Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Podciągnął się na nadburcie i popatrzył na molo, którego jedna połowa znajdowała się w rozmytym, pręgowanym świetle słonecznym, a druga skąpana była w blasku reflektorów. Jego dwaj niedoszli zabójcy kucnęli na krańcu mola i patrzyli na wodę. - Suo sangue! - zawołał jeden. - Non basta! - ryknął drugi. Wskoczył do łodzi motorowej, zapuścił silnik i polecił koledze, aby zwolnił cumę i też wsiadł do łodzi. Pływali po małym porcie tam i z powrotem, trzymając w pogotowiu AK-47 i lupary. Hawthorne przechylił się nad nadburciem, wyciągnął rękę i w nylonowym uchwycie koło pojemnika ze sprzętem rybackim znalazł to, czego szukał - zwykły nóż do patroszenia ryb. Ześlizgnął się w wodę. Jego buty gdzieś zniknęły, teraz zdjął spodnie, starając się zapamiętać miejsce ich zatonięcia na wypadek, gdyby udało mu się przeżyć. Kiedy ściągał beżową marynarkę, przyszła mu do głowy dość dziwaczna myśl, że Geoffrey Cooke będzie musiał mu zwrócić utracone pieniądze, a także zapłacić za dokumenty i ubranie. Płynął przez ciemną wodę, uświadamiając sobie znowu, że jeden z mężczyzn na małej łodzi motorowej trzyma w ręku potężną latarkę i błądzi jej promieniem po mrocznej powierzchni. Zanurkował głęboko przed nadpływającą motorówką, pozostawał pod wodą do chwili, aż usłyszał jej silnik bezpośrednio nad sobą. Wtedy, starannie obliczając swoje ruchy, Hawthorne wynurzył się tuż za łodzią i trzymając głowę przy burcie, a dłonie w cieniu, schwycił ruchomą obudowę silnika, unieruchamiając ster. Wściekły sternik, zdezorientowany utratą kontroli nad silnikiem, wychylił się za rufę. Na widok ręki Tyrella wytrzeszczył oczy, jakby dostrzegł jakąś koszmarną mackę wynurzającą się z głębin. Zanim jednak zdążył krzyknąć, Hawthorne zatopił ostrze noża w jego karku, lewą zaś dłonią schwycił go za gardło, tłumiąc jakikolwiek dźwięk, który mógłby się przebić przez warkot silnika. Przerzucił ciało za rufę do wody i ostrożnie odchyliwszy silnik w prawo, wdrapał się na łódź, zajmując miejsce swojego niedoszłego zabójcy. Podczas gdy mężczyzna na dziobie uparcie błądził promieniem latarki, badając wodę przed motorówką, Hawthorne schwycił AK- 47 i powiedział głośno: - O tej porze plusk fal jest dość głośny, a i silnik bardzo hałasuje. Odłóż broń albo dołączysz do swojego przyjaciela. Ty również możesz być smacznym kąskiem dla naszych rekinów. To naprawdę milutkie stworzonka i wolą, gdy ich pokarm już się nie rusza. - Che cosa? Impossibile! - O tym właśnie musimy porozmawiać - oznajmił Tyrell, kierując łódź na otwarte morze. ROZDZIAŁ 5 Zapadała ciemność, morze było spokojne, księżyc ledwo się przedzierał przez pokrywę chmur. Mała łódź kołysała się miarowo na łagodnych falach oceanu. Pozostały przy życiu niedoszły zabójca tkwił na maleńkim siedzeniu na dziobie, mrugając nerwowo i starając się osłonić oczy przed światłem potężnej latarki. - Opuść ręce! - rozkazał Hawthorne. - Światło mnie oślepia. Zgaś je. - Prawdę mówiąc, ślepota mogłaby być dla ciebie błogosławieństwem, jeżeli mnie zmusisz, abym cię okaleczył, zanim wyrzucę za burtę. - Che cosa? - Wszyscy musimy umrzeć. Czasami myślę, że liczy się nie sama śmierć, ale jej jakość. - Co pan mówi, signore...! - Powiesz mi, co chcę wiedzieć, albo zostaniesz przynętą na rekiny. Jeżeli wcześniej oślepniesz, nie zobaczysz wielkiego szeregu białych spiczastych zębów, które cię przetną na pół. Wiesz, wielkie ryby świecą, są doskonale widoczne w ciemnej wodzie. Popatrz! O, tam, płetwa grzbietowa! Musi mieć jakieś sześć metrów . To ich sezon, wiesz? Jak myślisz, dlaczego o tej porze roku na wszystkich wyspach urządza się zawody w połowie rekinów? - Nic o tym nie wiem! - Nie czytujesz miejscowych gazet i wcale mnie to nie dziwi. Nie drukują zbyt wielu informacji z Sycylii. - Sicilia? - Jakoś mi nie wyglądasz na nuncjusza papieskiego, zresztą nuncjusze strzelają chyba lepiej od ciebie... Daj spokój, paisan, spójrz na życie realnie... Albo się znajdziesz w wodzie z krwawiącą raną na ramieniu i pobawisz w berka z tą krążącą wokół nas rybeńką, z paszczą o szerokości jednej trzeciej twojego wzrostu. Capo kręcił jak oszalały głową, mrugając szeroko otwartymi oczyma. Osłaniał je przy tym dłonią przed światłem i lustrował powierzchnię wody po obu stronach maleńkiej łódki. - Nic nie widzę! - Jest tuż za tobą. Odwróć się, a zobaczysz. - Na rany Chrystusa, niech pan tego nie robi! - Dlaczego próbowałeś mnie zabić? - Takie miałem rozkazy! - Czyje? Zbir nie odpowiedział. - No cóż, w końcu to ty umrzesz, nie ja - powiedział Tyrell, odciągając suwadło zamka AK-47. - Drasnę cię w lewe ramię, to krew popłynie obficiej. Oczywiście, wielkie białe rekiny najpierw lubią trochę poskubać. Wpierw przekąska, a dopiero potem główne danie. - Hawthorne nacisnął spust. Nocną ciszę rozerwał huk wystrzału i po prawej stronie mafiosa wytrysnęły fontanny wody. - Przestań...! Na litość boską, przestań! - O rany, ależ potraficie się szybko nawracać