Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Wielki Ator odmówił... i jeszcze mi naga- dał... - Z irytacją splunął na podłogę. - Pyszałek z niego, ale cóż poradzić! I po co nasza Władczyni go przy sobie trzyma... A tak mu cię zachwalałem! Ale wszystko jak grochem o ścianę. Czerwo- ny się zrobił i ani w tę, ani we w tę. - Z rozdrażnieniem bębnił palcami w blat stołu. -1 co teraz zrobisz, młody mistrzu? - A co byś mi radził, kapitanie? - odpowiedział pytaniem Trogwar, starając się, by głos mu nie drżał. - Hm... Co tu można radzić? - Umbato opuścił głowę. - Jest tylko jeden sposób. Ubłagać samą Władczynię. Jak raz jutro bę- dzie Wielkie Przyjęcie, na które przychodzą wszyscy szlachetni sejrawowie. Ty również będziesz mógł wejść, twój znak ci na to pozwala... Na przyjęciu każdy może się zwrócić do samej pani Hallanu z prośbą czy skargą. Spróbuj i ty, skoro upierasz się, że- by natychmiast wstąpić do niej na służbę. A jeśli zmieniłeś zda- nie, skrobnę kilka słów do Gerreda... Nie tylko weźmie cię do swojego pułku z pocałowaniem ręki, ale jeszcze zrobi cię dzie- siętnikiem... Nie ma miesiąca, żeby barbarzyńcy nie atakowali naszych posterunków na przełęczach. Lepszego miejsca do zdo- bycia sławy nie znajdziesz w całym Hallanie! Szczerze ci powiem, podobasz mi się i chciałbym ci pomóc. Posłuchasz mojej rady? 203 1 NlK PlERUMOW - Skoro Ator odmówił dziś, równie dobrze może odmówić ju- tro. - Trogwar pokręcił głową. - To prawda, ale jeśli będziesz miał za sobą głośny czyn, to i Władczynię łatwiej będzie uprosić... Trogwar milczał. - Sam wiesz najlepiej, co powinieneś zrobić - rzekł kapi- tan, wstając. - Zaraz przyjdzie tu nocna zmiana. Jak nie masz gdzie przenocować, chodź ze mną. I nie protestuj! Potraktuj to jako pierwszy rozkaz nowego zwierzchnika... - Skąd wiesz, czcigodny Umbato, że nie mam... - zaczął Tro- gwar, ale kapitan mu przerwał. - Łatwo się domyślić, skoro pchasz się do pałacu prosto z drogi, nawet nie zmieniając ubrania. - Nie mam innego - powiedział Trogwar cicho. - Rozumiem. Zresztą co tam! Wojownicy nie muszą się stroić. To zajęcie w sam raz dla dworaków... Rozdział 3 Tę noc Trogwar spędził pod gościnnym dachem kapitana. Stary wojak mieszkał sam - dwóch synów służyło na północnej granicy, żona dawno umarła... Tłukąc pustymi garnkami i mam- rocząc coś pod nosem, znalazł saganek kaszy i po bratersku po- dzielił się kolacją z gościem. Potem poszli spać. Trogwar zdążył tylko przyłożyć głowę do poduszki, a już zapadł w głęboki sen. Nazajutrz kapitan obudził go skoro świt. - Wstawaj, młody mistrzu, bo prześpisz swoje szczęście! Wielkie Przyjęcie zaczyna się za dwie godziny. Trogwar nie zbierał się długo. Wstał, umył się, zaciągnął pas i już był gotów. Ze zdenerwowania nie mógł niczego przełknąć przy śniadaniu. Niedługo potem stał w tłumie oczekujących nadejścia Wład- czyni w tej samej sali tronowej, w której siedemnaście lat temu Widmowy Miecz w decydującej chwili zawiódł jego siostrę... Rzecz jasna, Trogwar nie wiedział, że ma siostrę, nie wiedział przecież nawet, kim są jego rodzice... Ogromne okna w wielkiej sali były otwarte. Lekki wietrzyk dawał nieco wytchnienia w ten upalny dzień - był koniec sierp- nia. W sali tronowej panował przyjemny chłód, ciszę rozpraszał szmer rozmów, a w oczach mieniło się od kolorowych strojów szlachty i blasku licznych herbów... Niektórzy zerkali spode łba na Trogwara, na jego szary płaszcz podróżny, na buty, które nie- jedną drogę przeszły, ale nikt nie śmiał wygłosić żadnej uwagi. Znak Skrzydlatego Psa budził zrozumiały respekt. 205 NlK PlERUMOW Wielkie Przyjęcie Władczyni... To było coś w rodzaju rady z najznamienitszymi rodami sejrawów, tutaj oficjalnie ogłaszano ostatnie nowości z granicy, omawiano ważniejsze wydarzenia, tutaj podejmowano decyzje. Następnie wydawano rozkazy i wy- bierano ludzi, którzy mieli je wykonać. Wprawdzie mała rada jej wysokości omawiała te kwestie wcześniej, jednak Wielkie Przy- jęcie miało konkretne znaczenie, stanowiło pomost porozumie- nia między Władczynią a sejrawami... Chociaż Trogwarowi wyda- wało się, że Władczyni po prostu nie jest w stanie zrobić niczego, co nie zyskałoby natychmiastowej aprobaty szlachty. Punktualnie o wyznaczonej godzinie, gdy opustoszał górny zbiornik wielkiego zegara wodnego, w sali rozległ się głos trąb. Wszystkie rozmowy umilkły, ci, którzy już się rozsiedli, pozrywali się z ław i sof, wszyscy zwrócili spojrzenie na złote dwuskrzy- dłowe drzwi... Zadudniły buty strażników, czterech gwardzistów triumfal- nie wkroczyło do sali, a za nimi, lekkim krokiem, niemal nie do- tykając ziemi, weszła Ona. Trogwar zamarł. Miał wrażenie, że za chwilę pierś rozerwie mu oszalałe serce. Osiągnął to, czego pragnął - widział ją na wła- sne oczy! Uśmiechając się, Władczyni podeszła do tronu. Gdyby księż- niczka Arjata mogła ją teraz zobaczyć, przeżyłaby szok - jej ry- walka wcale się nie zmieniła! Spojrzenie pani Hallami sunęło ponad plecami sejrawów zgarbionymi w głębokich pokłonach, bezdenne oczy spoglądały wesoło