Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Paparazzi też muszą zarabiać na życie, doskonale to rozumie. Być może jedynie z wrodzonej skromności nie uprzedziła cię, jak bardzo jest znana... Oczywiście, powinnam była okazać więcej rozsądku. Baj wyszła z windy do holu hotelowego i podeszła do automatów telefonicznych. Z pamięci wybrała właściwy numer i połączyła się z van Nostrandem. - No cóż, młody człowiek i jego przyjaciółka rzeczywiście znaleźli się we wszystkich gazetach - oznajmił. - Dobry Boże, cóż za popularność - niemal taka jak Grace i Rainiera! Oczywiście, amerykańska publiczność to uwielbia, przecież tak wyglądają jej marzenia. - Wobec tego osiągnęłam swój cel. Czy informacja w Waszyngtonie jest wystarczająca? - Wystarczająca? Ta para jest w każdej gazecie - od "Washington Post" i "Timesa" po byle szmatę w supermarkecie! Aha, powinienem jeszcze dodać, że ponieważ w kronikach towarzyskich wspomniano, iż przebywałem właśnie w Nowym Jorku, otrzymałem liczne telefony od elity z Beltway z pytaniami, czy znam młodego barona, a właściwie, czy znam jego ojca. - I co pan odpowiedział? - Bez komentarzy. Co oczywiście wystarcza za cały komentarz, jako że bliskich przyjaźni w tym mieście się nie komentuje, chyba że są ku temu powody. Jak na razie notowania w sferach wpływów nie są zbyt wysokie, ale to się poprawi. Prawdę mówiąc, nie w tym rzecz. - W takim razie pora przenieść się do Waszyngtonu. Dyskretnie. - Jak pani sobie życzy. - Czy może nam pan to ułatwić? - W jakim sensie? Oczywiście, mogę po was wysłać samolot. - Myślałam o pańskiej wielkiej posiadłości; tej, którą zawdzięcza pan Hawanie. - Wykluczone - odparł ostro van Nostrand. - Mam własny plan zajęć. Spodziewam się w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin gościć byłego komandora Tyrella Hawthorne'a. Dwanaście godzin później pani i chłopiec możecie robić w tym cholernym miejscu wszystko, co się wam podoba. Mnie już tam nie będzie. ROZDZIAŁ 14 Tyrell Hawthorne, ubrany w lekką kurtkę safari z wieloma kieszeniami i spodnie khaki, które kupił na lotnisku, popatrzył na swoją bielejącą w świetle księżyca, zabandażowaną rękę. Dzień wcześniej opatrzyła go major Catherine Neilsen na wyspie Virgin Gorda. Obecnie znajdowali się na otwartym, oświetlonym świecami podwórcu hotelu "San Juan" na Isla Verde w Porto Rico. Czekali oboje, aż porucznik AJ.Poole wróci z odprawy w delegaturze wywiadu marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, w której Tyrell odmówił uczestnictwa. Ujął to w ten sposób: "Jeżeli nie będę w niej uczestniczył, ich głupoty nie będą mnie dotyczyły. Lepiej niech Jackson będzie łącznikiem. Zawsze mogę go zastrzelić i powiedzieć, że nic do mnie nie dotarło". Na stoliku pojawił się trzeci kieliszek chablis. Cathy w dalszym ciągu zajmowała się wielką szklanką mrożonej herbaty. - Dlaczego uważałam, że wolisz mocniejsze trunki? - zapytała, gestem głowy wskazując wino. - Ponieważ rzeczywiście wolałem, dopóki się nie zorientowałem, że mi nie służą. Czy wystarczy? - Nie próbowałam być wścibska... - Gdzie on, u diabła, się podział? Ta cholerna odprawa nie powinna trwać dłużej niż dziesięć minut, jeżeli powiedział im to, co chciałem! - Potrzebujesz ich, Tye. Nie możesz działać sam, wiesz o tym. - Zdobyłem od naczelnego mechanika portu lotniczego nazwisko pilota Cooke'a i Ardisonne'a. I w tej chwili jest to wszystko, czego potrzebuję. Alfred Simon, skurwysyn! - Daj spokój, sam mówiłeś, że tylko go wynajęto do tej roboty. Nazwałeś go "zewnętrznym iksem", chociaż nie mam zielonego pojęcia, co to może znaczyć. - Proste. Ktoś, kogo się wynajmuje, aby wykonał określone zadanie, ale kto nie wchodzi w skład grupy... W gruncie rzeczy nie musi nic wiedzieć o zleceniodawcy. - W takim razie co nam da jego nazwisko? - Jeżeli nie opuściły mnie skromne umiejętności, jakie miałem kiedyś, istnieje szansa, że zdołam przeniknąć do tej grupy. - Osobiście? - Nie jestem idiotą, Cathy, a pomysł zostania martwym bohaterem nigdy mnie specjalnie nie pociągał. Dlatego gdy nadejdzie pora, postaram się o maksymalne wsparcie, jakie uda mi się zorganizować. Ale zanim to nastąpi, szybkość moich działań - zgodnych i niezgodnych z obowiązującymi regułami - będzie większa, jeżeli pozostanę sam. - Co to znaczy? - Nikt nie zdoła mi powiedzieć, że powinienem, albo nie powinienem, czegoś robić lub nie, ponieważ będzie to miało wpływ na coś, o czym nie mogę wiedzieć. - Brzmi to tak, jakbyś wyłączał ze sprawy mnie i Jacksona. - O nie, majorze, czuj się zmobilizowana do chwili, kiedy się zacznie robić pochyło. Podobnie twój świrnięty geniusz, chyba że się na mnie wypnie. Bazę operacyjną muszę mieć obsadzoną przez ludzi, którym ufam. - Dziękuję ci, a skoro już przy tym jesteśmy, dziękuję też za ubranie. Mają tu sympatyczne sklepy. - Należy przyznać, że w tym jednym Henry Stevens jest dobry. Przesyła pieniądze, jakby dysponował kodami do skarbców w Ford Knox. Pewnie zresztą je ma... - Zachowuję wszystkie kwity... - Spal je. Są wyjątkowo niepożądanymi śladami