ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Każdy zna ogrom swego cierpienia i tylko on sam może ocenić, czy jego życie ma sens czy nie. Weronika chciała to wytłumaczyć, ale przeszkadzała jej rurka wtłoczona do gardła. Zaczęła się krztusić i kobieta przyszła jej z pomocą. Zobaczyła, jak pochyla się nad jej ciałem skrępowanym, podłączonym do rozlicznych tub, zabezpieczonym przed zakusami autodestrukcji. Poruszyła głową z boku na bok, błagając wzrokiem, by wyjęto jej z gardła rurkę i pozwolono umrzeć w spokoju. -Jesteś zdenerwowana - powiedziała kobieta. -Nie wiem, czy żałujesz, czy nadal chcesz umrzeć, ale mnie to nie interesuje. Obchodzą mnie jedynie moje obowiązki. A w myśl regulaminu, gdy pacjent jest wzburzony, powinnam mu wstrzyknąć środek uspokajający. Weronika przestała się rzucać na łóżku, ale pielęgniarka już wbiła jej igłę w ramię. Wkrótce po tym Weronika wróciła do osobliwego świata, świata bez snów, gdzie jedynym zapamiętanym obrazem była twarz dopiero co ujrzanej kobiety: zielone oczy, kasztanowe włosy i całkowita obojętność właściwa tym, którzy wykonują to, co im nakazano, nie kwestionując zasad regulaminu. Paulo Coelho usłyszał historię Weroniki w trzy miesiące później, podczas kolacji w algierskiej restauracji w Paryżu. Opowiedziała mu ją przyjaciółka, także Słowenka i także Weronika, córka ordynatora szpitala w Villete. Potem, gdy postanowił napisać o tym książkę, chciał zmienić imię swej przyjaciółki Weroniki na Blaskę, Edwinę czy Marjecję, albo na inne słoweńskie imię, by czytelnikowi nie myliły się Weroniki. W końcu jednak zdecydował się pozostawić rzeczywiste imiona. Ilekroć wspomni o swej przyjaciółce Weronice, będzie ją nazywać "przyjaciółką Weroniką". Jeśli zaś mowa będzie o drugiej Weronice, to nie chciał jej dodatkowo określać. Mówienie o niej, głównej bohaterce książki, "Weronika wariatka" czy "Weronika, która targnęła się na swoje życie" z pewnością znudziłoby czytelnika. Tak czy owak on sam i jego przyjaciółka Weronika zaistnieją tylko w tym, krótkim fragmencie książki. Przyjaciółka Weronika była oburzona zachowaniem swego ojca, zwłaszcza, że sprawował on funkcję dyrektora szanowanej instytucji i pisał pracę, którą miało zaopiniować szacowne grono profesorów. - Czy wiesz, skąd skąd się wziął "azyl"? - spytała. - Od prawa, które mieli ludzie jeszcze w średniowieczu. Pozwalano im chronić się w kościołach i miejscach świętych. Prawo do azylu rozumie każdy cywilizowany człowiek Jak więc mój ojciec, dyrektor azylu psychiatrycznego, mógł postąpić w ten sposób wobec chorego? Paulo Coelho chciał poznać dzieje Weroniki w szczegółach, bo miał po temu wspaniały powód. On również przebywał w zakładzie psychiatrycznym, czy też raczej w hospicjum, bo tym mianem określano szpitale tego rodzaju. I zdarzyło się to nie jeden ale aż trzy razy - w 1965, 1966 i 1967 roku. Miejscem jego odosobnienia była klinika Doktora Eirasa w Rio de Janeiro. Powód, dla którego go tam umieszczano, pozostał dla niego do dziś niejasny. Być może rodzice byli zdezorientowani jego popadaniem ze skrajności w skrajność, od nieśmiałości do ekstrawertyzmu, albo bezradni wobec jego pragnienia bycia "artystą", co w rodzinie uchodziło za najprostszy sposób na to, by się stoczyć i umrzeć w nędzy. Gdy o tym myślał, a czynił to z rzadka, przypisywał prawdziwe szaleństwo lekarzowi, który zgodził się zamknąć go w hospicjum bez żadnego konkretnego powodu. Jak to bywa w niejednej rodzinie, najczęściej tłumaczy się rodziców tym, że nie wiedzieli, co robią, podejmując tak drastyczne decyzje i zrzuca się winę na innych. Paulo roześmiał się na wieść o tym, że Weronika pozostawiła osobliwy list do prasy, w którym protestowała przeciw ignorancji znanego francuskiego czasopisma wobec jej kraju. - Nikt nie zabija się z tego powodu. - Dlatego list nie miał żadnego oddźwięku - powiedziała przyjaciółka Weronika. - Zresztą nie dalej jak wczoraj, gdy meldowałam się w hotelu, zapytano mnie, czy Słowenia to miasto w Niemczech. "Tego rodzaju historie są na porządku dziennym" - pomyślał Paulo. Wielu obcokrajowców uważało argentyńskie miasto Buenos Aires za stolicę Brazylii