ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Kaltin. Pomiędzy działami pojawiły się uciekające postaci, a za nimi następne, jadące wierzchem i wymachujące szablami. Pocisk z pompoma zamontowanego na jednym z samochodów uderzył w worki z piaskiem punktu obserwacyjnego wystarczająco mocno, by dosięgnąć metalowego pancerza. Raj poczuł, jak coś zimnego i białego zaciska mu się wokół piersi i sięga do karku. To coś oczyściło jego pełne żwiru oczy i sprawiło, że otoczenie znowu stało się jasne. Podszedł do drewnianych drzwi i otworzył je kopniakiem. - Sygnalista, chorąży, za mną - powiedział, przestępując ponad ciałem martwego Skinnera. Skinnerzy, którzy pozostali przy życiu, wznieśli na jego widok radosny okrzyk, nie przerywając ostrzału, który wgryzał się w szeregi Kolonistów. Ci dobiegli już do skraju lewej flanki Rządu Cywilnego, a mężczyźni w jellabach wsadzali już w lufy karabinów pociski, strzelając na ślepo i próbując wyważyć worki. Z okopów kłuto bagnetami, które jednak zniknęły szybko, gdy samochody pancerne zaczęły ostrzeliwać umocnienia z minimalnej odległości. Atak Kolonistów mógł się jeszcze powieść zwyczajnie dlatego, że pierwsza fala atakujących była zbyt zajęta, by zauważyć, co się działo. - Obejrzyjcie się, durne brudasy! - ryczał Raj, biegnąc w kierunku okopów. Obok świsnęła kula, a chorąży opadł na kolana krztusząc się. Inny żołnierz złapał drzewce sztandaru, zanim ten upadł na ziemię, i znowu ruszyli naprzód. Usłyszał za sobą kobiecy głos. - Raj, nie... Teraz nie miało to znaczenia. - Za wami, kretyni! Za wami! - wymachiwał szablą w kierunku sztandaru Osadnika powiewającego na wzgórzu na południu. - Patrzcie na południe, oni są za wami! Kilku mężczyzn rzeczywiście popatrzyło w górę zbocza. Ale to wybuch pierwszego samochodu pancernego naprawdę przykuł ich uwagę. Z hukiem wyleciał w powietrze, sypiąc na boki kawałkami metalu i płonącym paliwem, które trafiły ludzi, których miał chronić samochód. Raj spojrzał na północ i zobaczył drugą i trzecią siedemdziesiątkę piątkę, wyjeżdżające zza osłaniającego drogę nasypu. Właśnie ustawiano je na pozycjach strzeleckich na wysokości bunkrów kawalerii kilkadziesiąt metrów za linią okopów. Jedna z armat weszła w zbyt ostry zakręt i przetoczyła się na bok, staczając się w dół zbocza wśród krzyków załogi i pisków zaplątanych w uprząż psów. Inne zaczynały już jednak strzelać, wciskając pomarańczowe sztylety we wszystkie możliwe szczeliny. Wyleciał w powietrze następny samochód, potem jeszcze jeden. Wypalił także pierwszy z fugasów, położony najbardziej na lewym skrzydle. Ładunek nie był duży, zaledwie dziesięć kilogramów prochu, ale wystarczył, by wyrzucić na zbocze wzgórza potężny pióropusz płonącego oleju i nafty, prosto w twarze Kolonistów z drugiej fali. Wybuchowi towarzyszył przeciągły „fffumph”, po którym płonący ludzie rzucili się z wrzaskiem do ucieczki. „Fffumph”, kiedy wybuchł następny, a po nim jeszcze piętnaście, rozmieszczonych w równych odstępach na całej lewej flance, dwieście metrów od okopów. W płomieniach znalazło się niewielu ludzi, ale widok płonących ludzkich pochodni okazał się być nie do zniesienia dla nacierających. Odwrócili się i rzucili do ucieczki, krzycząc, strzelając, i tnąc oficerów którzy stawali im na drodze. Nawet w takiej chwili Koloniści, którzy znaleźli się już poza strefą ognia, zawahali się. Kolejny samochód pancerny wyleciał w powietrze, wysyłając w górę potężną kolumnę dymu. Pozostałe pojazdy zaczęły zawracać najszybciej jak potrafiły, a za nimi ruszyli żołnierze, rzucając karabiny i biegnąc. - Zagrać „Kawaleria, naprzód”! - krzyknął Raj. - Mój pies, niech ktoś kurwa pójdzie po mojego psa! Goniec, niech samochody pancerne wyczołgają się ze swoich nor i atakują, szybko, natychmiast! * * * Kula karabinowa przeleciała Kaltinowi Gruderowi tuż koło ucha. Chwilę później jego szabla wbiła się w brzuch artylerzysty, niosąc ze sobą siłę psa i człowieka. Uwolnił ostrze, skręcając nadgarstek i szarpnął wodze, zmuszając psa do cofnięcia się. Inni zgromadzili się wokół pompoma, zarzucali lassa na jego lufę i odciągali działo na bok. Przetarł przedramieniem czoło - lewym, bo prawe miał już mokre do samego łokcia. Artylerzyści uciekali na zachód wzdłuż linii dział, by schronić się na nienaruszonym lewym skrzydle Kolonistów, ukrytym za skarpą. Formowały się tam poszczególne jednostki, obracając lufy tam, gdzie przed chwilą było ich własne prawe skrzydło. - Poruczniku Ynez! - warknął. - Obróćcie kilka dział w tamtą stronę. Strzelajcie do uciekających brudasów i ostrzelajcie działa na zachodnim skrzydle. Chcę tu mieć szereg strzelców z trzech kompanii, gotowych do wycofania się i oddania salwy. - Wstał w strzemionach i obejrzał się za siebie. Ostatni z samochodów pancernych płonął w połowie drogi na szczyt wzniesienia. Maszyny Rządu Cywilnego wyjeżdżały zza szańca, widać też było ludzi wylewających się z okopów i dosiadających psów przed bunkrami kawalerii. Całe masy Kolonistów biegły przez pole bitwy, uciekając w górę zbocza tam, gdzie ich towarzysze ciągle utrzymywali pozycje. Zasłaniają linię strzału dla własnych dział, zauważył Kaltin, gdy dym uniósł się nieco znad okopów. Wielu z nich biegło dokładnie w kierunku pozycji Siódmego, ale dla tych walka skończyła się już na dzisiaj. - Sądzę... - Coś wyrzuciło go z potężną siłą z siodła