ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

– Moglibyśmy... Dante skinął głową. Potraktowali to jako przyzwolenie. Ragnarok wyjął wielki nóż, który nosił w kaburze na udzie, i podszedł do dziwnych krzewów rosnących opodal. Szybkimi ruchami ściął gruby jak przegub dłoni konar i ociosał go z mchowatych wyrostków. Dosłownie kilkoma ruchami laserowego ostrza wydłubał miąższowate wnętrze rośliny nadając jej kształt niewielkiej łodzi. – Co to ma być? – zapytał przyglądający się tej dłubaninie Doom. – Pogrzeb wikingów – odparł Ragnar, nie przerywając roboty. – Wikingów? – zdziwił się Raoul. – Przecież koty nie były wikingami. – Ale byli wojownikami. – Odpowiedź nordyka była prosta i logiczna. – Zresztą, jaki inny obrządek przychodzi wam do głowy. Nie odpowiedzieli. Miniatura drakkara była gotowa w kilka minut. Niewielki maszt ozdobił żagiel z chusteczki Andrzeja. Do środka wyżłobionego kadłuba włożyli kartkę z wypisanymi nazwiskami i pseudonimami poległych. Naukowców nie ujęli na tej liście. Nawet gdyby chcieli, nie wiedzieli, jakie starcy nosili nazwiska. Zanieśli łódź nad wodę i Ragnar wszedł po pas w lazurową toń. Postawił drakkara na falującej powierzchni i posypał kadłub oraz żagiel proszkiem z flary, jaka była dodawana do wyposażenia każdego kombinezonu. Odsunął się na krok i wyciągnął zabytkową zapalniczkę. Zawsze miał słabość do zabytkowych przedmiotów. Jego replika topora budziła zainteresowanie wielu antykwariuszy, a niektóre ciuchy wprawiały w osłupienie nawet członków oddziału. Ragnar był w głębi duszy wikingiem. Szanowali to, tak jak i on szanował ich dziwactwa i przyzwyczajenia. Zapalił żagiel i popchnął półmetrową smoczą łódź na otwartą wodę. Proszek zajął się błyskawicznie, dymiąc na fioletowo. Ragnarok cofnął się do czekających na brzegu towarzyszy i razem odprowadzili wzrokiem płonący kawałek rośliny, symbolizujący łódź wikingów. Dopiero gdy kłęby dymu stopniały w wąską strużkę, odwrócili się i odeszli w głąb lądu. – Nie wydaje wam się to dziwne, że tak tu spokojnie? – zagadnął Doom. – Dlaczego? – Nie ma żadnych zwierząt, tylko te rośliny. – Pewnie wypłoszyło je nasze lądowanie – mruknął Andrzej. – To nie tak. – Dominguez zatrzymał się i wskazał na ziemię: – Tu nie ma żadnych tropów, a to znaczy, że żadna istota nie przeszła po tym skrawku ziemi od bardzo dawna. – Fakt. – Ragnarok przyjrzał się uważniej piaszczystej glebie. – Na takim podłożu ślady powinny być bardzo widoczne. – Może to niezbyt uczęszczane miejsce – Dante bagatelizował ich rozmowę, zaprzątnięty zupełnie innymi myślami. – Chefe, urodziłem się na skraju dżungli, spędziłem wiele lat polując. To idealne miejsce dla drapieżców. Tam – wskazał na prawo – jest strumień. Wodopój. Kiedy wy strugaliście łódkę, rozejrzałem się po jego brzegach. Nie ma tam śladu wypasu zwierząt. Żadnych podejść, nawet przy brodach. – Czego to dowodzi? – zainteresował się Ragnarok. – Niczego, absolutnie niczego. – Doom odruchowo podrapał się po gładkiej powierzchni hełmu, nie mogąc sięgnąć do głowy. – To po prostu nie jest normalne... *** Badania składu atmosfery i otoczenia trwały całą dobę. W tym czasie najemnicy dokonali kilkunastu wypadów w głąb lądu i znieśli setki próbek dla zespołów naukowych. Powierzchnia planety rzeczywiście wyglądała jak Raj opisywany w Biblii. Bujna roślinność, o małym stopniu toksyczności, atmosfera zbliżona do ziemskiej, o zawartości tlenu znacznie powyżej zapotrzebowania. Woda krystalicznie czysta, nawet w morzach pozbawiona słonego posmaku. Żadnych większych zwierząt, a i tych małych jak na lekarstwo. W ciągu pierwszych godzin po wylądowaniu zaobserwowali jedynie owady i szybujące wysoko skrzydlate stwory, które nazwali z braku lepszego określenia ptakami. Pierwszy etap prac badawczych polegać miał na zbadaniu otoczenia, dopiero po uzyskaniu tych wyników i porównaniu ich z danymi przekazanymi przez Flotę mieli zająć się właściwym zadaniem, czyli uaktywnieniem sond dla zbadania złóż pierwiastków ukrytych pod powierzchnią ziemi i wody. Dante siedział w sterowni orbitera paląc cygaro i obserwował na monitorach postępy prac swoich zespołów