ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- Straszne - wymamrotał Dawid. - Że też jego to właśnie spotkało. Z przerażeniem pomyślał, jak przyjmie to Kate. Tak święcie wierzyła w jego powrót. On zresztą też. Z rozpaczą zgniótł tytoń w fajce. Heath przyglądał mu się ze współczuciem, po czym dodał: - No tak. Cóż robić. Możesz to przekazać rodzinie - rzekł wymownie. - Porzucając jednak wątek osobisty - zmienił temat Heath - należy się liczyć z nieprzytomnym atakiem hearstowskiej prasy, która zechce wykorzystać ten ubolewania godny incydent do swoich antyrosyjskich celów. I warto, abyś zareagował... Swym niezależnym piórem... - namawiał go. Dawid mało się tym przejmował. Uznał to nawet za pewien nietakt. Śmierć Boba nie była dla niego "ubolewania godnym incydentem", ale osobistym ciosem, nad którym nie umiał jeszcze zapanować. I niewiele go obchodziła w tej chwili reakcja hearstowskiej prasy, nad którą tak ubolewał jego przyjaciel Heath. XXXV Całe popołudnie Josif Wissarionowicz spędził nad materiałami do konferencji Wielkiej Trójki, które przedstawił mu Mołotow. Do konferencji tej przygotowywał się niezwykle starannie, tym staranniej, że po raz pierwszy miał się na niej spotkać z prezydentem Trumanem, którego nie znał. To nie Roosevelt, którego można było oczarować postępową wizją świata. Ten handlarz szelek gotów się targować o byle co i trzeba będzie się z nim nieźle handryczyć, żeby nie dać sobie odebrać owoców zwycięstwa. Żołnierz radziecki zbyt drogo za nie zapłacił. Stalina najbardziej niepokoił problem podziału Europy i zabezpieczenia strefy wpływów. Wiedział, że sojusznicy domagać się będą niezawisłych rządów w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech oraz utrzymania monarchii w Bułgarii czy Rumunii. - Żądają od nas gwarancji i te gwarancje trzeba im dać - pouczał swoich współpracowników. - W duchu demokratycznym, rzecz jasna. Chcą go mieć, niech mają. Na duchu nikt jeszcze nie stracił. Nie bójmy się go - ciągnął jowialnie. - Przyjdzie czas, a ten demokratyczny duch ulotni się, wyzionie ducha, a na jego miejsce przyjdzie nasz socjalistyczny rząd. Zgodnie z materializmem historycznym i nieubłaganą dialektyką dziejów. Weźmy przykład... - urwał na chwilę - w dwudziestym roku nie udało się nam dojść do Warszawy, a dziś jesteśmy w Berlinie. W tym samym Berlinie, o którym marzył Włodzimierz Iljicz Lenin i nazywał go światowym oknem Rewolucji. My w tym oknie stoimy, towarzysze, za demokratycznymi firankami i paktujemy cierpliwie. Nie znaczy to jednak, że zapomnieliśmy, do czego ono służy. W odpowiednim momencie odsłonimy firanki i wystawimy przez nie nasz czerwony sztandar Rewolucji. Pójdziemy godnie wypełnić testament Lenina. Inaczej być nie może... Josif Wissarionowicz wstał od biurka i podszedł do okna. Spojrzał na złote kopuły Kremla lśniące w promieniach lipcowego słońca: "Mój Boże. Jaką zwycięską przeszliśmy drogę - pomyślał. - A cztery lata temu wydawało się, że wszystko stracone" - puścił kłąb dymu i znów usiadł za biurkiem. Miał dziś ciężki dzień