ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

To mnie zawsze gniewało, dlatego właśnie robiłam wam wciąż na złość. Ale teraz ja także pragnę stać się lepsza... Wiesz, Haraldzie, zabierzesz dla Marleny mój amulet z nefrytu. Ojczulek kupił mi go u chińskiego jubilera. Amulet posiada podobno cudowne właściwości. Jest to bardzo cenna rzecz. Przez całe lata rzeźbiono w płaskim kamieniu kunsztowne ornamenty... Bardzo się Marlenie podobał, chyba najbardziej ze wszystkich moich klejnotów. Dasz jej go ode mnie, żeby przebaczyła mi tę bliznę na czole. Byłam podła, już nigdy w życiu nie pozwolę sobie na taką porywczość. Daipah jest świadkiem, że bardzo się zmieniłam. Od chwili, gdy w moje życie wkroczył Pepi, stałam się dla niej dobra, zapytaj ją o to. Otwórz mój nocny stolik, tam jest szkatułka z biżuterią... Wyjmij amulet, leży na wierzchu, bo przed chwilą pokazywałam go siostrze, która lubi takie oryginalne klejnoty. Spełnił jej życzenie i wyjął amulet, zawieszony na cienkim, platynowym łańcuszku. Był to płaski, owalny nefryt, pokryty dziwnymi znakami, wyrytymi w kamieniu. - Zatrzymam go i oddam Marlenie. Ucieszy się bardzo, ale chyba bardziej dlatego, że nie żywisz już do niej niechęci. Twoja przyjaźń więcej dla niej znaczy niż najkosztowniejszy prezent. - Chciałabym, aby go nosiła jako pamiątkę ode mnie. Gdy spojrzy na bliznę, niechaj rzuci także okiem na amulet, a wtedy mi przebaczy. - Powtórzę jej to, Katie. Nie wolno ci jednak tak dużo mówić. Jestem pewien, że cię to męczy. - Nie, nie, lekarz pozwolił mi rozmawiać. Tak się cieszę, że mam duży majątek, a ty nie gniewasz się ani na mnie, ani na Passenheima. To przecież nie jego wina, że się kochamy. On także leży tutaj w sanatorium, biedaczek, ma złamaną nogę i pokaleczone ręce. Martwi się o mnie bardzo... Ach, Haraldzie, bądź tak dobry i pójdź do niego na chwilę. Powiedz mu tylko o swej zgodzie na rozwód, może przestanie się martwić o te długi. Dobrze, Haraldzie? Pójdziesz do niego? Proszę cię, idź... Harald nie był teraz w nastroju do przejmowania się naiwnym egoizmem Katie. Nie chciał się okazać małostkowy i oburzać się na śmieszną rolę, jaką mu narzuciła żona. Wiedział przecież, że jej ukochany spoczywa już pod ziemią. Nie miał do niego żalu. Nie wierzył tylko w bezinteresowną miłość tego pana Passenheima, który zapewne uważał Katie za świetną partię i chciał przy jej pomocy wyplątać się z długów. Musiał być człowiekiem bez skrupułów, skoro namawiał kobietę do niebezpiecznej przejażdżki, którą odradzali jej wszyscy znajomi. Może zamierzał w ten sposób skompromitować Katie, aby szybciej dopiąć celu. Mniejsza o to, Katie wierzyła w miłość tego człowieka, a nawet chciała ponosić dla niego ofiary, choć nie była skłonna do poświęceń. W innych okolicznościach życzenie Katie sprawiłoby Haraldowi wielką radość, oznaczałoby przecież i dla niego odzyskanie upragnionej wolności. Z pewnością chętnie spełniłby jej prośbę. Czy jednak Katie zaznałaby szczęścia w małżeństwie z Passenheimem? Na cóż zdadzą się teraz takie rozmyślania? Passenheim przecież nie żyje, jego zaś