Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!
Belfast. Pracowa�em tam... Sam nie wiem, ile mog� ci powiedzie�, bo obowi�zuje mnie tajemnica pa�stwowa... to �mierdz�ca sprawa. Dzia�a�em tam z ramienia armii. Specjalne operacje techniczne. Dla SAS. Nie by�a to armia w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, raczej co� w rodzaju przybud�wki. Nieoficjalna robota, wiesz, w razie czego mo�na si� jej wyprze� w �ywe oczy. Gdyby co� posz�o nie tak, oni nic o nas nie wiedz�, pierwsze o nas s�ysz� i tak dalej. Do naszych zada� nale�a�o rozbrajanie bomb, inwigilacja, nas�uch elektroniczny. I dzia�a�a tam wtedy jedna taka grupa paramilitarna. Rodzina Carson�w. Protestanci. G��wnie zajmowali�my si� rozpracowywaniem drugiej strony konfliktu... IRA. Ale ci Carsonowie, to by�y istne szajbusy. Zab�jcy. Mordercy. Dostali�my cynk, �e rozgl�daj� si� za ekspertem od materia��w wybuchowych i maj� ju� takiego na oku, jednego go�cia z Londynu, specjalist� od materia��w wybuchowych stosowanych w przemy�le. Facet by� troch� odjechany. Za pieni�dze zrobi�by wszystko, w�asn� matk� by sprzeda�. Ale zna� si� na semteksie, kt�rego Carsonowie 91 nigdy wcze�niej nie u�ywali, to by�o dla nich co� nowego. I sami woleli przy tym nie d�uba�, bo jeszcze wysadziliby si� w powietrze. Carsonowie nie widzieli tego faceta z Londynu na oczy i nie wiedzieli, jak wygl�da, a wi�c ci, co nami dowodzili, postanowili go zdj�� i podstawi� na jego miejsce kogo� z naszych, �eby zdoby� zaufanie Carson�w i przydyba� ich na gor�cym uczynku. Spytali, kto by si� tego podj��, i zg�osi�em si� na ochotnika. Chris s�ucha� tego z pewnym niedowierzaniem. Przypomina�o mu to scenariusz telewizyjnego thrillera. Ale tego rodzaju rzeczy dzia�y si� naprawd�, Barry za� opowiada� w taki spos�b, �e trudno mu by�o nie wierzy�. � I co dalej? � spyta� Chris. � No, udawa�em tego specjalist� od materia��w wy4 buchowych, co nie sprawia�o mi wi�kszych trudno�ci. Od strony technicznej zna�em si� na rzeczy. I wystawi�em ich. Magnetofon, ukryta kamera wideo i w og�le. Niestety wywi�za�a si� strzelanina. By�a zasadzka. Ca�a operacja spali�a na panewce. RUC... no, wiesz, policja... nie zosta� odpowiednio poinformowany i wszed� nam w parad�. Ani si� obejrzeli�my, jak wsz�dzie �wista�y kule. Jeden z Carson�w, Frank, poszed� siedzie�. Dwadzie�cia lat. Drugi, jego brat Billy, zgin��. Zgin�� te� ich kuzyn. Zgarni�to wi�kszo�� grupy i mieli�my Franka i reszt� na ta�mie, a wi�c uznali to za sukces. Ale, widzisz, by� jeszcze trzeci brat. Eddie, najm�odszy. Jemu niczego nie udowodniono. Nic na niego nie mieli. By� czysty jak �za. A przecie� najgorszy z nich wszystkich. Zimny, rozu- 92 tniesz, wyrachowany, przebieg�y... By� m�zgiem. No i zemsta... jasny gwint, tyle si� m�wi o w�oskiej mafii... a gdzie im tam do Irlandczyk�w, do pi�t im nie dorastaj�. Protestanci, katolicy, wszystko to zakapiory. No wi�c Eddie Carson postanowi� si� zem�ci�. A najgorsze, �e wiedzia�, �e to przeze mnie Billy zosta� zastrzelony, a Frank trafi� na dwadzie�cia lat za kratki. Eddie widzia� ju� we mnie