ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

— To mi wygląda poważnie — stwierdził i pocałował Kate. — To jest poważne... To cena za to, że wyrolowałeś mnie w święta. — Gdybym wiedział z góry, że będę musiał ją zapłacić, wróciłbym do domu wcześniej — wyszeptał, wślizgując się wraz z Kate do łóżka. — Możesz ją płacić, kiedy tylko zapragniesz, Joe — odparła i zaczęła całować go wszędzie tam, gdzie lubił najbardziej. — Przypomnij mi o tym następnym razem... Spędzili cudownego sylwestra. ROZDZIAŁ XX Po roku ich małżeństwa, w 1954, życie Joego i Kate biegło ustalonym trybem: on rzadko bywał w domu, ona tkwiła w nim nieustannie z dziećmi. Aby zabić jakoś czas, zaangażowała się w działalność charytatywną, Joe zaś znalazł dla niej jeszcze jedno zajęcie: wychodząc z założenia, że spędza w Kalifornii niemal tyle czasu, ile w Nowym Jorku, postanowił kupić w Los Angeles dom, którego urządzanie, jak sądził, dostarczy Kate rozrywki. Znaleźli w Bel Air piękną rezydencję i zatrudnili architekta wnętrz, a kiedy tylko wraz z Kate zabrał się do dzieła, Joe znowu wyruszył na szlak, tym razem do Europy. Organizował teraz połączenia z Włochami i Hiszpanią, najczęściej więc przebywał Rzymie i Madrycie, choć nie omijał również Londynu i Paryża; co najmniej raz w miesiącu wpadał do Los Angeles, ale na szczęście nie musiał już latać nieustannie do Azji. Kate żyła w przekonaniu, iż w każdej chwili są na dwóch przeciwnych krańcach globu. Raz czy dwa razy spotkała się z nim w Londynie, odwiedziła go w Rzymie i Madrycie, spędziła z nim cudowny tydzień w Paryżu, przy okazji jednak każdej z tych wypraw nękały ją wyrzuty sumienia, że zostawia dzieci. Tak jak Joe miotał się samolotami pomiędzy najrozmaitszymi punktami kuli ziemskiej, tak Kate miotała się pomiędzy nim a dziećmi. Będąc przy nich, zadręczała się, że jest daleko od Joego; będąc z Joem — cierpiała z powodu rozłąki z Reedem i Stephanie. Urządzanie domu w Bel Air istomie dawało jej wiele radości, ilekroć jednak zjawiała się w Kalifornii, Joe akurat przebywał w Europie. Wpadał do Los Angeles z reguły wtedy,kiedy Kate wracała do Nowego Jorku. Przypominało to zabawę w ciuciubabkę. Dom — przytulny, wygodny i elegancki — był gotowy we wrześniu. Zachwycony nim Joe rozgłaszał wszem wobec, jak wspaniale spisała się Kate, a nawet zachęcał ją, by w wolnych chwilach zajęła się dekoracją wnętrz na większą skalę, nie chciała jednak podejmować żadnych zobowiązań, które mogłyby ograniczyć jej możliwość spotkań z Joem przy każdej nadarzającej się okazji. Wierzyła, że tylko w ten sposób zdoła sprawić, by ich małżeństwo nie stało się fikcją. Prawie cały październik, co należało do rzadkości, Joc spędził w domu. Nie musiał gasić żadnych pożarów, musiał natomiast odbyć serię ważnych spotkań w Nowym Jorku i New Jersey. Kate rozkoszowała się jego codziennymi powrotami, choć nie umknęło jej uwadze, że mąż szybko zaczął zdradzać oznaki zniecierpliwienia, a nawet irytacji. W weekendy wiele czasu spędzał w powietrzu, którejś niedzieli zaś polecieli nawet samolotem do Bostonu, żeby odwiedzić rodziców Kate. W drodze powrotnej Joe pozwolił jej przejąć na chwilę stery; cieszyła się jak dziecko. Kiedy znów zajął się pilotowaniem, Kate postanowiła dotknąć sprawy, która chodziła jej po głowie już od dawna. Joe z reguły przebywał w domu tak krótko, że poruszanie drażliwych tematów mijało się z celem, teraz jednak dopisywało mu wyśmienite samopoczucie i Kate uznała, że może zaryzykować wypłynięcie na szerokie wody. Chciała mieć następne dziecko — z Joem. — Teraz? — wykrzyknął ze zgrozą. — Może spróbuj, z łaski swojej, nie rozbić samolotu podczas tej rozmowy, dobra? — Masz już dwoje dzieci, Kate, i aż nazbyt wielkie urwanie głowy z ich wychowywaniem — stwierdził. Istotnie, miała pełne ręce roboty z dwuletnią Stephanie i czteroletnim Reedem, który w dodatku nieustannie się dąsał, bo Andy ożenił się w czerwcu i wkrótce potem oznajmił synkowi, że będzie mieć nowego braciszka albo siostrzyczkę. Reed wcale nie był tym zachwycony. — Jesteśmy małżeństwem od półtora roku, Joe. Nie sądzisz, że najwyższy czas, aby mieć także nasze dziecko? Wyraz twarzy Joego był aż nadto wymowny: nigdy nie marzył o dzieciach, chociaż uwielbiał zarówno Reeda, jak i malenką Stephanie. Reed ze swej strony był przekonany, iż Joe potrafi czynić cuda. — Nie potrzebujemy więcej dzieci, Kate. I tak prowadzimy bardzo aktywne życie. — Ale nigdy nie miałeś własnego — powiedziała błagalnie. Od poronienia w Radcliffe marzyła nieustannie, żeby znów zajść z Joem W ciążę