ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Wspomniał o tym wynalazku swojemu bankierowi, ten jednak najwyraźniej uważał, że bank to rodzaj prywatnej ?i?i?i. Rozmyślając nad klasyfikacją ludzkości, Antoni ustalił uniwersalne normy, określające stopień zasobności czy też bogactwa na podstawie miernika, za który przyjął skarpetki. Pierwsza kategoria, najubożsi, to ci, którzy nie mają skarpet; druga kategoria, średnioubodzy, to ci, którzy mają dziurawe skarpety, trzecia kategoria, najbogatsi, to ci, którzy mają skarpetki bez dziur. Antoni należał do kategorii drugiej. Jego dochody brały się głównie z zastępstw za nieobecnych wykładowców na uniwersytecie Paris V, co przynosiło, zależnie od miesiąca, tysiąc do dwóch tysięcy franków. Do tego należało dodać pieniądze z pomocy społecznej, pobierane całkowicie nielegalnie, z powodu błędu w nazwisku: w dokumentach uniwersyteckich figurował jako Antoine Arakan, podczas gdy w urzędzie zatrudnienia jako bezrobotny wpisany był pod birmańskim imieniem, którego na co dzień nigdy nie używał - Sawlu. Poza tym od czasu do czasu podejmował różne prace na czarno. Ostatnio na przykład udawał krzyki rodziny żyraf w dokumentalnym filmie przyrodniczym, którego taśmy dźwiękowe zaginęły. Rodzice przysyłali mu z Bretanii po parę groszy i paczki z żywnością. Był to niesamowity i przepyszny melanż specjałów azjatyckich i bretońskich. Co miesiąc otrzymywał ciężką lodówkę przenośną, w której znajdował saj-gonki z mięczakami i rybami, paszteciki nadziewane solą, małże św. Jakuba w cieście, placki z mąki gryczanej z nuoc-mam, pieczenie, naleśniki faszerowane ryżem... Pomagał mu także jego przyjaciel Gandża, który chętnie pomagałby mu znacznie bardziej, gdyby nie to, że Antoni nie chciał być na niczyim utrzymaniu. Antoni wydawał miesięcznie na życie mniej niż wynosiła najniższa płaca. Mimo to wciąż mieszkał w swej kawalerce. Jak to robił? Przestał płacić komorne. Dlaczego? Ponieważ właściciel, pan Bral-laire, zapadł na chorobę Alzheimera. Antoni nie był do końca przekonany, czy to rzeczywiście alzheimer. Tak czy inaczej, pan Brallaire nic nie pamiętał. Na początku września Antoni musiał odwieźć go do szpitala na badania. Pan Brallaire nie miał rodziny, więc Antoni się nim opiekował. Zupełnie przypadkowo zauważył u niego dziwną utratę pamięci. Nie mógł płacić mu regularnie co miesiąc, toteż przemykał pod ścianami, starając się czynić to jak najdyskretniej. Jednak pewnego dnia pan Brallaire go dopadł. Antoni spodziewał się, że każe mu zbierać manatki i wynosić się z mieszkania. Ale właściciel, patrząc bezmyślnie w dal i trzymając go za ramię, szepnął: - Czy pan tu mieszka? - Tak, na ósmym piętrze. Chciałbym pana przeprosić, ale w tym miesiącu miałem pewne problemy... Zapomniałem... - O czym pan zapomniał? - spytał szczerze zatroskany, zdziwiony. Zazwyczaj pan Brallaire wymagał, by komorne opłacać pierwszego. Punktualnie o siódmej rano koperta miała być wsunięta pod jego drzwi. Wystarczyło, że Antoni spóźnił się o kilka godzin, a właściciel już dobijał się do niego i straszył komornikiem. - Właściwie nie... - odparł Antoni, któremu rzęsisty pot zrosił czoło. - Zapomniałem powiedzieć panu dzień dobry. Dzień dobry panu... - Dzień dobry - szepnął Brallaire. - Mieszka pan w tym domu? - Tak, proszę pana. Na ósmym piętrze. Tu pojawił się drobny problem moralny. Antoni mógł pozwolić, żeby choroba spokojnie się rozwijała i równie spokojnie mieszkać w swej kawalerce. Albo mógł zaopiekować się tym niegdyś gderliwym kamienicznikiem, który nigdy nie bywał ani uprzejmy, ani wyrozumiały. Wrodzona dobroć wzięła górę - Antoni pomyślał ze smutkiem, że powinien wyrobić w sobie egoizm, jak wyrabia się mięśnie, i zdobyć się na szczyptę amoralności, bo inaczej nie przetrwa na tym świecie. Zaprowadził ??????i??'? do lekarza. Specjalista nie postawił ostatecznej diagnozy - trzeba było czasu i serii badań, aby z całą pewnością określić, na jaką cierpi chorobę. - Czy są szanse, że wyzdrowieje? - Trudno powiedzieć - odparł lekarz. - Jego pamięć jest w strzępach. Powinien pan go pilnować. Nie postradał rozumu, ale nie jest zdolny zapamiętać niczego z bliskiej przeszłości. Antoni opiekował się nim jak starym wujkiem. Odprowadzał go do mieszkania, gdy staruszek krążył po kamienicy, gubiąc się w korytarzach, wyposażył go w kartkę z adresem i wsunął ją do portfela, na wypadek, gdyby Brallaire zgubił się w mieście