They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

– Ale nawet niedĽwiedzie nie biegn± tak szybko – opierał się pan Brown. – Paddington na pewno doskonale wie, co robi – szepnęła pani Brown. – A nawet jak nie wie, to, na miło¶ć bosk±, siedĽ cicho. Jeżeli dojdzie do wniosku, że się niepotrzebnie wyk±pał, to nigdy nie doczekamy się końca. – Ten czarny kaptur jest bardzo długi – powiedziała pani Bird patrz±c w stronę aparatu fotograficznego. – W ogóle nie widzę Paddingtona. – Bo Paddington jest mały – wyja¶nił Jonatan. – I musiał skrócić statyw. Wszyscy siedzieli jak trusie, bez przerwy u¶miechnięci, gdy Paddington wyszedł spod czarnego kaptura. Dokonał jakich¶ skomplikowanych poprawek na przedzie aparatu, po czym oznajmił, że zaraz włoży kliszę, i znów znikn±ł pod czarn± płacht±. Nagle, ku ogólnemu zdziwieniu, aparat i statyw zaczęły się kołysać w tył i do przodu w nader niebezpieczny sposób. – Wielkie nieba! – zawołała pani Bird. – Cóż to się dzieje? – Uwaga! – krzykn±ł pan Brown. – To idzie w nasz± stronę. Wszyscy wstali i zaczęli się cofać, szeroko otwartymi oczami wpatruj±c się w aparat, który pod±żał za nimi. Ale kiedy zbliżył się do nich na odległo¶ć paru stóp, nagle stan±ł, skręcił w lewo i poszedł w stronę krzaka róży. – Chyba nic złego mu się nie stało – powiedziała zaniepokojona pani Brown. – Czy nie można by mu pomóc? – spytała pani Bird, gdy dał się słyszeć stłumiony okrzyk Paddingtona. Zanim doczekała się odpowiedzi, aparat odbił się od krzaka róży i jak strzała pomkn±ł z powrotem przez trawnik. Dwa razy okr±żył basen na ¶rodku trawnika, po czym wykonał serię skoków w górę, by wreszcie z głuchym jękiem wyl±dować na ¶rodku najpiękniejszego klombu pana Browna. – Boże drogi! – zawołał pan Brown biegn±c w stronę klombu. – Moje petunie! – Nie zawracaj głowy twoimi petuniami, Henryku! – krzyknęła na męża pani Brown. – Co z Paddingtonem? – Nic dziwnego – powiedział pan Brown, gdy schyliwszy się uniósł w górę czarn± zasłonę. – Głowa mu utkwiła w aparacie! – Ja bym był bardzo ostrożny, tato – powiedział Jonatan, kiedy pan Brown zacz±ł ci±gn±ć Paddingtona za nogi. – Bo wężyk mógł go złapać za w±sy. Pan Brown przestał ci±gn±ć i na czworakach okr±żył aparat, by przez obiektyw zajrzeć do ¶rodka. – Nic nie widzę – o¶wiadczył po chwili. – W ¶rodku jest zupełnie ciemno. Poklepał pudło aparatu – ze ¶rodka znów dobiegł cichy głos. – Masła! – krzyknęła pani Bird biegn±c co sił w nogach do kuchni. – Nie ma lepszego sposobu, jak kto¶ gdzie¶ utknie. Pani Bird ¶więcie wierzyła w masło. Już nieraz posłużyła się nim, jak Paddington w czym¶ ugrz±zł. A jednak, choć Jonatan mocno trzymał z jednej strony, a pan Brown ci±gn±ł z drugiej, dopiero po jakim¶ czasie z aparatu wynurzyła się głowa Paddingtona. Usiadł na trawie. Nacierał sobie uszy i widać było, że zupełnie się załamał. Sprawa przyjęła obrót całkiem niezgodny z planem. – Głosuję – odezwał się pan Brown, kiedy wreszcie porz±dek został przywrócony – za tym, by¶my wszystko zrobili dokładnie tak jak przedtem, tylko sznurek trzeba przywi±zać do wężyka. Wtedy Paddington będzie mógł usi±¶ć z nami i dokonać dzieła na odległo¶ć. Będzie to znacznie bezpieczniejsze. Wszyscy zgodzili się, że my¶l jest dobra. Kiedy pan Brown ustawił całe towarzystwo do zdjęcia, Paddington zaj±ł się przygotowaniem aparatu i włożeniem kliszy – tym razem miał się na baczno¶ci i nie zbliżał się zbytnio do aparatu. Nast±piła krótka zwłoka, gdy Paddington za mocno poci±gn±ł sznurek i statyw się przewrócił, ale w końcu przyszła wielka chwila. Dało się słyszeć pstryknięcie – wszyscy odetchnęli z ulg±. Wła¶ciciel zakładu fotograficznego miał bardzo zdziwion± minę, kiedy nieco póĽniej pani Bird, cała rodzina i Paddington wparadowali do ¶rodka. – Jest to niew±tpliwie bardzo rzadki okaz – rzekł, ogl±daj±c z zaciekawieniem aparat Paddingtona. – Bardzo rzadki. Naturalnie, czytałem o tych aparatach, ale prawdę mówi±c sam ani jednego z nich nie widziałem. Ten musiał... hm, być przechowywany w spiżarni albo w czym¶ podobnym. Zawiera w sobie duże ilo¶ci masła. – Miałem mały wypadek, kiedy próbowałem włożyć do ¶rodka kliszę – wyja¶nił Paddington. – Bardzo wszyscy jeste¶my ciekawi, jak wyszła fotografia – dodał bardzo szybko pan Brown. – Czy nie zechciałby pan wywołać kliszy na poczekaniu? Wła¶ciciel sklepu odparł, że zrobi to z największ± przyjemno¶ci±. Po tym, co widział i słyszał, sam chciał zobaczyć zdjęcie, szybko więc wyszedł do ciemni zostawiaj±c cał± rodzin± Brownów w sklepie. Nie przypominał sobie, by jako klient przyszedł już kiedy¶ do niego młody niedĽwiedĽ fotograf. Kiedy wrócił, na jego twarzy malowało się zakłopotanie. – Powiedział pan, że zrobił to zdjęcie dzisiaj? – spytał patrz±c przez wystawę na sk±pan± w słońcu ulicę. – Tak jest – odparł Paddington podejrzliwie łypi±c okiem w jego stronę. – Wła¶nie – wła¶ciciel sklepu przytrzymał kliszę pod ¶wiatło, żeby Paddington mógł zobaczyć – zdjęcie jest ładne i ostre... wszystkich państwa widzę wyraĽnie... ale mogłoby się zdawać, że zostało zrobione w mglisty dzień. No i te smugi ¶wiatła, jak promienie księżyca – bardzo s± dziwne. Paddington wzi±ł od niego kliszę i uważnie jej się przyjrzał. – Przypuszczam – powiedział po dłuższym namy¶le – że to jest od latarki, któr± ¶wieciłem sobie pod kołdr±. – A ja uważam, że to jest bardzo dobre zdjęcie, jak na pierwsz± próbę – o¶wiadczyła pani Bird. – Poproszę o sze¶ć pocztówek. Na pewno jedna z nich ogromnie spodoba się Lucy, ciotce Paddingtona. Mieszka ona w domu emerytowanych niedĽwiedzi w Peru – poinformowała dodatkowo wła¶ciciela sklepu. – Ach, tak – powiedział. Wiadomo¶ć zrobiła na nim ogromne wrażenie