ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Także zbyt liczne stada bydła wypasano na olbrzymich pastwiskach, powstałych wskutek wycinania drzew i żywopłotów, które wcześniej tworzyły naturalne granice między nimi. Wkrótce plony zmniejszyły się znacznie, a zwierzęta zaczęły chorować. Wielu opuściło te strony, bo nie było w stanie nadążyć ze spłacaniem dziesięcin, wymuszanych przez miasto, a ich farmy ob- róciły się w ruinę. Ostatecznie susze, następujące jedna po drugiej, wyjałowiły ziemię, a burze piaskowe rozwiały pozostałe nieliczne warstwy urodzajnej gleby, niszcząc wszystko, co żyło, i pokrywając domostwa brązowocze- rwonym całunem. Proces zagłady trwał wiele lat, aż w końcu nie pozostało nic, tylko parę ścieżek pośród spustoszonej ziemi i po- rzucone ruiny domów. Wyłaniały się one nagle pośród pustkowia. Leżące w nieładzie kamienie i połamane belki wybieliło słońce. Wysuszyło ono także widoczne gdzienie- gdzie na pustyni szkielety, które z kolei przypominały 0 tym, że słabo wyekwipowanych podróżników czeka śmierć w drodze do celu. Sam fakt, że miasto położone pośrodku takiej głuszy w ogóle przeżyło, był dosyć niezwykły. Cud przetrwania zawdzięczać należało dwóm czynnikom. Pierwszy z nich nosił prozaiczną nazwę Brązowej Rzeki, której woda płynęła z zachodu, z gór, przeciskając się meandrami przez Martwe Ziemie, stając się przy tym coraz brudniejsza, cieplejsza 1 bardziej ociężała. Jednak i tak była potężna, osiągając Xantium, położone wewnątrz jej wielkiego zakola. Do brzegów przytulały się jeszcze nieliczne małe rolnicze enklawy, ale właściwie tylko woda pobierana z rzeki miała dla miasta istotne znaczenie. System zbiorników, cystern i filtrów uruchamianych pompami, siłą niewolników czy zwierząt, zabezpieczał potrzeby ludności w tym względzie. Drugą przyczyną, dzięki której Xantium przetrwało, był fakt, że jego zarządcy wyspecjalizowali się w bezlitosnym wykorzystywaniu reszty cesarstwa. Miasto pobierało trybut od każdej, nawet najmniejszej osady. Pieniądze, żywność, wszelakie towary napływały do stolicy z najodleglejszych regionów. Ściąganie tych dóbr egzekwowała militarna potęga i polityczny nacisk, możliwy dzięki dalekosiężnym wpływom i tradycjom handlowym zawsze potężnego cesar- stwa. Każdego dnia dziesiątki konwojów przemierzały Martwe Ziemie albo wolno żeglowały zamuloną, krętą rzeką, dostarczając wszystkiego, czego miasto sobie tylko życzyło, poczynając od podstawowego zaopatrzenia, a koń- cząc na najbardziej wyrafinowanych zbytkach, uważanych za przynależne cesarskiej stolicy. Baylin nie wątpił, że ten ruch wzmógł się jeszcze w ostatnim miesiącu, kiedy miasto przygotowywało się do nadchodzących uroczystości. Podróżnik odetchnął z ulgą, kiedy Xantium pojawiło się wreszcie na horyzoncie. Niezliczoną ilość razy zbliżał się już do serca cesarstwa, nadjeżdżając z różnych stron i o każdej porze roku, ale widok stolicy zawsze robił na nim duże wrażenie. Xantium wyłaniało się jak ogromna góra, warstwa po warstwie, potężniejąc w miarę jak Baylin podjeżdżał coraz bliżej. Najpierw ukazywał się wzniesiony na samym szczycie zamek zwany Iglicami, a na końcu potężny mur miejski, którego widok oznajmiał kres po- dróży. Z daleka miasto wyglądało zupełnie nierealnie. Przypo- minało dużą grupę chmur albo sprawiało wrażenie niesa- mowitej fatamorgany, ale z każdym krokiem kształty stawały się coraz bardziej wyraziste. W ciągu dnia, na pierwszy rzut oka budowle zlewały się w jednolitą białą masę, która dopiero później odsłaniała zaskakujący kolaż wielu różnych odcieni. W nocy magiczny żar, bijący z góry, rozpadał się w oczach nadjeżdżających podróżników na tysiące świetlnych punktów, co sprawiało wrażenie, jak gdyby jeden ze starych bogów przyozdabiał gigantyczne drzewo girlandami gwiazd. Xantium leżało na południowym brzegu rzeki, wewnątrz jej potężnego zakola, tak że przez trzy czwarte jego obwodu mury układały się równolegle do brzegu rzeki, w odległości około stu kroków. Podróżny mógł zbliżyć się do miasta od południowej strony, przekraczając jedną z dwóch Wielkich Bram. Wszystkie szlaki, wiodące przez północny obszar Martwych Ziem, zbiegały się w dwóch miejscach, w których wybudowane były mosty - jeden od wschodu, drugi zaś od północnego zachodu. Te z kolei prowadziły do dwóch innych bram, potężnych konstrukcji z metalu i drewna, tworzących kamienne portale i strzeżonych przez wieże obronne. Bramy zamykano rzadko, nawet w nocy, tak wielka była wiara w siły miejskiego garnizonu. Mury wykonano z bladoszarego kamienia, z wyglądu przypominającego kryształ. W świetle słonecznym lśniły i migotały, chociaż i ich nie oszczędził osad z natarczywego czerwonego kurzu. Kamienne ściany były rzeczywiście potężne, wysokie na dwadzieścia kroków i grube na dziesięć przy podstawie. Masywne bloki, zwieńczone blankami i gęsto usiane wieżyczkami, tworzyły nieforemne koło, spłaszczone od północnego zachodu i południowego wscho- du. Mury wzniósł nadludzki, niewyobrażalny trud tysięcy rzemieślników i niewolników już wieki temu i odtąd nigdy nie przemógł ich żaden najeźdźca. Tak naprawdę nikt nie próbował nawet oblegać Xantium. Jedyną słabą stroną miasta było całkowite uzależnienie od dostaw z innych części cesarstwa. Ale potężny zbiornik, znajdujący się na i i północ od miasta, na łatwym do obrony kawałku ziemi pomiędzy murami i rzeką, zabezpieczony jeszcze przez osobne odgałęzienie murów, schodzące do samego koryta, a także potężne cysterny umieszczane w obrębie podgrodzia, zapewniały dostateczne zaopatrzenie w wodę. W dodatku Xantium utrzymywało w pogotowiu kilkanaście dużych składów z żywnością i innymi artykułami pierwszej potrze- by. W przypadku najazdu, podczas gdy mieszkańcy spokoj- nie tuczyliby się zgromadzonymi zapasami, oblegająca armia musiałaby sprowadzać żywność z bardzo daleka, wioząc ją wiele mil przez pustkę Martwych Ziem. W środku miasto rozwinęło się na rozległym stożko- watym wzgórzu, którego pochyłość wzrastała w miarę zbliżania się do centrum