ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Przejechaliśmy całe sto kilometrów i nie widzieliśmy nic, poza kilkoma tuzinami wraków i kilkudziesięcioma roz- . kładającymi się trupami. To była jakaś paranoja. Czy nieprzyjaciel faktycznie mógł zawrócić i wycofać się tak, żebyśmy tego nie zauważyli? Przecież to czysta niemożliwość. Ale nie wjechaliśmy na- wet na jedną minę! Gdybym to ja się wycofywał, na pewno zostawiłbym za sobą coś, co spowolniłoby ścigających mnie drani! To musiała być pułapka, ale kto słyszał, żeby oddać wro- gowi czterdzieści tysięcy kilometrów kwadratowych tylko po to, żeby wciągnąć go w zasadzkę? Wszyscy widzieliśmy jednak wyraźnie ślady gąsienic czołgów, dział samobieżnych i dronów, ciągnące się aż po horyzont. Wtedy napotkaliśmy długi łańcuch bardzo podejrzanych, niskich wzgórków. Przełączyłem się na drony-czujki. Kiedy czołg schodzi pod ziemię, przez chwilę piach usypuje się za nim, dopóki tunel nie będzie na tyle głęboki, by go pomie- ścić. Przed nami było ponad sześćset takich kopców, a ich kształt i kierunek wskazywały, gdzie podziali się Serbowie. Byli za nami. -Wszyscy stać! -krzyknąłem w komlasery i błyskawicz- nie przesłałem dane Głównemu Komputerowi Bojowemu. - Są za nami! Ustawić wozy w koło! Ostatnie polecenie nie było ściśle wojskowym rozkazem, ale wszyscy zrozumieli, o co mi chodziło. Drony zawróciły z maksymalną prędkością, dziewczyny cofnęły się, by nas kryć, a czwórka ludzi zajęła pozycje na tyłach, gdzie było stosunkowo bezpiecznie, a przynajmniej odrobinę mniej nie- bezpiecznie. Ustawiliśmy się frontem do dotychczasowego tyłu i tylko dzięki temu jeszcze żyję. Kilka najbliższych dronów zaczęło pracowicie układać sieć światłowodów, a ja podałem Głównemu Komputerowi i artylerii namiary na nasze obecne pozycje. Satelitów GPS dawno już nie było, ale nasz własny, wewnętrzny system lo- kalizacyjny pozwalał orientować się w położeniu co do cen- tymetra. Zobaczyłem, że oddziały na naszych flankach powtarzają nasz manewr, co oznaczało, że Komputer najwyraźniej go zaaprobował. Jego obwody musiały być przeciążone trans- ferem danych do wszystkich jednostek ofensywy, ponieważ odpowiedział mi dopiero po minucie. Poczułem, że nawiązał łączność, ale nigdy się nie dowie- działem, co chciał mi przekazać. Pierwszy nieprzyjacielski czołg wyskoczył spod ziemi około kilometra od nas, zamiast jednak otworzyć do nas ogień, wisząc jeszcze w powietrzu wystrzelił strumień po- ruszających się z prędkością podświetlną osmowych igieł, które przeorały ziemię i przecięły wszystkie nasze światło- wodowe linie komunikacyjne. Następny, który pojawił się kilka milisekund później, rozwalił przekaźniki podczerwie- ni. Byliśmy odcięci. Niecały kilometr za nami, czyli pod samym nosem, we- dług standardów nowoczesnej wojny, spod ziemi wyskoczy- ły łącznie siedemdziesiąt dwa serbskie czołgi, wynurzając się pod takim kątem, że musiały czekać na nas na głęboko- ści kilkuset metrów. Ostatnie metry pokonali naprawdę szyb- ko - ich urządzenia ryjące przegrzały się i wyskoczyli nad powierzchnię w fontannach piachu. - ZRÓBCIE TO TAK! - powiedziałem i uruchomiłem Ewę, oślepiając tylu, ilu zdołałem, jej roentgenowskim lase- rem. Było ich jednak tak wielu, że zajęło nam to całe pięć sekund, a oni w tym czasie przerobili nas na mielonkę. Wyskakując tak szybko i pod takim kątem wystawili nam na ceł swoje dość słabo opancerzone brzuchy na prawie dwie sekundy. Myślę, że planowali zaskoczyć nas od tyłu i roz- walić, zanim zdołalibyśmy choćby pomyśleć o odwróceniu dział. Ponieważ jednak zwróceni byliśmy we właściwym kierunku, ta krótka chwila wystarczyła, by mój oddział wy- eliminował prawie trzydziestu z nich. Trochę to nam pomogło, ale nie wystarczyło, by zapew- nić przeżycie. Wciąż mieli przewagę liczebną ponad trzech do jednego, i wszyscy mieli na pokładach obserwatorów. Z drugiej strony, chociaż ja i Ewa powiedzieliśmy dziew- czynom, gdzie jest przeciwnik, Serbowie pojawili się w tak oczywisty sposób, że nawet bezzałogowy czołg mógł ich bez problemów namierzyć. Poza tym, oczywiście, kiedy nieprzy- jaciel otworzył ogień, dziewczyny od razu wiedziały, gdzie jest, nawet, jeśli się chował. W pewnym stopniu zła taktyka Serbów wyrównała ich miażdżącą przewagę w ludziach. Nie zrobili jednak nic, co zrównoważyłoby ich przewagę liczebną i zaczęliśmy krwawić. Mimo tego, że przeciwnik był oślepiony, moi przyjaciele i ufający podwładni dookoła mnie zaczęli umierać. Odpaliliśmy rakiety, żeby wróg musiał strzelać do czegoś oprócz nas i ku naszemu zaskoczeniu kilka z nich doleciało do Serbów i paru wyjęło. Spróbowali tej samej sztuczki na nas, rozkazałem jednak pozostałym zignorować pociski i sku- pić się na czołgach, a nadlatujące rakiety załatwiłem lasera- mi Ewy. Jednak nic, co mogliśmy zrobić, nie było w stanie pora- dzić sobie z miażdżącą przewagą wroga