Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Naraz obok niego upada granat, on z przerażeniem go odrzuca, trafia przypadkowo w grupę wbiegającą na szaniec, ze sztandarem, ten spada mu na głowę... - ...i wtedy Zagłoba zaczyna szamotać się z płachtą, a gdy spostrzeże swą pomyłkę, wydaje triumfalny okrzyk - podchwyciłem. - I co o tym myślisz? Pokiwałem głową z entuzjazmem. Okazało się, że reżyser trafił w dziesiątkę. Gdy po południu przystąpiliśmy do kręcenia tej sceny, po każdym dublu z udziałem Krzysia Kowalewskiego rozlegały się oklaski ubawionej do łez ekipy i tłumu gapiów, który codziennie nam towarzyszy. Proszę sobie wyobrazić następującą scenę: Oto Krzyś Kowalewski, zrezygnowany i rozzłoszczony szturmem (na pewno oddałby wszystko, co ma, aby siedzieć gdzieś w zacisznej gospodzie), z desperacji chwyta leżący nieopodal gąsiorek i przechyla go do gardła. Niestety, naczynie jest puste, co jeszcze bardziej złości Krzysia, więc wyrzuca on gąsior daleko za siebie, gdzie widać szturmujących okopy Kozaków. Naraz obok niego pada granat z zapalonym lontem. Krzyś machinalnie bierze go do ręki, spogląda nań nierozumiejącym wzrokiem i odkłada na stojącą obok beczkę. Naraz przychodzi na Krzysia gwałtowne opamiętanie (to jego własny pomysł - rewelacyjny!), chwyta więc granat, który parzy" go w ręce, i odrzuca do ty- Biedrusko 223 łu, poza okop.. I w tym momencie na głowę spada mu chorągiew kozacka. Krzyś szamocze się gwałtownie z płótnem, które omotuje jego głowę coraz bardziej, wymachuje rozpaczliwie szablą na wszystkie strony, próbując dosięgnąć wyimaginowanych przeciwników, krzyczy: - Puszczaj chamie, daruję cię zdrowiem! Wreszcie nasz Zagłoba wynurza się spod chorągwi. Spogląda dokoła, nie rozumie, co się stało. Jeszcze raz rzuca okiem na płótno... - Zdobyłem chorągiew... O szelmy, nie znałem swojego męstwa! Zdobyłem chorągiew w tej bitwie! Stop kamera. Burza oklasków. Tak powstała najzabawniejsza scena w filmie. Gdyby Kowalewski musiał walczyć" z chorągwią konno, nie wywołałby tak komicznego efektu. Owa reakcja na granat dodała mu jeszcze mocy. A dzięki dzisiejszej scenie Zagłoba zostanie bohaterem podwójnym. Adek Drabiński wpadł na pomysł, aby odrzucony przez niego gąsior trafił w głowę szturmującego okop Krzywonosa. Załatwienie Krzywonosa garnkiem jest z pewnością bardziej w stylu Zagłoby, niż usieczenie Burłaja szablą. ) DZIEŃ 81 Środa, 13 maja lo wielkich starciach piechoty nadszedł czas na zmagania konnicy. Na polach zbaraskich dojdzie dziś do walki husarii prowadzonej przez Skrzetuskiego z jazdą tatarską Tuhaj-beja. Kulminacyjnym momentem bitwy będzie pojedynek Michała Żebrowskiego z Danielem Olbrychskim - scena bardzo efektowna, a więc i diablo trudna do wykonania. Rozpoczęliśmy od ujęcia wprowadzonego przez reżyserów na prośbę Olbrychskiego. Daniel chciał w pierwszym starciu zrzucić dwóch husarzy na ziemię. Faktycznie, takie ujęcie bardzo dobrze się uzasadnia - przecież Tuhaj-bej musi być po pierwsze groźnym, po drugie znakomitym wojownikiem. Reasumując, musi w bitwie kogoś zabić. 224 Sto dni Hoffmana Wybór pada na dwóch dżygitów z Ukrainy. Nakładają stroje husarskie, dostają odpowiednie zabezpieczenia od naszych kaskaderów. Następnie ustawiają się na czele husarii. Po przeciwnej stronie czeka Daniel Olbrychski i jego Tatarzy. - Kamera! Aaakcja! - krzyczy Józek Jarosz. - Jazda! - popędza husarię setnik Andrzej Matlawski. - Jazda! - wysyła w bój chłopaków na hucułach setnik Włodek Kario. Daniel Olbrychski wysforowuje się na czoło. Z drapieżnym, godnym Tuhaj-bejowego uśmiechem, odsłaniając wilcze zęby, dopada dżygitów. Dwa lekkie ciosy szablą i jeden wali się z galopującego rumaka na ziemię, drugiego zaś, z jedną nogą w strzemieniu, koń ciągnie przez kilkanaście metrów. Następnie dwie fale - szara ćma tatarska i barwna husaria - zderzają się ze sobą i rozpoczyna się zacięty bój na drewniane szabelki (aby przypadkiem ktoś komuś nie zrobił krzywdy). Koniarze bawią się fantastycznie, Michał Zebrowski zaś i Daniel Olbrychski z trudem znajdują siebie w ciżbie. Krzyżują szable (autentyczne, nie drewniane; dla nich zrobiono dziś wyjątek), starają się wykonać układ szermierczy, który wymyślili Janusz Sieniawski i Tomek Abramski, ale ich wierzchowce nic o tym, zdaje się, nie wiedzą. To oddalają się od siebie, to przybliżają. Ciężko jest więc robić" pojedynek w tym tłumie, bo dokoła wrze świetnie udawany bój, jeszcze ciężej kamerzystom uchwycić walkę obu rycerzy w kadrze. Każde oddalenie się walczących czy przybliżenie powoduje rozmywanie się obrazu. Romek Suszyński, Jerzy Gościk i Bartek Frykowski rozkładają ręce, ale Adek Drabiński krzyczy: - Dobra jest, kręćcie tego jak najwięcej, będzie na montaż, a bliższe ujęcia wyszyjemy jutro! Stop kamera! Po ujęciu! Koniarze jednak nie zwracają uwagi na komendę; podobnie jak przedwczoraj piesi statyści, walczą dalej. Chłopcy z militariów martwią się, że zabraknie im drewnianych szabelek na jutro. - Strasznie dużo tego dziś poszło - mówią. - Niech im ktoś powie, żeby nie walczyli z taką werwą! Tymczasem oliwy do ognia dolewali sami setnicy: - Słabe te twoje hucuły - przymawiał Andrzej Matławski. - Zobaczysz zaraz, jaką szkołę dadzą im moi husarze