ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- A co mam powiedzieć? - Udawałam, że nie wiem, o co im chodzi, tak jak to robiłam podczas nagonek w szkole. Ale tym razem naprawdę miałam pustkę w głowie. I chociaż wszystkie zarzuty były bezpodstawne, nie potrafiłam ich podważyć. - Czy on chce, żebyś od nas odeszła i zamieszkała u niego? - No, powiedz coś! Usiłowałam wstać, ale Trzeci Brat pchnął mnie z powrotem na stołek. Nie ustąpią, dopóki tego nie wyjaśnią. Wbiłam wzrok w dzieciaki z piłką idące przez ulicę. Nie lubiłam mojej rodziny, ale inne rodziny też mi się nie podobały. Nie obchodziło mnie, kto, co i komu zawdzięcza, po prostu chciałam, żeby dali mi spokój. - Nie odchodzę z domu - odpowiedziałam stanowczo, odwracając się do nich. -1 nie myślcie, że uda się wam mnie wypędzić. To jedyny dom, jaki mam. Wyraźnie zbiłam ich z tropu. Zapomnieli języka w gębie. Spodziewali się, że zasypię ich pretensjami, i w ogóle nie przyszło im na myśl, że mogę nie chcieć zerwać więzów z rodziną. Nie wspomniałam też o alimentach, które dawał mój naturalny ojciec, chociaż oni cały czas mówili o pieniądzach. Ludzie są dziwni: nie potrafią zapomnieć o wyrządzonych im krzywdach, lecz za to łatwo zapominają o dobrodziejstwach, jakie ich spotkały. Owszem, do pewnego stopnia mieli prawo obwiniać mnie o swoje cierpienia, bo to moja obecność sprawiła, że chodzili głodni w czasie klęski, no i wstydzili się przed sąsiadami, że mają w rodzinie bękarta; musieli kłaść uszy po sobie i przemykać się chyłkiem. Wolałam więc uznać, że mam wobec tej rodziny emocjonalny dług, którego nigdy nie spłacę. - No dobrze. - W końcu Trzeci Brat przerwał milczenie. - Nie powiesz mamie, co tu się dzisiaj wydarzyło, ani nie dasz ojcu do zrozumienia, że wiesz o swoim pochodzeniu. Zrozumiałaś? - Zrozumiałam. - Kiwnęłam głową. - Dlaczego miałoby mi zależeć na tym, żeby zrobić przykrość tacie? Miałam ochotę krzyczeć. Dać upust oburzeniu, że tak paskudnie mnie potraktowali. Jednak nie powiedziałam ani słowa więcej. Siedziałam i patrzyłam, jak się oddalają, mrucząc pod nosem groźby. Zawsze się bałam mego rodzeństwa, tak samo jak bałam się nauczycieli w szkole. Nigdy się nie przeciwstawiałam, robiłam, co chcieli, schodziłam z drogi i najchętniej zaszywałam się w jakimś kącie, żeby mnie nie widziano. Kiedy odeszli, zabierając ze sobą stołki, zostałam sama; kręciło mi się w głowie i dzwoniło w uszach, jakby tuż obok biły o siebie metalowe pręty W końcu wstałam, wzięłam stołek i powlokłam się do domu. A potem nagle, ni z tego, ni z owego, rzuciłam stołek i jak mała dziewczynka zaczęłam biec przed siebie, najpierw po stopniach na aleję Szkoły Średniej, a stamtąd na zarośnięty chwastami plac zabaw. Biegłam tak aż na sam szczyt wzgórza, gdzie było ciemno i zupełnie pusto. Wreszcie, wyczerpana, przystanęłam i żeby nie upaść, oparłam się o pień drzewa. Patrzyłam w ponurą czeluść zapomnianego schronu przeciwlotniczego. Czyż nie szeptano dokoła, że ludzie z Kuomintangu zakopali w bunkrach materiały wybuchowe? To znaczy, że całe miasto jest jedną wielką tykającą bombą zegarową. Dlaczego akurat teraz nie wybuchnie? Dlaczego raz na zawsze nie zniknie z powierzchni ziemi? XVII 1 Po przejściach z rodzeństwem przez kilka dni nie czułam się na siłach, aby pójść do szkoły. Bolała mnie głowa, miałam stan podgorączkowy i byłam ogólnie osłabiona. Matka traktowała mnie serdecznie jak nigdy dotąd. Natomiast ja nie miałam ochoty okazywać sympatii nikomu z rodziny. Wszyscy mieli twarze powykrzywiane i zniekształcone, zupełnie jak domy na naszej ulicy. I wszyscy udawali, że nic się nie stało. Sąsiedzi, tak samo jak zawsze, obrzucali się wyzwiskami i kłócili z byle powodu, ganiając po ulicy. Wszystko to działo się jakby poza mną; ich radości i zgryzoty w ogóle mnie nie obchodziły. Nadal wykonywałam swoje domowe obowiązki i każdy po kolei się mną wysługiwał, a kiedy tylko miałam okazję, zaszywałam się na poddaszu, nie chcąc nikogo widzieć. Tamtego dnia poszłam z koszem śmieci do wysypiska na zboczu. W drodze powrotnej natknęłam się na koleżankę ze szkoły. - Jesteś chora? - zapytała. - Dlaczego nie przychodzisz na lekcje? - Na lekcje? - powtórzyłam. Mój głos był cichy i zachrypnięty. - Tak, na lekcje. - W normalnych okolicznościach nie poświęciłaby mi chwili uwagi, więc rzeczywiście musiała myśleć, że jestem chora, skoro nagle zrobiła się taka rozmowna. - Nie zamierzasz podchodzić do egzaminów wstępnych? Popatrzyłam na nią bezmyślnie. Zupełnie zapomniałam o egzaminach. Uśmiechnęła się, pokazując rząd krzywych zębów. A potem nagle uśmiech znikł z jej twarzy, jakby sobie o czymś przypomniała. - To pewnie nie wiesz, że nauczyciel historii nie żyje. - Co powiedziałaś?! - Nie bierz sobie tego tak do serca. Popełnił samobójstwo -uspokajała mnie, przestraszona moją reakcją. 2 Cisnęłam koszyk na ziemię i pobiegłam do szkoły. Tamte dni należały do najdziwniejszych w całym moim życiu. Działo się tak wiele rzeczy, wydarzenie goniło wydarzenie, z przytępionym umysłem poruszałam się jak we śnie. Osoba nauczyciela historii zdążyła zatrzeć mi się w pamięci, chociaż minęło zaledwie kilka dni; moja niedawna obsesja na jego punkcie wydawała się niczym innym, jak erotyczną fantazją. A teraz nagle obraz tego mężczyzny z pętlą zaciśniętą na szyi położył kres mej melancholii i wywołał kompletny zamęt w głowie. Nie biegłam do szkoły, żeby usłyszeć potwierdzenie wiadomości