Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Mam dużo sukienek i bielizny... - Tak... Wczoraj, kiedy pan Davis przyniósł tę walizeczkę, użyła pani noża chirurgicznego do przecięcia bandaża, prawda? - Tak. - Czy nie szkodzi to tak precyzyjnemu narzędziu? - Nawet bardzo. Ale poprzednio wyjęłam nożyczki z walizki i zostawiłam je na toalecie. Byłam zdenerwowana i kazałam prędko przeciąć. Ostatecznie, nóż mi się tu na nic nie przyda. Mam kilka identycznych. - Gdzie on jest w tej chwili? - Oczywiście w walizce. Gdzież by mógł być? Parker sięgnął po chustkę i wyciągnął błyszczące narzędzie. - Czy był on podobny do tego noża? - Do tego? - Lucy wzięła nóż do ręki i obejrzała go. Tak. Ale tamten jest o numer większy. - Czy jest pani tego pewna? - Zupełnie. Uśmiechnęła się leciuteńko, tak jak tylko ekspert potrafi uśmiechnąć się z laickiego pytania, ale zaraz potem spoważniała. - Ten nóż jest wymyty... - powiedziała - ale... - I nagle położyła go na stole. - Jest brudny. Jest na nim ślad krwi! - Gdzie? - zapytał Parker. - Tu! Przy rękojeści! - Więc ten nóż różni się od noża, który posiada pani w walizeczce na górze? - Od tamtego... tak. Ale mam tam drugi, identycznie taki sam jak ten... - Jeszcze raz wzięła nóż do ręki i obejrzała go od strony trzonka. - To mój nóż! - powiedziała. - Tak! Mój! Skąd się tu wziął? - Po czym pani to poznała? - Ma dwie wąskie szczerbinki na końcu trzonka, prawie niewidoczne. Znaczę tak swoje noże, żeby mi ich potem nie zamieniano. Mam swoje narzędzia, do których jestem przyzwyczajona... A na sali, gdzie operuje kilku lekarzy kolejno, mogą się one pomieszać przy dezynfekowaniu. Tu, widzi pan? - Zbliżyła swoją piękną jasną głowę do twarzy Parkera. - O, niech pan dotknie. To na pewno mój nóż. - Właśnie...-powiedział Parker. - I znajdował się wczoraj w pani walizce? - Tak. Nie pamiętam, czy go widziałam tam. Ale gdy brak jakiegoś narzędzia, rzuca się to w oczy, nie mogłabym tego nie zauważyć. - Więc czy może pani wytłumaczyć mi, kto i dlaczego zabił nim dziś w nocy Iana Drummonda? Wbrew oczekiwaniu Alexa Lucy nie okazała zdumienia. - Podejrzewałam to już od paru chwil. Nie. Nie umiem panu na to odpowiedzieć! Iana? To wydaje mi się zupełnie niemożliwe! - Kto wchodził wczoraj do garderoby? - Sara i ja oczywiście, a poza tym... poza tym... mógł ktoś wejść, kiedy jedliśmy kolację. - A przedtem i później? - Chyba nikt... Nie wiem. - Czy mąż pani wchodził tam? - Mój mąż?... Może... Zdaje się, że tak, prosiłam go o podanie mi ciepłego szlafroka zaraz po kolacji. Później już nikt tam nie wchodził. - Kto jeszcze? Czy nie wychodziła pani z pokoju? - Na chwilę. Pożyczyłam papier do pisania od pana ... - wskazała na Alexa - a potem zajrzałam do Filipa Davisa. Prosił mnie o załatwienie pewnej sprawy osobistej. Byłam tam dwie, trzy minuty... - A wtedy każdy mógł wejść do pani pokoju? Czy zostawiła pani drzwi uchylone? - Tak. Ale mogłam przecież w każdej chwili wrócić i złapać obcego w garderobie. A poza tym Sara była u siebie, więc... - Skąd pani wie, że pani Drummond była u siebie? - Bo pożyczyłam od niej maszynę do pisania. Ona ma malutkiego remingtona, na którym przepisuje sobie role, żeby je lepiej utrwalić w pamięci. Mówiła mi o tym kiedyś. Więc kiedy doszłam do wniosku, że lepiej nie forsować ręki, a musiałam napisać list, pomyślałam, że mogę co wystukać palcem lewej ręki. List nie był długi. - O której pożyczyła pani tę maszynę? - Mniej więcej za piętnaście jedenasta. Potem odniosłam ją do pokoju i weszłam do pana Alexa, bo Sara nie miała papieru. Zabrakło jej... Parker spojrzał na Alexa, który potwierdził. - Kiedy wszedłem, było pół do jedenastej. Pamiętam dokładnie. Pisałem dwadzieścia minut. O godzinie 10.50 pani zapukała. Spojrzałem na zegar. - A czy mogłaby mi pani powiedzieć, w jakiej sprawie musiała pani tak nagle napisać ów list w nocy?. Lucja Sparrow zawahała się. - Przykro mi, że nie mogę panu pomóc, ale to nie jest moja sprawa. Ktoś prosił mnie, żebym mu oddala pewną przysługę. - Ktoś z tu obecnych? - Proszę mi nie zadawać więcej pytań. Nie będę mogła panu odpowiedzieć. Mogę tylko zaręczyć, że to nie ma nic wspólnego z tą okropną sprawą. - Tego nigdy nie można przewidzieć - mrukną! Parker. - Przeciwności przyciągają się... w śledztwie także. Ale Lucja Sparrow nie słuchała go. Patrzyła na leżący przed nią nóż. - Czy może mi pani powiedzieć, dlaczego właściwie zabiła pani Iana Drummonda? - zapytał spokojnie Parker. Lucja drgnęła gwałtownie. Ale zaraz opanowała się. - Jakim prawem... Parker uniósł znowu rękę, a potem wsunął ją pod chustkę. - Czy to pani własność? Nie odpowiedziała