Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
- Dlaczego wczoraj tak się cieszyliście? - zapytał w końcu. - Powiedziałem im, że po zrealizowaniu projektu zostaną sowicie wynagrodzeni. - A więc cieszyli się z powodu wynagrodzenia? - Mniej więcej - odparł Jonnie. - Ale nie obiecałeś im żadnego złota? - zapytał Terl podejrzliwie. - Nie, oni w ogóle nie znają złota. Płacą sobie końmi i innymi stworzeniami. - Liczą na sowite wynagrodzenie, tak? - powtórzył Terl. Zaśmiał się rechotliwie. Kerbango zaczynało działać. Właśnie wpadł na cudowny pomysł. Sowite wynagrodzenie! Wiedział dokładnie, jaką otrzymają zapłatę. Dokładnie! Z wylotu lufy miotacza. Ubawiło go to niezmiernie. Wydało mu się to tak bardzo śmieszne, że podczas całej drogi powrotnej od czasu do czasu wybuchał śmiechem. Jakżeż głupie były te zwierzaki! Sowite wynagrodzenie, rzeczywiście! Nie dziwota, że stracili tę planetę! Nareszcie miał na nich jakiegoś haka. 2 Już w czterdzieści osiem godzin po przybyciu do "bazy obronnej" Jonnie odczuł pozytywne skutki obecności Roberta Lisa wśród ochotników. Pośród całego zamieszania związanego z rozlokowaniem się na nowym miejscu, dwóch młodych ludzi, myszkując po terenie, natknęło się na starą ciężarówkę z bronią. Przysypany ziemią pojazd znajdował się w wykopie, tuż przy drodze. Leżał tam zapomniany setki lat, a teraz odkopały go ręce Szkotów. Jonnie właśnie powrócił do bazy z kilkoma młodzieńcami, którzy gnali przed sobą stado dzikiego bydła. Wszyscy Szkoci byli zajęci pracą. Nikomu nie trzeba było wydawać poleceń, sami wyczyścili i podzielili między siebie stare pomieszczenia sypialne. Wykopali latryny. Pastor doprowadził kaplicę do stanu używalności. A stare kobiety wyszukały takie miejsce, które można było zabezpieczyć przed jeleniami i bydłem i które - ze względu na bliskość wody - idealnie nadawało się na założenie warzywnika. Jonnie zaorał je za pomocą świdra górniczego, a kobiety zapewniły go, że teraz już nikt nie zachoruje na szkorbut, gdyż przywiozły ze sobą dość nasion, a w tak grubej warstwie gleby i w takim słońcu rzodkiewki, sałata i cebula urosną błyskawicznie. Dyrektor szkoły sam sobie przydzielił stary budynek akademii i zdążył już urządzić jedną klasę. Szkoci wykazali wybitny talent w obchodzeniu się z maszynami. Czasami wydawało się, że z góry wiedzą, do czego służą niektóre przewody i druty, choć tylko słyszeli lub czytali o nich w książkach. Dlatego też Jonnie nie był zbyt zaskoczony, gdy jeden z młodzieńców - był to Angus McTavish - zaprezentował mu metalowy przedmiot i poprosił o pozwolenie na "doprowadzenie tego i całej reszty ładunku do stanu używalności". - Co to jest? - zapytał. Młodzieniec pokazał mu wyryte na metalu litery. Przedmiot pokryty był czymś, co kiedyś musiało być grubą warstwą smaru i w ciągu wieków stwardniało na kamień, ale zapobiegło korozji. Odczyszczone przez młodzieńca litery tworzyły napis: "Pistolet maszynowy Thompson..." Wyryta była na nim nazwa firmy i numer seryjny. - Mamy tego wiele skrzyń - poinformował go Angus. - Cały ładunek ciężarówki. I uszczelnione skrzynki z amunicją. Jeśli usunie się z nich smar, można będzie strzelać. Ciężarówka musiała spaść z drogi i została zasypana w wykopie. Czy mogę to wyczyścić i wypróbować, McTyler? Jonnie skinął głową, myśląc już o czymś innym, i nadal zajmował się bydłem. A myślał o tym, jak się dostać do bazy i przetransportować z niej konie. Co prawda, w okolicy było mnóstwo dzikich koni, ale wymagały ujeżdżenia, a uganianie się za bydłem na piechotę nie było najbezpieczniejszym zajęciem. Rozważał nawet możliwość wykorzystania do tego celu małego transportera