ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

.. Właz był otwarty. Pawłysz zatrzasnął go za sobą i oparł się o ścianę, żeby złapać oddech. Teraz wystarczyło tylko nacisnąć guzik, wpuścić do śluzy powietrze, otworzyć właz wewnętrzny, opowiedzieć wszystko Wanowi i usłyszeć od niego „Przecież uprzedzałem”. Jednak zanim zdążył nacisnąć guzik sprężarki, poczuł jak właz za jego plecami wolno się otwiera... Najrozsądniejsze w tym momencie było ponowne zamknięcie zewnętrznych drzwi. Wystarczyło przesunąć dźwignię. Ale Pawłysz stracił opanowanie, bo zobaczył w szczelinie włazu błyszczącą czarną mackę. Rzucił się więc do przodu, aby otworzyć drzwi wewnętrzne i znaleźć się w środku kopuły. Wiedział, że drzwi wewnętrzne się nie otworzą, zanim śluza nie napełni się powietrzem, ale liczył na to, że Wan zdecyduje się wyłączyć automatykę. Drzwi ani drgnęły. W śluzie zrobiło się ciemniej, bo żółw wypełnił sobą niemal całe światło włazu. Pawłysz odwrócił się, przywarł plecami do ściany i uniósł ręce na wysokość piersi, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż macki żółwia są zbyt silne, aby mógł sobie z nimi poradzić. O jego życiu decydowały sekundy. Czy ludzie w środku zrozumieli, co się właściwie stało? W śluzie rozbłysło światło. Pawłysz zobaczył, jak żółw naciska macką dźwignię drzwi zewnętrznych i zamyka je. Druga macka dotykała wyłącznika. To żółw zapalił światło. - Pędzę za panem od samego gejzera - powiedział potwór. - Nie widział pan mnie, czy może się przestraszył? Powietrze z szelestem napełniało śluzę. Głos żółwia wydobywał się spod kopułki na jego pancerzu. - Nie mogę krzyczeć, bo mam za słabą gadałkę - powiedział żółw. - Pan jest tu nowy? Jakoś sobie nie mogę pana przypomnieć. Wewnętrzne drzwi śluzy odsunęły się w bok. Pawłysz zachwiał się i żółw musiał podtrzymać go macką. - Uciekałeś, aż się za tobą kurzyło - powiedział Wan z nieukrywanym zadowoleniem. Pędziłeś jak na skrzydłach Nic dziwnego, miejscowe formy życia zawsze tak działają na mężnych kosmonautów. - On wcale nie uciekał - odezwał się Pfluge znad kuchenki. - On po prostu wycofywał się na z góry zaplanowaną pozycję. - Niels, zjesz z nami kolację? Bioformant odpowiedział głuchym, pozbawionym intonacji mechanicznym głosem: - Pfluge, przestań się nade mną znęcać! Przecież doskonale wiesz, jak czasami tęsknię za tym, żeby nareszcie usiąść po ludzku do stołu. Dziwna rzecz: organizm tego nie potrzebuje, a mózg wszystko pamięta, nawet smak czereśni albo soku brzozowego. Piłeś kiedyś sok brzozowy? - To w Norwegii jest sok brzozowy? - zdziwił się Jerychoński. - W Norwegii jest wszystko - odparł bioformant Wyciągnął w stronę Pawłysza długą mackę, dotknął nią jego ramienia i dodał: - Umówmy się, że podałem panu rękę. Nazywam się Niels Christiansen. Nie chciałem pana nastraszyć. - Jeszcze teraz trzęsą mi się nogi - powiedział Pawłysz. - Mnie też by się trzęsły. To moja wina, bo zapomniałem powiedzieć panu o Nielsie - odezwał się skruszonym tonem Jerychoński. - Ale kiedy widzi się ich na co dzień, człowiek tak się przyzwyczaja do niezwykłości bioformantów i w ogóle wszystkiego, co