ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Natomiast Władek Buchowicz pożądał z dziką namiętnością pieniędzy i władzy i może dlatego postanowił mnie w końcu zabić. Widocznie nie mógł osiągnąć tego wszystkiego mając przy sobie jako przyjaciela człowieka, którego się śmiertelnie bał, na widok którego miękł jak stara szmata. Nawet rozumiem go dobrze, chociaż ja nigdy się nikogo nie bałem. — Okazja? — ZŁY uśmiechnął się krzywo i naraz uśmiech ten przeszedł w ów specyficzny grymas cierpienia i męki, jakby na wspomnienie tamtych straszliwych spraw. — Okazja nadarzyła się zupełnie nieoczekiwanie. Zaczęło się tak: jechaliśmy pijani we czterech z Dworca Wschodniego do Karczewa, na jakieś ogromne pijaństwo, na imieniny do jednego z potentatów czarnego rynku mięsnego. Buchowicz, ja i jeszcze dwóch ludzi ze straży przybocznej Buchowicza. W podmiejskim pociągu elektrycznym rozrabialiśmy na całego: awantura, picie wódki, cały wagon dla nas, rzyganie w kąt… zna pan te rzeczy, poruczniku, co? Oczywiście — nikt nie miał odwagi nam się przeciwstawić, nasz wygląd mówił za siebie; ludzie umykali chyłkiem z przepełnionego wagonu, konduktor ominął go z daleka. Byłem bardzo pijany i zdolny do wszystkiego, Buchowicz trącił mnie w pewnej chwili i powiedział: „Ty, Heniek, popatrz, jaka w dechę laleczka”. Spojrzałem we wskazanym kierunku: na ławce siedziała śliczna, młoda kobieta, obok niej — młody mężczyzna, obserwujący nas z tłumioną rozważnym strachem wściekłością w oczach: ubrany był w jakieś amerykańskie ciuchy po wojsku, przerobione na cywilne ubranie, jakich pełno było w tym czasie z wszystkich Czerwonych Krzyży i innych instytucji dobroczynnych. Spojrzałem na tego faceta, oczy zetknęły się i mimo zamroczenia wódką odnalazłem w nich coś, co wywołało we mnie wstyd i niepohamowaną żądzę awantury zarazem; Powiedziałem do Buchowicza: „Zakładasz się, że ją pocałuję przy tym pacanie?” Buchowicz uśmiechnął się jakoś niedobrze. „Trzymam — rzekł, — każdą forsę kładę”. Wtedy nie rozumiałem, że to była prowokacja, zagrała we mnie szaleńcza, nieprzytomna ambicja zwykłego łobuza. Zataczając się podszedłem do ławki, na której siedziała ta kobieta. W wagonie wszyscy zdrętwieli, pamiętam to dobrze, chociaż wtenczas nie rozumiałem, dlaczego tak było. Ja w ogóle wszystko pamiętam, aż do ostatniego szczegółu, mimo wódki… ZŁY pochylił głowę i ukrył ją ponownie w dłoniach. W pokoju było już zupełnie ciemno, lecz Dziarski nie zapalał światła: w miękkim mroku, na tle wypełnionego rozpogodzonym, wieczornym niebem okna rysowała się pochylona w męce głowa. Po chwili ZŁY uniósł bielejącą chorobliwą, męczącą bladością twarz. — Pamiętam, pochyliłem się nad nią bełkocząc coś… — mówiła nafosforyzowana cierpieniem twarz za biurkiem — ona zerwała się z miejsca. Wtedy nawet nie zauważyłem, że była w ciąży. Dopiero długie lata dręczących rozmyślań, gdy miliony razy odtwarzałem sobie tę scenę, cierpiąc jak potępieniec, zarysowały mi i to z nieubłaganą dokładnością. Naparłem bliżej, lecz przede mną stanął ten mężczyzna w powojskowych ciuchach. Gdy tak stał, czekając na atak, nie mogłem mimo wódki nie zauważyć, że był bez ręki i bez nogi. Stał oparty o kule, z jednym pustym rękawem, i czekał, sam nie wiedząc na co… Z tyłu, za sobą miałem Buchowicza, który krzyknął do owego mężczyzny: „Ty! Pół człowieka! Won stąd! Heniek! Ładuj w ofiarę życia, po co tacy żyją?” Wtedy ten facet odepchnął mnie zdrową ręką: aż zachwiał się z wysiłku, z trudem utrzymał się na swej kuli. Wszystko, co działo się potem, pamiętani aż do bólu. Uśmiechnąłem się, kobieta krzyknęła i upadła, zaczęło strasznie płakać jakieś małe dziecko, poza tym słychać było tylko ogłuszający łomot tych starych, zdezelowanych wagonów elektrycznych, jakie chodziły wtedy na podmiejskich liniach