ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Ale sieć zarzucona na Sowieckie Komando zagrażała również Lennoxowi. Prześlizgnięcie się przez granicę z fałszywymi papierami to jedno; ryzykowanie dokładnej kontroli podczas takiej zmasowanej akcji policyjnej to już jednak zupełnie inna para kaloszy. Zapłaciwszy za kawę, Lennox przeszedł przez Place de la Gare na dworzec autobusowy, gdzie wskoczył do pierwszego autobusu, jaki mu się nawinął. Autobus jechał do Haguenau, miejsca, o którym Anglik nigdy nie słyszał, na wszelki wypadek kupił więc bilet do końca trasy. Ryzyko wyjazdu do Niemiec mógł podjąć najwcześniej następnego dnia; wszelkie tego typu obławy są najostrzejsze w ciągu pierwszych dwudziestu czterech godzin. Problemem był też nocleg - kiedy policja kogoś szuka, sprawdza każdy hotel w bliższej i dalszej okolicy. Złapał późny powrotny autobus z Haguenau i pierwszą rzeczą, jaką zauważył po wyjściu na Place de la Gare, był rząd policyjnych furgonetek stojących przed dworcem. Przeglądając rano gazetę w poszukiwaniu relacji ze śmierci Leona Jouvela, zauważył wzmiankę o całonocnej sesji Parlamentu Europejskiego, odbywającej się w mieście. Zjadł kolację w restauracji na jakiejś bocznej ulicy, po czym pojechał taksówką do budynku parlamentu. Dzięki dokumentom przedstawiającym go jako reportera, wpuszczono go do środka bez zbędnych pytań. Rozsiadł się w galerii prasowej na własną całonocną sesję. Przed wyjściem z hotelu poszedł jeszcze do toalety i ogolił się przyborami kupionymi w Haguenau; nie byłoby roztropną rzeczą prezentować nie ogoloną fizjonomię w dostojnych murach mównicy Europy. Ten środek ostrożności okazał się jednak niepotrzebny -w galerii prasowej było niewielu innych reporterów. Debata ciągnęła się w nieskończoność, Lennoxowi udawało się więc od czasu do czasu urwać jakąś godzinkę na sen. Rano jeszcze raz miał przekroczyć Ren i przejść do Republiki Federalnej Niemiec. yyy138 inspektor Jacques Dorre zaalarmował w końcu Marca Grellea. Kiedy Boisseau zrelacjonował prefektowi swoją rozmowę z Colmarem, ten osobiście zadzwonił do Dorre, który miał już więcej informacji. Powiedział Grelleowi, że citroen, którym dwóch mężczyzn przyjechało do hotelu w Colmarze, został oddany do oddziału Hertza w Strasburgu. - Tak - powiedział następnie - rysopis tego człowieka, który zwrócił samochód, zgadza się z rysopisem jednego z dwóch mężczyzn nocujących w hotelu Bristol osiemnastego i dziewiętnastego grudnia -a dziewiętnastego Robert Philip umarł w swojej wannie... - Jeżeli ci dwaj, Jouvel i Philip, zostali zamordowani - podsunął Grelle - musi to być robota zawodowca. Żaden amator nie mógłby tak przekonująco podrobić obu zgonów, zgadza się pan? - Zgadzam się - odparł Dorre. - Ale wygląda na to, że mamy do czynienia z ruchomym zespołem co najmniej dwóch zabójców -może trzech... Grelle mocniej ścisnął słuchawkę. - Jak pan do tego doszedł? - zapytał. - Osobiście sprawdziłem rejestr w Bristolu. Dziesięć minut po tym, jak Duval i Bonnard się wprowadzili, jakiś trzeci mężczyzna, Lambert, też wziął pokój. Nie ma nic, co by łączyło tych trzech - poza faktem, że wszyscy przyjechali wieczorem osiemnastego i wyjechali rano dwudziestego, czyli dzisiaj. A o tej porze roku hotel jest prawie pusty... Grelle podziękował mu za współpracę i odłożył słuchawkę. - Może być jakaś grupa zabójców poruszająca się po Alzacji -powiedział do Boisseau. - To wszystko teoria, ale gdyby okazała się prawdą, to kim oni, do cholery, mogliby być? - Przypuszczalnie tylko Lasalle i ten Anglik, Lennox, mają listę - zauważył Boisseau. - Ale Lasalle nie załatwia przecież chyba własnych świadków? Jedyne, co miałoby sens, to gdyby robił to ktoś zatrudniony przez Lamparta:.., - Lampart nie może mieć listy... Grelle urwał i obaj mężczyźni wpatrywali się w siebie w ciszy. Godzinę później niestrudzony Dorre połączył się z nimi ponownie. Wyjaśnił, że współpracuje ze swymi strasburskimi kolegami i na jego sugestię Rochat zaczął sprawdzać wszystkie hotele w mieście. Szybko wytropiono nazwiska Duval, Bonnard i Lambert. Noc w piątek, 17 grudnia, dwaj pierwsi spędzili w Sofitelu, Lambert natomiast w hotelu Terminus. A wieczorem 18 grudnia Leon Jouvel się powiesił. - Tak więc - powiedział Dorre - ci sami trzej ludzie, ich rysopisy, chociaż niezbyt precyzyjne, zgadzają się, przyjechali następnie tu, do Colmaru, i byli w mieście, gdy zmarł Robert Philip. - To jest to! - zawołał Grelle. - Kiedy nadejdą pańskie trzy rysopisy, roześlę je po całej Francji. Mamy też ich nazwiska. Chcę mieć to trio zatrzymane i przesłuchane, gdy tylko wypłynie na powierzchnię... O szóstej wieczorem 20 grudnia we Fryburgu było już ciemno. Dieter Wohl stał wyglądając pomiędzy zasłonami swojej równie ciemnej sypialni. Czuł się bardzo dobrze w ciemności, co było chyba pozostałością z czasów wojny, kiedy to często obserwował podejrzany dom zza okna pogrążonego w mroku pokoju. Wohl nie należał do ludzi strachliwych, chociaż mieszkał sam w swoim piętrowym domu, stojącym samotnie przy drodze, trzy kilometry za Fryburgiem - w tej chwili jednak był zaintrygowany