ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Wokół każdego z ognisk otaczających polowy namiot rozłożono schludnie posłania czterech do pięciu wojowników. Ogrowie zajęci byli gotowaniem posiłku. W białych i czerwonych jedwabiach klanu Dalle na tle zielonej łąki wyraźnie rzucali się w oczy. Jyrbian parsknął z obrzydzenia. Równie dobrze mogli sobie wymalować tarcze. Kaede podczołgała się do niego, uciszyła go i wskazała na zbocze po ich lewej stronie. Tam, wśród rzadkiego lasu, który porastał stok, coś się poruszyło! Ciche cienie przemykały między drzewami, zbiegając do kryjówek wśród krzaków nad brzegiem wody. Ktokolwiek dowodził tą kompanią, ktokolwiek wybrał tak odsłonięte miejsce na obóz, zasługiwał na to, by go zabić, wypatroszyć i zostawić padlinożernemu ptactwu na pożarcie! Jeśli skradający się ludzie nie uczynią hałasu, zajdą wartowników po obu stronach obozu, zanim zostanie podniesiony alarm. Kaede była spięta, gotowa wstać i ostrzec współplemieńców przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Już do połowy wyciągnęła miecz, gdy Jyrbian ją przytrzymał. Wyszarpnęła się z jego uścisku. - Będzie masakra! - Zaczekaj! Pomyśl! - Trzymał ją za ramię. - Jeśli krzykniesz teraz, ludzie uciekną do lasu. Zostaniemy wtedy z nimi sam na sam. - Więc co zrobimy? Jyrbian wyszczerzył zęby w krzywym, wymuszonym uśmiechu, który sprawił, że jego oczy wydawały się twarde jak granit. - Zejdziemy na dół. Zanim zdążyła się sprzeciwić, zatrzymać go, rozpłynął się w cieniu. Chwilę później minął ją galopem na koniu. Kaede popatrzyła na niego jak na szaleńca, a potem sama wstała i poszła za nim. Khallayne wahała się przez chwilę. Kiedy Jyrbian dojechał do skraju urwiska, wydobył miecz i uniósł go wysoko nad głową. Klinga jeźdźca skaczącego z koniem w dół zbocza błysnęła na czerwono w blasku zachodzącego słońca. Grunt był mieszaniną ciemnej gleby i rzecznego piasku, którą przecinały wąwozy wymyte przez deszczówkę. Stok był ostry i koń zsuwał się pod kątem, ześlizgując się, zbiegając i upadając. Po dotarciu na dół Jyrbian szarpnął brutalnie za wodze, zawracając ledwo trzymającego się na nogach konia i pognał wzdłuż strumienia w stronę drzew. Mijając pędem obóz, zauważył ciemne twarze o srebrnych oczach, które otwierały się szeroko ze zdumienia. - Ludzie na flance! - krzyknął. Wpadł do lasu w środek najbliższej grupy ludzi i zaczął wymachiwać mieczem. Trafił jednego w skroń płazem miecza, a drugiemu dał poczuć jego sztych. Ludzie musieli zatrzymać się i bronić, zdradzając drużynie ogrów swą pozycję. Jyrbian zatoczył krąg wśród drzew, ciął człowieka z drewnianą piką, a następnie znów się obrócił i odparował cios wroga uzbrojonego w miecz. Stalowe ostrze zadźwięczało w zetknięciu z gorszym metalem. Jyrbian nigdy nie czuł się bliższy ekstazy. Zdając sobie sprawę z przeważającej liczebności wroga i pewnej śmierci, jeśli powolna kompania ogrów nie zareaguje, zaintonował początek przerażającej bojowej pieśni, pieśni śmierci. Kopnął w klatkę piersiową ludzką kobietę i usłyszał głuchy jęk. Kobieta zacharczała i upadła. Kiedy Jyrbian odwrócił się ku następnemu przeciwnikowi, jego miecz radośnie zaświszczał w powietrzu. Wtedy Kaede przyszła mu z pomocą, prowadząc do boju Jelindrę. Ich konie rozpryskiwały na boki piasek i kamienie. Na dźwięk bojowego okrzyku ogrzycy włosy zjeżyły mu się na karku. Wreszcie ogrowie odpowiedzieli na zew Kaede, chwycili za broń i przebyli strumień, by przyłączyć się do ataku. Jyrbian puścił pierwszych wojowników przodem, a potem zagrodził drogę szarżującym ogrom. - Tędy - rozkazał, wskazując okrwawionym mieczem. - Do lasu. Zajdziemy ich z flanki. Jeśli ktoś się zawahał przed wykonaniem polecenia całkiem nieznajomej osoby, Jyrbian tego nie zauważył. Wymachując mieczami, popędzili zgodnie z jego rozkazem pod górę, mierząc się z kolejnymi falami ludzi w lesie. Szybko wysłał pozostałych, pięciu tutaj, dziesięciu tam, każdego, kogo mógł, aż związał wroga walką wzdłuż całego strumienia i w całym lesie. Wojsko ogrów może reagowało powoli, ale nadrabiało to zaciekłością. Na każdego powalonego ogra przypadało trzech zabitych ludzi. Zeskoczywszy z konia, Jyrbian rzucił się do boju dla czystej radości powiększenia tej rachuby. Każdy człowiek, którego gardło rozcinał, w którego brzuch dźgał, miał twarz Eadamma. Walczył zażarcie, postradawszy rozum od żądzy zemsty