nas otacza... Tym bardziej że Niels mocno mnie zdenerwował. Słuchaj, dlaczego uruchamiałeś diagnostat? Niepokoisz się o własne zdrowie? No to czemu mnie nie wezwałeś? Przecież natychmiast bym przyleciał. Zresztą Dimow też ma do ciebie pretensję, że się od trzech dni nie odzywałeś. - Byłem w kraterze - odpowiedział Niels - Wyszedłem z niego dopiero godzinę temu. A z diagnostatu skorzystałem dlatego, że musiałem wypróbować się w wyższych temperaturach. Potem wszystko ci opowiem, a tymczasem wy powiedzcie mi, co nowego Listy z Ziemi były? - Ja mam list - odparł Pfluge Dam ci go, jak tylko przygotuję posiłek. Dobrze? - Zgoda A ja tymczasem połączę się z bazą - powiedział bioformant i potoczył się w stronę stojącej w kącie radiostacji. - Muszę porozmawiać z Dimowem i sejsmologami. Który z nich jest w domu? - Wszyscy - odpowiedział Wan - A co, będzie trzęsienie ziemi? - Niemal katastrofalne. Obawiam się, że cała ta wyspa może wylecieć w powietrze. Nie, jeszcze nie dziś, bo naprężenia nie są jeszcze krytyczne. Muszę jednak skonsultować się z sejsmologami. Jedzcie, nie zwracajcie na mnie uwagi. Niels włączył nadajnik. Wywołał Dimowa, a potem sejsmologów. Sypał wzorami i liczbami, jakby odczytywał je z kartki, a Pawłysz pomyślał ze zdziwieniem, jak szybko mija strach. Teraz zauważył mimochodem w duchu „Niels włączył nadajnik”, a jeszcze piętnaście minut temu uciekał przed tym Nielsem na złamanie karku. - Dracz był do niego podobny. Grunin też. Pamięta pan, co Dimow opowiadał? - powiedział cicho Jerychoński. - O świcie będzie tu lotnia z sejsmologami - powiedział Niels wyłączając radiostację. - Dimow prosił o ostrzeżenie podwodników. - Będą tu dopiero rano - odpowiedział Wan i zwrócił się do Jerychońskiego. - możesz ostrzec podwodników? - Nie. Sandra nigdy nie zabiera nadajnika. Powiada, że jej przeszkadza. - Jerychoński był nie na żarty zaniepokojony. - Przepraszam, a pan gdzie mieszka? - zapytał Pawłysz żółwia. - Ja nie muszę nigdzie mieszkać - odpowiedział Niels. - Nie śpię i bardzo rzadko jem. Po prostu chodzę i pracuję. Czasami, gdy taki tryb życia bardzo mnie znudzi, zjawiam się tutaj. Jutro pewnie pojadę z wami na Stację. Chętnie zostałbym tutaj, ale Dimow nie pozwoli. - Dziwisz się? - powiedział Jerychoński. - Dimow przyjaźnił się z Draczem i nabrał idiosynkrazji do wulkanów. Szybko zjedli kolację, a potem położyli się na matach za przepierzeniem. Niels też został w środku, przy radiostacji i zaczął coś czytać. Kładąc się spać, Pawłysz jeszcze raz spojrzał na niego. Metrowa półkula, pokoncerowona kamieniami, wysmagana wiatrem i spieczona żarem przetoczyła się pod ścianę, a po chwili przycisnęła do niej macką otwartą książkę. Potem od czasu do czasu przewracała stronicę drugą macką, błyskawicznie wyskakującą spod pancerza. W przedziale sypialnym było prawie ciemno. Pfluge posapywał już zwinięty w kłębek, a Jerychoński spał spokojnie z rękami złożonymi na brzuchu. Wan posunął się, robiąc miejsce Pawłyszowi, - Wie pan - powiedział szeptem, kiedy Pawłysz już się położył - dlaczego pana prawie znienawidziłem? - Chyba dlatego, że pana nie usłuchałem