ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

— Ostrze jest z brązu, złamie się. Trzonek może i dobry, ale ta jaskrawa farba może ukrywać wady. Rob zwrócił tandetną broń. Kiedy na wiosnę wyruszyli wzdłuż wybrzeża. Rob szukał w portach Hiszpanów, najlepsza bowiem stalowa broń po- chodziła z Hiszpanii. Skręcili jednak w głąb lądu, zanim udało mu się coś kupić. Czerwiec zastał ich w Northumberlandzie. W Blyth, miejscowości, której nazwa oznacza radość, spotkało ich coś przeciwnego: pewnego ranka obudzili się i ujrzeli martwego Incitatusa leżącego na ziemi. Rob stojąc nad nim z żalem patrzył na zdechłego konia. Balwierz zaś dawał wyraz swym uczuciom klnąc. — Może to z jakiejś choroby? — snuł domysły Rob. 126 Balwierz wzruszył ramionami. — Wczoraj nic tego nie zapowiadało. Był po prostu stary. Kupiłem go dawno temu, a już wtedy miał ładnych parę lat. Rob pół dnia poświęcił na wykopanie wielkiego dołu, ponieważ nie chcieli, by Incitatusa rozszarpały psy i kruki. Kiedy on zajmował się pochówkiem konia, Balwierz wybrał się na poszukiwanie następcy. Zajęło mu to cały dzień i kosztowało drogo, lecz koń był dla nich sprawą najważniejszą. Kupił w końcu kasztanowatą kobyłkę ze strzałką na czole, trzyletnią, a więc jeszcze nie w pełni wyrośniętą. — Jej też damy na imię Incitatus? — zapytał. Rob jednak pokręcił głową. Wobec tego nazywali ją po prostu Kobyłą. Miała miękki chód, ale zaraz pierwszego ranka zgubiła podkowę, wrócili więc do Blyth po nową. Kowal nazywał się Durman Moulton i zastali go przy wykańczaniu miecza, na którego widok oczy im rozbłysły. — Ile? — zapytał Rob, zbyt ochoczo jak na wyobrażenia Balwierza o zasadach targowania ceny. — Już sprzedany — powiedział rzemieślnik, lecz pozwolił im wziąć broń do ręki i sprawdzić, jaki jest wyważony. Był to szeroki miecz angielski, bez żadnych ozdób, ostry, pewny i pięknej roboty. Gdyby Balwierz był młodszy i nie tak mądry, kusiłoby go, by podkupić kowala. — Ile byście chcieli za dokładnie taki sam i sztylet do pary? — zagadnął Rob i kowal wymienił kwotę przewyższającą jego roczne zarobki. — I połowę musicie zapłacić zaraz, jeżeli zamówicie — zastrzegł Moulton. Rob poszedł do wozu i wrócił z mieszkiem, z którego natychmiast wypłacił pieniądze. — Wrócimy w ciągu roku odebrać broń i dopłacimy różnicę — powiedział, a kowal kiwnął głową i zapewnił, że miecz i sztylet będą gotowe. Pomimo straty Incitatusa rok mieli pomyślny, lecz kiedy zbliżał się do końca. Rob zażądał jednej szóstej zysków. — Jedna szósta moich dochodów! Szczeniakowi, co nie ma nawet osiemnastu lat? — Balwierz rozsierdził się nie na żarty, ale Rob spokojnie przyjął jego wybuch, nic więcej nie mówiąc. Termin wygaśnięcia ich rocznej umowy nadciągał nieubłaganie i teraz kłopot miał Balwierz, w pełni świadom, jak dalece 127 poprawiła się jego sytuacja dzięki terminatorowi. We wsi Sempringham usłyszał, jak jedna z chorych szepcze znajomej: — Stań w kolejce do młodego balwierza, podobno za zasłoną kładzie ręce na chorych. Mówią, że jego dotknięcie leczy. Mówią, że sprzedaje nic nie wartą driakiew, przypomniał sobie kwaśno Balwierz. Nie martwiło go, że przed zasłoną młodego ustawiają się dłuższe kolejki. Ba, dla pracodawcy Rob był żyłą złota, toteż przełamał się wreszcie i zaproponował: — Jedna ósma dla ciebie. Choć niechętnie, ustąpiłby do jednej szóstej, lecz ku jego uldze Rob kiwnął głową i powiedział: — Jedna ósma to godziwa część zysku. Staruch narodził się w głowie Balwierza. Zawsze starając się urozmaicić występy, wymyślił starego rozpustnika, który wypija driakiew, po czym ugania się za każdą spotkaną kobietą. — I ty musisz go zagrać — oświadczył Robowi. — Jestem za wysoki. I za młody. — Nie. Zagrasz go — uparł się Balwierz. — Ja jestem taki gruby, że każdy mnie rozpozna, wystarczy spojrzeć. Obaj długo przyglądali się starcom, studiowali, jak się poruszają stękając, jak się ubierają, podsłuchiwali ich rozmowy. — Wyobraź sobie, jak to musi być, gdy człowiek czuje, że życie z niego uchodzi — powiedział Balwierz. — Tobie na razie się zdaje, że przy kobiecie zawsze ci będzie twardniał. Ale pomyśl, że jak się zestarzejesz, nie będziesz do tego zdolny. Sporządzili siwą perukę i siwe wąsy. Nie byli w stanie zrobić staruchowi zmarszczek, lecz szminkami tak pomalowali Robowi twarz, żeby wyglądała jak stara wysuszona skóra, ogorzała przez długie lata przebywania na słońcu i wietrze. Rob nauczył się garbić i kuśtykać pociągając prawą nogą, a mówił cieńszym, drżącym głosem, jakby wiecznie czegoś się bał. Staruch, ubrany w wytarty kaftan, pierwszy raz wystąpił w Tadcaster, gdy Balwierz zachwalał odrodzeńcze działanie dria-kwi. Wlokąc się z wysiłkiem, przydreptał do ławy i kupił flaszkę. — Pewnikiem stary głupiec ze mnie i to tylko strata pieniędzy — oznajmił skrzeczącym głosem. Z pewnym trudem otworzywszy flaszeczkę, wypił duszkiem cały lek, ślimaczym krokiem cofnął się i stanął przy pouczonej już, co ma robić, i opłaconej dziewce z gospody. 128 — O, ładna jesteś — westchnął, a dziewczyna prędko odwróciła wzrok, jakby zmieszana. — Zrobisz mi przysługę, milutka? — Jeżeli potrafię... — Przyłóż mi tylko rękę do twarzy. Miękką, ciepłą rączkę do policzka starego. Aaach — westchnął, gdy nieśmiało spełniła jego prośbę, po czym przymknął oczy i ucałował jej palce