ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Pobrał też od Dimmy część jego własnej mocy. Czuł, że coś ją wysysa, ale to nie miało znaczenia, bo gdy skończy się działanie tego czaru, będzie znowu prawdziwym człowiekiem. I będzie rozporządzał znacznie potężniejszą mocą niż ta, którą miał teraz. Poczuł, że w jego ciele zaczynają formować się kości, organy wewnętrzne, mięśnie… powoli też zaczął opadać ku podłodze. Dimma uniósł głowę i krzyknął triumfalnie. Tak! Tak! To się działo! Po tylu wiekach! Nareszcie! Conan, który wciąż starał się zerwać krępujące go więzy, poczuł nagle, że ich siła znacznie osłabła. Jego uniesiona w górę ręka opadła odrobinę i teraz miał wrażenie, że siedzi w bardzo gęstym bagnie, które przytrzymywało jego ciało. Mógł się poruszać, choć bardzo, bardzo powoli. Znajdujący się przed nim mag, stawał się coraz bardziej materialny. Opadał ku ziemi jak wielki liść spadający z drzewa. Chwiał się przy tym delikatnie, to w jedną, to w drugą stronę. Conan był pewien, że kiedy stopy maga dotkną podłogi, a on sam odwróci się do nich, będzie to oznaczało koniec zarówno dla niego, jak i dla jego towarzyszy. Zaklęcie trzymające na uwięzi jego ciało osłabło jeszcze bardziej, ale wciąż był niezwykle powolny i ociężały. Nie zdołałby skoczyć naprzód, by powalić maga. Teraz czuł się tak, jakby próbował unieść miecz, znajdując się pod wodą. A kiedy mag już niemal dotykał stopami podłogi, Conan zdołał opuścić swój miecz na tyle, że jego czubek mierzył teraz w klatkę piersiową przeciwnika. Nie mógł ciąć, ale może zdoła użyć swej broni jak włóczni. Postąpił z wysiłkiem krok naprzód. Jego nogi były ciężkie jak z żelaza. A buty zdawały się być z ołowiu. Poczuł, że pot spływa po całym jego ciele. Ze wszystkich sił starał się zrobić jeszcze jeden krok. Czarodziej był tak blisko. Jeszcze cztery może pięć kroków i dotrze do niego. Jeżeli zostanie mu aż tyle czasu. Tak. Dimma czuł wyraźnie, że staje się taki, jaki był niegdyś. Jeszcze moment i będzie wolny na zawsze. Już zadecydował, w jaki sposób zniszczy całą najbliższą okolicę. Poniżej wód tego jeziora znajdowała się magiczna tarcza, która powstrzymywała płynne skały przed kolejną potężną erupcją, podobną do tej, która wydarzyła się dziesięć milionów lat temu. On sam umieścił tam ową tarczę, kiedy góra zaczęła ponownie budzić się do życia jakieś dwieście lat temu. Tarcza ta zresztą połączona była niewidocznymi więzami z jego własną duszą. Jeśli on by umarł, tarcza przestałaby istnieć, a rzeka lawy jeszcze raz wydostałaby się na świat, zamieniając we wrzątek wody jeziora, a potem rozlewając się na wszystkie strony i unicestwiając to, co spotka na swej drodze. Mógł jednak sam ją uwolnić, teleportując się równocześnie daleko stąd. I na wszystkich mrocznych bogów, uczyni to! Jego stopy już niemal stykały się z podłogą i wiedział, że kiedy jej dotknie, przekleństwo, które rzucił na niego umierający starzec, zostanie złamane. Zaczął się śmiać triumfalnie. Nareszcie! Conan uczynił jeszcze jeden krok, trzymając oburącz wyciągnięty miecz przed sobą. Poruszał się teraz odrobinę szybciej, ale wciąż było to bardziej pełzanie niż chód.Trzy kroki i będzie tam. Dwa… Mag właśnie w tym momencie dotknął stopami podłogi i zaczął odwracać się powoli… Dimma poczuł, że jego mięśnie napinają się, jakby dopiero przyzwyczajały się do dźwigania nie znanego sobie ciężaru. Pod nogami poczuł powierzchnię podłogi. Stało się! A teraz zniszczy osobiście tych, którzy śmieli mu przeszkadzać. I zrobi to, zanim uwolni płynną lawę, która zmieni w płonące piekło najbliższą okolicę. Powoli odwrócił się. — Przygotujcie się na śmierć — powiedział. Conan pchnął całą swą siłą. Był to bardzo powolny ruch, ale włożył w niego siłę woli i duszę. Mag odwrócił się właśnie w momencie, gdy dotarło doń ostrze miecza. Żelazo zatonęło w nowym ciele maga, tuż poniżej mostka i powoli, lecz nieubłaganie zanurzało się coraz głębiej. Ostrze przeszło przez serce Dimmy, dwa kręgi w kręgosłupie, a potem przecięło jeszcze skórę na plecach i płaszcz, w który był odziany, aby wreszcie wynurzyć się ponownie poza jego ciałem. W tym momencie zniknęły więzy trzymające Conana i to nieoczekiwane wyzwolenie pchnęło go naprzód z taką siłą, że poleciał jak spadający w dół głaz. Poruszający się dotąd powoli miecz, teraz w mgnieniu oka zanurzył się w ciele maga aż po rękojeść, a on sam został zwalony z nóg przez niezwykłą siłę tego pchnięcia i potoczył się po ziemi kilka kroków. — Nieeeeeeeee! — odbił się echem od wszystkich ścian jego przeraźliwy, zamierający krzyk. Powalone ciało drgnęło ostatnim spazmatycznym ruchem, aż wreszcie zamarło… Dimma, Mag z Mgieł odszedł na wieczność. XXV — Nie żyje? — spytała Cheen, stając za plecami Conana. Zanim zdążył odpowiedzieć, ciało leżące u jego stóp zaczęło się zmieniać. Na ich oczach kurczyło się jak kawał tłuszczu podgrzewany na ogniu. Skóra maga marszczyła się i żółkła, przypominając z wyglądu stary pergamin, wreszcie znikła. Ciało pod nią zachowywało się podobnie i wkrótce mogli już oglądać same tylko kości. Ale i one żółkły, starzały się, aż wreszcie rozsypały w proch. Cała ta przemiana nie trwała dłużej niż minutę, ale po jej upływie z ciała Maga z Mgieł nie pozostało nic oprócz pienkiej warstwy pyłu na kamiennej posadzce