obowiązkiem jest pomóc Katie. Jeśli nawet odzyska siły, będzie z nią bardziej związany niż dotąd. Lekarz nie ukrywał wcale, że Katie może przez długie lata żyć bezwładna. Na razie chodziło tylko o jej spokój. - Pójdę do niego później i powiem o wszystkim, jak sobie życzysz. Teraz jednak leż spokojnie. Powinnaś przede wszystkim myśleć o swoim zdrowiu. - Och, ja prędko wyzdrowieję. Jakiś ty dobry, Haraldzie, tak mi przykro, że ci nieraz dokuczałam. Mój złoty, wniesiesz pozew rozwodowy, prawda? Bo te formalności trwają tak długo. Pepi powiedział, że można łatwo wynaleźć jakiś powód... Wargi Haralda drgnęły. Jakże często miał okazję, by się przekonać, że dla Katie nie istnieją pojęcia dobra i zła. Wszystkie swoje zachcianki uważała za słuszne, a kiedy jej ktoś odmawiał, podejrzewała go o wstrętną złośliwość. Nie miała zupełnie skrupułów. W tej chwili jednak nie mógł jej czynić wyrzutów, Katie znajdowała się poza sferą odpowiedzialności. Uważał ją za bezradne dziecko, któremu należało okazać jak największą pobłażliwość. - Bądź spokojna, Katie, załatwię wszystko jak najlepiej. - I pójdziesz do niego zaraz, a potem wrócisz do mnie i powtórzysz mi, co powiedział Pepi i czy się cieszył? - Dobrze, przyrzekam ci to, Katie - rzekł zdławionym głosem. Potem podniósł się szybko, uradowany, że może już odejść. Gdyby pozostał dłużej, na pewno straciłby panowanie nad sobą. - Gdzie jest Daipah - spytał, aby zmienić temat. - W sanatorium, ale nie mam z niej żadnego pożytku, bo nie chcą jej do mnie wpuścić! Tutaj wchodzi tylko lekarz i siostra miłosierdzia. Zastukaj w drzwi, a zaraz zjawi się pielęgniarka. Gdy po chwili nadeszła siostra, Harald pocałował Katie w rękę i opuścił pokój. Na korytarzu czekał już lekarz. Przyglądał mu się badawczo, nie mówiąc nic. Harald zbliżył się do niego. - Czy mogę z panem pomówić, doktorze? - Proszę, przejdźmy do gabinetu. Harald otwarcie powiedział lekarzowi, czego zażądała od niego Katie. Doktor ze spokojem wysłuchał jego opowieści, po czym rzekł: - Lekarz bywa często spowiednikiem swoich pacjentów. Pańska małżonka opowiedziała mi również dzieje swojej miłości. Wahałem się przez chwilę, czy nie wyjawić jej prawdy, że Passenheim nie żyje. Wtedy może nie sprawiłaby panu tego bólu... Dla lekarza jednak najważniejsze jest zdrowie pacjenta. Wiadomość o śmierci ukochanego człowieka mogła zabić pańską żonę. Nie potrafiłem zdobyć się na ten krok... - Dziękuję panu. Wcześniej czy później musiałbym się przecież dowiedzieć prawdy. - Być może! Passenheim nie żyje, a o umarłych nie należy mówić źle, powtórzę jednak panu wszystko, co o nim wiem. Odwiedziła mnie niejaka pani Hallen i prosiła, abym pana zapewnił, że zrobiła wszystko, co było w jej mocy, by nakłonić pańską żonę do zaniechania tej przejażdżki. Od niej wiem także, iż Passenheim namiętnie grywał w karty, a przy tym był znanym uwodzicielem i hulaką. Roztrwonił olbrzymi majątek i miał długów po uszy. Pani Hallen musiała wczoraj wyjechać. Kazała pana serdecznie pozdrowić i jednocześnie zawiadomić, że starała się jak najlepiej wywiązać z opieki nad pańską żoną