten lek? Wiesz, gdzie jest przechowywany? - Trzy razy dziennie przychodzi pielęgniarka i... Chwileczkę. - Turnbull ni wał i poprawił się na łóżku.- Chce pan wiedzieć, gdzie jest przechowywany? I'Ť) co? - Najwyraźniej przestawała mu się podobać ta rozmowa. - Kim pan jest? Sięgnął po przycisk, ale Ford znowu go odsunął, jeszcze dalej. Posłuchaj, nie mam czasu ci wyjaśniać... Kim pan jest, do diabła? - Chłopak był coraz bardziej zaniepokojony. -< /ego pan chce? Wysłuchaj mnie! Muszę zdobyć lek, który dostałeś, i to natychmiast. Umie-i i li ludzie, a lekarstwo, które ocaliło twoją rękę, może uratować im życie. To ich i dyna szansa. Nawet pan tu nie pracuje, prawda? 235 - A co to za różnica? Mówię prawdę. Ludzie giną, bo istnienie tego leku jest ukrywane. - Chryste, nie wierzę nawet, że jest pan lekarzem. Co z pana za gość, jakiś... - Oczywiście, że jestem lekarzem. - Ford sięgnął do torby i wyjął pistolet. -Oto mój dyplom. -Jezu Chryste! Rozległo się zdecydowane stukanie do drzwi i stłumiony głos z korytarza: - Wszystko w porządku, proszę pana? Ford przyłożył chłopakowi lufę do skroni. - Wszystko w porządku - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Powtórz to! - Nic mi nie jest! - zawołał Turnbull. - W porządku! Ford włączył telewizor za pomocą pilota: kowboje w tkanych koszulach prażyli do siebie zza koryt na wodę i kół krytych wozów. Zwiększył głośność. - Przykro mi, że tak wyszło, ale brakuje mi czasu - rzekł, cofając się o krok. - Powiedział mi, że sam pan do niego dzwonił w sprawie konsultacji. Chyba mówił coś o dysfagii. Nie pamiętam dobrze, ale w każdym razie twierdził, że to bardzo poważne. - Recepcjonistka zarumieniła się, gdy w głosie jej rozmówcy niedowierzanie przerodziło się w gniew. Okazało się, że dysfagia, czyli zaburzenia połykania - to zwykły objaw przy zapaleniu gardła. - Oczywiście, panie doktorze. Tak, tak, natychmiast. Bardzo przepraszam. Tak, dobrze... Doktor Lloyd rozłączył się. Recepcjonistka natychmiast wybrała kolejny numer, składający się zaledwie z czterech cyfr. - Halo? Ochrona? Tu Lauren Heller. Chyba mamy problem. - Pewnie - powiedział Turnbull. - Pewnie. Co pan każe. - Powiedz mi tylko... - Są w tej szafce, na dole. Wszystkie moje leki są tutaj