Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Weźmy jeszcze jeden przykład. Przyjrzyjmy się utworowi o zupełnie innej konstrukcji, wierszowi Gałczyńskiego "Fata morgana": Wszystkie smutki mijają,@ smutki wszystkie oddalmy:@ W dalekim srebrnym kraju@ rosną zielone palmy;@ na szczytach palm papugi,@ jak gwiazdy zmienione w ptaki@ śpią - i papug sen długi@ rytm palm kołysze jednaki.@ A pod palmami Murzyni@ śpią, znużeni upałem,@ świeci słońce pustyni@ bolesne i takie małe;@ a w nocy niebo tych lądów@ wygląda jak partia szachów.@ I błądzą cienie wielbłądów,@ które odeszły na zachód.@ Przeczytajmy ten wiersz swobodnie i naturalnie. Jestem przekonana, że bardzo wielu czytelników wydobędzie z niego - w sposób niejako automatyczny - pewną delikatną śpiewność. Ten wiersz nie da się przecież czytać tak, jak czytamy "Pana Tadeusza". I to nie ze względu na inność treści. Potrafimy także w "Panu Tadeuszu" pokazać niektóre opisy kraju ojczystego tak nasycone "dziwnością", że przypominają opisy jakichś krain baśniowych. Dlaczego jednak ten wiersz czytamy inaczej? Przyjrzyjmy się jego budowie. Oto każdy jego wers stanowi wyraźną, oddzielną całostkę także pod względem intonacyjnym. Wszystkie te siedmio- i ośmiosylabowe wersy są regularnie trzyakcentowe: trzy akcenty w każdej linijce wiersza. A zatem te trzy akcenty pełnią funkcje konstanty metrycznej, stanowią kościec organizacji metrycznej wersu. Ponieważ jednocześnie prawie każdy wers zawiera trzy pełnoznaczne wyrazy, wobec tego akcenty metryczne, które na nie padają, są traktowane jako równoważne: każde z trzech słów ma taką samą wartość, żadne nie jest innemu podporządkowane, jak to bywa przeważnie w literackiej prozie, czy w mowie potocznej. Boć przecież w normalnie wypowiedzianym zdaniu "cienie które odeszły" zaimek "które" byłby także pod względem siły akcentu podporządkowany w stosunku do wyrazu "odeszły". Stąd w wierszu Gałczyńskiego owo kołysanie, oddalające nas zarówno od zwykłego potocznego sposobu mówienia, jak i od wierszy "Pana Tadeusza", które przy całej swojej rytmiczności zbliżają się do intonacyjnie urozmaiconego toku swobodnego opowiadania. Ten na pół wyśpiewany, dziwny wiersz, mający być lekarstwem na nasze smutki, posiada jeszcze i inne, łatwo dostrzegalne a ciekawe cechy konstrukcyjne. Spójrzmy na drugi wers drugiej zwrotki. Czy nie przeczy on naszemu twierdzeniu, jakoby każdy wers tego utworu stanowił zamkniętą całostkę? Przecież jednosylabowe orzeczenie "śpią", które nie zmieściło się w tym wersie, zostało przeniesione do wersu trzeciego. Czy wobec tego powinni byśmy może powiedzieć, że wers drugi jest przerzutniowy, że nie stanowi zatem intonacyjnej całostki? Otóż wydaje mi się, że tak jednak nie jest. Wers ten zawiera porównanie papug do gwiazd zmienionych w ptaki, porównanie najbardziej niezwykłe w całym wierszu. Obraz ten powinien zatrzymać uwagę czytelnika. Należy przeto zakończyć ten wers pauzą, pozwolić mu się usamodzielnić, zanim nastąpi, logicznie uzupełniający to zdanie, jego dalszy ciąg - orzeczenie "śpią". Wers ten także syntaktycznie stanowi całostkę wtrąconą między podmiot i orzeczenie zdania głównego. To ułatwia jego wyosobnienie intonacyjne. W ten sposób wers zostaje zamknięty kadencją i pauzą, może nie mniej silnie niż wszystkie inne. Przejdźmy teraz do pierwszego wersu trzeciej zwrotki. Ta sama sytuacja, to samo orzeczenie przerzucone do następnego wersu