zimnego trupa. To nie by�y przelewki. Kiedy zostajesz zdekonspirowany, twoje dni s� policzone. Dali mi troch� pieni�dzy, nowe dokumenty, zmieni�em nazwisko... � Jak to, to ty tak naprawd� nie nazywasz si� Miller? � �achn�� si� Chris. � Nie. Sean o tym nie wie i raczej nigdy mu nie powiem. Naprawd� nazywam si� Springer. A w�a�ciwie nazywa�em si�. Teraz jestem Miller, ale, wiesz... No i tak to by�o. St�d moje obawy. Chrisowi trudno by�o os�dzi�, w jakim stopniu prawdziwa jest ta opowie��. Jego wiedza o �yciu (co od razu zauwa�y�a Jenny) by�a bardzo powierzchowna. Ale lubi� Barry'ego i chcia� mu wierzy�, przymkn�� wi�c oko na wszystkie w�tpliwo�ci, jakie mu si� nasuwa�y, i spr�bowa� wyobrazi� sobie Barry'ego, kt�rego zna�, obracaj�cego si� w �rodowisku ludzi z SAS i terroryst�w. Dopiero p�niej, po g��bszym zastanowieniu, historia Barry'ego zacz�a mu si� wydawa� grubymi ni�mi szyta i nieprawdopodobna; wola� jednak nie wraca� ju� do tego tematu. Tak czy inaczej Barry jakby zmala� w jego oczach. To prawda, cel u�wi�ca �rodki i w walce z terrorystami wszystkie chwyty s� dozwolone, ale 93 �eby tak ich wystawi�... Czy to nie rodzaj zdrady? A je�li kto� ju� raz kogo� zdradzi�, to czy nie zrobi tego ponownie? 1 Nazajutrz Chris pojecha� z Dave'em dostarczy� sprz�t jakiej� trupie teatralnej wyst�puj�cej w Oxford Union. By� to wielki wiktoria�ski gmach w centrum miasta. Odbywa�y si� w nim s�ynne debaty, podczas kt�rych studenci ostatnich lat, przyszli politycy, dyskutowali jak r�wny z r�wnym z ministrami z rz�du, stawiaj�c pierwsze kroki na drodze do parlamentu. Chris nigdy nie by� w �rodku, ale Dave zna� tam ka�dy k�t. � Zabiera�em tu kiedy� g�os � powiedzia�, kiedy wy�adowywali na trawnik reflektory. � Zabiera�e� g�os? Co przez to rozumiesz? � Na debacie. Chyba wtedy przegrali�my. � Ty? Naprawd�? Kiedy to by�o? � Na ostatnim roku studi�w. Przeciwko sobie mieli�my chyba lady Antoni� Fraser. Nie pami�tam. Za bardzo si� denerwowa�em. Chris spojrza� na niego nowym okiem. Dave by� chudy, byle jak ubrany, �ylasty, mia� d�ugie rude w�osy i kozi� br�dk�, i roztacza� wok� siebie atmosfer� nieokre�lonego spokoju jak hipis. � Co� takiego � mrukn�� Chris. � Nigdy bym nie pomy�la�. � Nie by�a to raczej pere�ka powalaj�cej na kolana retoryki i nie lubi� o tym m�wi�. Przypomina mi si� tylko, ilekro� tu przyje�d�am. 94 Trupa teatralna przygotowa�a na sezon letni dwie sztuki i tego dnia mia�a po raz pierwszy wystawi� t� drug�, w zwi�zku z czym potrzebny by� jej nowy sprz�t. Chris z Dave'em wnie�li go do �rodka, przekazali dyrektorowi i zabierali si� do wynoszenia tego, co nie by�o ju� artystom potrzebne, kiedy Chris us�ysza� znajomy g�os. Pewne siebie, aroganckie tokowanie dochodzi�o zza zakr�tu szerokiego korytarza � g�os m�odzie�ca znad jeziora, tego imieniem Pier�. Chrisowi krew uderzy�a do g�owy. By�a to bezwarunkowa reakcja organizmu, na kt�r� nie mia� �adnego wp�ywu. Wspomnienie tamtego kr�tkiego incydentu nad jeziorem i nami�tno�� do Jenny rozgorza�y nowym ogniem. Zapomnia� o Davie, o celu, w jakim tu przyjechali, i pop�dzi� korytarzem