Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Książę raz jeszcze gestem ręki pozdrowił poddanych i głęboko odetchnął. Fanfary dały sygnał do rozpoczęcia walki. Ród Atrydów ani nie był najpotężniejszy w Landsraadzie, ani najbogatszy, niemniej jednak Kaladan obfitował w wiele bogactw: ryż pundi, ryby w morzach, jadalne wodorosty, owoce i produkty rolne, instrumenty muzyczne sporządzane przez rzemieślników, wyroby z kości wyrabiane przez tubylców zamieszkujących tereny południowe. Ostatnim laty znacznie wzrósł popyt na dywany robione przez Siostry W Odosobnieniu, wspólnotę religijną, która osiedliła się na tarasowych polach kontynentu wschodniego. Tak więc Kaladan potrafił zaspokoić potrzeby swych mieszkańców i dlatego Paulus był pewien, że rządy jego rodu mają trwałą podstawę. Był rad, iż pewnego-dnia wszystko to przejdzie w ręce jego syna. Leta. Zmutowany byk z Salusy zaatakował. - Ho, ho! - zakrzyknął radośnie Paulus i wyciągnął w bok mieniącą się różnymi odcieniami muletę, a sam jednocześnie wygiął tułów w przeciwną stronę. Łeb byka miotał się na wszystkie strony, a jeden z rogów poruszał się na tyle wolno, iż przedostał się przez wibrujące pole Holtzmana. Dzięki unikowi księcia czubek rogu ledwie tylko musnął zewnętrzną zbroję. Po widowni przetoczyło się zbiorowe westchnienie, wszyscy bowiem widzieli, jak blisko ich ukochanego władcy znalazł się róg bestii. Książę odstąpił na bok, byk gwałtownie wyhamował. Paulus lekko zakołysał materiałem mulety, a jednocześnie wydobył na wierzch jedną z banderilli. Spojrzał ku loży honorowej i haczykowaty koniec szpikulca przytknął do czoła w geście hołdu. Leto i Rhom-bur zerwali się w podnieceniu, lady Helena pozostała jednak w fotelu, nachmurzona, z rękami splecionymi na brzuchu. Byk zawrócił i poszukał ślepiami wroga. Salusańskie bestie najczęściej przez chwilę były zdezorientowane, gdy atak chybiał celu, ten jednak ani na chwilę nie zamierzał zwolnić. Paulus zdążył się już zorientować, że zwierzę ma w sobie więcej energii, wściekłości i sprytu niż jakiekolwiek inne, naprzeciw którego stawał. Nadal się jednak uśmiechał. Im trudniejszy przeciwnik, tym większe zwycięstwo i bardziej też godny dar dla dwojga ixiańskich podopiecznych. Nastąpiło kilka jeszcze ataków bez uderzenia, książę tylko zręcznie unikał ciosów, a publiczność delektowała się jego mistrzostwem. Dookoła jednej strony ciała pulsowała tarcza ochronna. Kiedy jednak minęło już dobre pół godziny, a byk nie słabł i wciąż z pasją usiłował go zabić, książę poczuł się na tyle zaalarmowany, iż uznał, że trzeba ów pojedynek kończyć możliwie jak najprędzej. Postanowił wykorzystać do tego tarczę, a sztuczki tej nauczył się od jednego z najlepszych w całym Cesarstwie torreadorów. Kiedy następnym razem byk przemknął obok niego, kopytami tupocząc o ubity piasek, rogi odbiły się od tarczy Paulusa, a zderzenie to zdezorientowało bestię. Książę z rozmachem wbił banderillę w grzbiet, zahaczając ją o grube jak postronki mięśnie. Gęsta krew trysnęła z rozcięcia na skórze. Torreador wypuścił drzewce włóczni i odskoczył. Trucizna na ostrzu powinna zacząć działać natychmiast, wypalając neuroprzekaźniki w podwójnym mózgu zwierza. Widzowie krzyknęli z radości, byk boleśnie zaryczał. Zawrócił i przyklęknął; książę sądził, że to nogi odmówiły mu posłuszeństwa z powodu trucizny, ale ku jego zdumieniu salusański potwór natychmiast poderwał się i zaatakował. I tym razem Paulus zrobił unik, bykowi udało się jednak zaczepić jednym z rogów o muletę i machnięciami łba natychmiast podrzeć ją na strzępy. Książę odrzucił drzewce, wcześniej chwyciwszy drugą banderillę i zmrużył oczy. To będzie trudniejsza przeprawa, niż przypuszczał. Publiczność jęknęła ze strachu, a Paulus nie mógł się powstrzymać od przesłania jej dziarskiego uśmiechu. Tak, trudne walki są najlepsze, a tę mieszkańcy Kaladanu zapamiętają na długie lata. Podniósł w górę banderillę niczym cieniutki miecz i odwrócił się w kierunku byka. Nie miał już mulety, głównym więc celem ataku będzie ciało toreadora, ten zaś do obrony miał tylko wątły szpikulec i częściową tarczę. Gwardziści włącznie z Thufirem Hawatem stali już w wejściu, gotowi na najmniejszy znak rzucić mu się na pomoc, książę jednak powstrzymał ich ruchem ręki. Musi to zrobić sam. Czy podobna, aby na arenie pojawiał się tłum obrońców, jeśli tylko coś pójdzie niezgodnie z planem? Nie, to byłoby na przekór zasadom Paulusa. Byk grzebał kopytem w piachu i wpatrywał się w księcia, któremu wydało się, że w jego zwielokrotnionych ślepiach dostrzega błysk zrozumienia. Zwierz wiedział, kogo ma przed sobą i jego właśnie chciał zabić. Z takim samym jednak zamiarem nosił się i Paulus. Zwierzę ruszyło prosto na niego, z każdą chwilą gnając coraz prędzej. Paulus był zdumiony, że trucizna ani odrobinę nie zmniejszyła szybkości bestii, która wydawała się niezniszczalna. W głowie zaroiło się od nagłych pytań. Jak to możliwe? Sam przecież maczałem końce w truciźnie