ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Same zostały zmiecione przez nowy gatunek istot — również ludzkich, lecz odmiennego, bardziej okrutnego typu. Wysoko, pod sklepieniem przestronnej rotundy, blednące światło dzienne sączyło różowy odblask przez bajkowe żaluzje z delikatnie rzeźbionego, ażurowego marmuru. Ale dawny przybytek śmiechu, zabawy, strzelistych wzlotów sztuki był dziś chłodnym, pełnym kurzu miejscem zgromadzeń czarnopiórych, posępnych harpii. Ptaki skrzeczały, pomrukiwały, wrzeszczały jak wrony z dawno minionej ery. Pod sklepionymi krużgankami, wśród mroków zapadającej nocy, zgiełk brzmiał ponuro i złowróżbnie, lecz zupełnie inaczej niż krakanie sprzed wieków. Niewątpliwie stanowił rozumną, świadomą wymianę myśli. Kua siedział wysoko, na ozdobnej, pokrytej patyną stuleci mosiężnej balustradzie. Przemawiał do towarzyszy wydając przejmujące wrzaski i stłumione żałosne tony. Na swój sposób posiadał cechy krasomówcy, lecz mimo starań trwających całe popołudnie nic nie osiągnął. Jego krewniacy byli przestraszeni, nabierał więc coraz głębszego przekonania, iż niebezpieczną misję musi podjąć samodzielnie. Nawet Teka, jego samica, odmawiała współudziału. Wreszcie Kua nastroszył pióra szyi i gwałtownie potrząsnął głową, co było gestem ptasiego oburzenia. Zeskoczył z balustrady i przez pozbawione szyb okno odleciał z krakaniem przypominającym gniewny okrzyk czarnego upiora. Pierwszy raz podejmował nocą tak daleką podróż, był jednak zdania, że krytyczna sytuacja nie pozwala na zwłokę. Gwiazdy lśniły jasno. Powietrze było czyste, mroźne. Ziemię znaczyły z rzadka rudawe łuny nad kominami prymitywnych palenisk, które ogrzewały podziemne siedziby gryzoni w chłodniejsze noce wiosny lub jesieni. Niebawem wyszedł Księżyc — ogromny i żółty, niby potworne oko. Przy jego poświacie i wśród absolutnej ciszy Kua łatwo uległ dreszczowi nieokreślonej grozy, która wzmagała się i narastała niczym lawina. Oczywiście nie miał pewności, że rozumuje trafnie i że jego misja posiada istotną wagę. Lecz bystra intuicja zdawała się potwierdzać wnioski. Musi odnaleźć Iterlu, potomków człowieka. Musi podzielić się z nimi nowiną. Dobrze zdawał sobie sprawę, że Iterlu darzą miłością tylko siebie. Ale był też świadomy ich mocy większej niż siła wiatru albo nawet obroty Słońca i Księżyca. Oni obmyślą rychłe i skuteczne środki, aby zaradzić niepojętej groźbie. Kua leciał więc i leciał, aż do szarego brzasku, by pokonawszy wiele setek mil zobaczyć wreszcie niską metalową kopułę nad pagórkiem. W łagodnym świetle wczesnego rana jej regularne zarysy lśniły hebanem — były piękne, lecz odstraszające. Kua wiedział, że pod kopułą znajduje się szyb wiodący do cudownej krainy Iterlu, intrygującej nie mniej niż magiczny świat cieni. Lęk ściskał ptasie serce, lecz odwrót był niemożliwy. Wysokość stawki nie pozwalała na wahanie, Kua zatoczył szeroki łuk, okrążył kopułę. Nie uderzał długimi, czarnymi skrzydłami — posuwając się lotem ślizgowym korzystał umiejętnie z najsłabszych nawet podmuchów wiatru. — Iterlu! — krzyknął pełną mocą płuc — Iterlu! Iterlu! Słowo to wymawiał na ludzką modłę, lecz z dziwacznym akcentem, jak papuga. Podobnie jak jego przodkowie — kruki — posiadał zdolność naśladowania głosu człowieka. Opadając coraz niżej nad kopułą, bacznie wyglądał znaku. Zar był zły. Nie lubił samotnego strażowania na powierzchni i rutyny bieżących obserwacji astronomicznych, obowiązujących na posterunku. Całą noc spędził przy stole, wokół którego migały światła sygnałowe. Współpracował ze strażnikami innych osiedli w ustalaniu pozycji nowej chmury meteorów. Kąty, odległości, liczby. Miał tego dosyć. Czemu nie pośpieszą się ekipy konstrukcyjne? Cały rodzaj Iterlu winien od dawna przenieść się na Wenus — bo przecież mógł. Według opinii Zara nie należało trzymać się stygnącej Ziemi. Przed wiekiem już trzeba było wykończyć rodzimych mieszkańców Wenus. Czemu tak się nie stało? Jak zwykle zawinił niedorzeczny urzędowy bezwład. Ochrypły ptasi krzyk pulsujący w głośniku na ścianie nie wpłynął dobrze na humor Zara