Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Aby wspomóc wiekowych rodziców albo kupić organ dla cierpiącego brata, księżniczka-balerina musiała czasem podróżować bardzo daleko, może nawet do Tokio, i tańczyć dla pieniędzy. Tańczenie dla pieniędzy, sugerowały te opowieści, nie dawało szczęścia. Sally zabrała ją do baru robata przy Earl's Court i zmusiła do wypicia szklaneczki sake. W gorącym trunku pływała wędzona płetwa fugu, nadając mu kolor whisky. Zjadły robata z dymiącego rusztu i Kumiko poczuła, że chłód się cofa... Chłód, ale nie odrętwienie. Wystrój baru wzbudzał głębokie poczucie kulturowego zamętu: potrafił jednocześnie odbijać tradycyjną sztukę japońską i wyglądać jak projekt Charlesa Renniego Mackintosha. Dziwna była ta Sally Shears, dziwniejsza od wszystkich gaijin w Londynie. Teraz opowiadała Kumiko historie: historie o ludziach, którzy mieszkali w Japonii, jakiej Kumiko nie znała, historie określające rolę ojca Kumiko w świecie. Świat opisywany przez historie Sally Shears wydawał się równie nierzeczywisty jak baśnie matki, ale Kumiko zaczęła pojmować podstawy i zakres władzy ojca. - Kuromaku - powiedziała Sally. Słowo to oznaczało czarną kurtynę. - To z kabuki, ale określa człowieka, który załatwia, handluje przysługami. Oznacza "za kulisami". Rozumiesz? To twój ojciec. To również Swain, ale Swain jest kobunem twojego starego, a w każdym razie jednym z nich. Oyabun-kobun, rodzic-dziecko. To właśnie dlatego Roger jest taki nadziany. I dlatego jesteś teraz tutaj. Roger wiele zawdzięcza swojemu oyabunowi. Giri, rozumiesz? - Jest człowiekiem wysokiej rangi. Sally pokręciła głową. - Twój staruszek, Kumiko. On jest kimś. Jeśli musiał dla twojego bezpieczeństwa przerzucić cię tutaj, to znaczy, że nadchodzą poważne zmiany. - Poszłyście się napić? - zapytał Petal. W jego okularach odbijała się migotliwie lampa od Tiffany'ego: wyrastające na kredensie drzewko z brązu i witraży. Kumiko miała chęć zerknąć na marmurowe popiersie, za którym ukryła Maas-Neotek, ale zmusiła się, by wyjrzeć przez okno na ogród. Śnieg miał kolor nieba nad Londynem. - Gdzie Swain? - spytała Sally. - Szef wyszedł - odparł Petal. Sally podeszła do kredensu i nalała sobie szklaneczkę scotcha. Kumiko zauważyła, że Petal skrzywił się, gdy karafka ciężko stuknęła o gładkie drewno. - Zostawił jakieś wiadomości? - Nie. - Spodziewasz się go jeszcze dzisiaj? - Naprawdę trudno powiedzieć. Zjecie kolację? - Nie. - Zjadłabym kanapkę - wtrąciła Kumiko. Piętnaście minut później, odłożywszy nie tkniętą kanapkę na czarny marmurowy blat nocnej szafki, usiadła pośrodku wielkiego łóżka z Maas-Neotekiem pomiędzy bosymi stopami. Zostawiła Sally pijącą whisky Swaina i zapatrzoną w szary ogród. Ujęła aparat i Colin zogniskował się u stóp łóżka. - Nikt mnie nie słyszy - oznajmił pospiesznie, kładąc palec na wargach. - I bardzo dobrze. Pokój jest na podsłuchu. Kumiko otworzyła usta, by odpowiedzieć, potem kiwnęła głową. - Dobrze - pochwalił ją. - Sprytna dziewczynka. Mam dla ciebie dwie rozmowy. Jedna między twoim gospodarzem a jego zarządcą, druga między gospodarzem i Sally. Tę pierwszą nagrałem piętnaście minut po tym, jak schowałaś mnie na dole. Słuchaj... Kumiko zamknęła oczy i usłyszała brzęk lodu w szklaneczce whisky. - Gdzie nasza mała Japonka? - zapytał Swain. - Położyła się już - odpowiedział Petal. - Ona mówi do siebie. Taka jednostronna rozmowa. Dziwaczne. - O czym? - Właściwie prawie o niczym. Wiesz, niektórzy ludzie to mają... - Co? - Mówią do siebie. Chcesz posłuchać? - Jezu, nie. A gdzie nasza rozkoszna panna Shears? - Ma wychodne. - Następnym razem wezwij Bemiego. Niech sprawdzi, co robi na tych swoich spacerach. - Bemie... - Petal parsknął śmiechem. - Wróciłby w pieprzonej trumnie! Teraz Swain się roześmiał. - To by było nawet nieźle... Bernard z głowy, a żądza naszej słynnej brzytwy nasycona... Nalej jeszcze po jednym. - Beze mnie. Idę do łóżka, chyba że jestem ci jeszcze potrzebny... - Nie - mruknął Swain. - Zatem - stwierdził Colin, kiedy tylko Kumiko otworzyła oczy i zobaczyła go, wciąż siedzącego na łóżku - w twoim pokoju znajduje się uruchamiana głosem pluskwa; zarządca przesłuchał zapis i usłyszał, jak do mnie mówisz. Nasze drugie nagranie jest bardziej interesujące. Twój gospodarz siedzi tam z drugą whisky, wchodzi nasza Sally... - Dobry wieczór - usłyszała głos Swaina. - Wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza? - Odpieprz się. - Zdajesz sobie sprawę, że to nie był mój pomysł. Staraj się o tym nie zapominać. I zapamiętaj, że mnie też trzymają za jaja. - Wiesz, Roger, czasem mam ochotę ci uwierzyć. - Spróbuj. To wiele ułatwi. - A kiedy indziej mam ochotę podciąć ci to pieprzone gardło