ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

- - Przyniosłam ci coś - powiedział duch. Chłopak się odwrócił. - - Co? Wyciągnęła ku niemu różę. Zieleń łodygi i czerwień płatków zdumiewały w tym pozbawionym barw świecie. Była to odrobina przyjemności dla jego oczu. Woń kwiatu wypełniła mu nozdrza przyjemnym aromatem. Prawie nie pamiętał już, jaką przyjemność sprawiają kwiaty. - Co mam z tym zrobić? Duch wciąż podawał mu różę, nalegając, by Richard wziął kwiat. Nie bał się duchów, które przychodziły go odwiedzić. Nie mogły mu uczynić nic złego nawet te, które go nienawidziły. Wiedział, jak się bronić. Wziął różę. - Dziękuję. Wetknął łodygę za pas. Odwrócił się i poszedł dalej. Duch matki Kahlan ruszył za nim. Nie miał ochoty spoglądać jej w twarz. Była co prawda duchem, a poświata sprawiała, że jej rysy nie były zbyt wyraźne, lecz i tak za bardzo przypominała Kahlan. - Mogę z tobą porozmawiać, Richardzie? Kroki chłopaka rozlegały się echem w olbrzymiej sali. - - Jeżeli chcesz. - - Chcę ci opowiedzieć o mojej córce, Kahlan. Czarodziej wojny zatrzymał się i odwrócił ku duchowi. - - Po co? - Ponieważ jest częścią mnie. Pochodzi z mojego ciała, jak ty z ciała twojej matki. Kahlan to moje połączenie ze światem istot żywych, gdzie niegdyś byłam. I dokąd ty musisz powrócić. Richard znów ruszył przed siebie. - Jestem w domu. Nie zamierzam wracać do tamtego przykrego świata. Jeśli chcesz, bym zaniósł wieść twojej córce, to przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Zostaw mnie. Uniósł dłoń, chcąc przepędzić ją z sali, lecz wyciągnęła ręce, błagając go, by nie robił użytku ze swojej mocy. - - Nie chcę, żebyś zanosił wiadomość. Kahlan wie, że ją kocham. Chcę z tobą porozmawiać. - - Dlaczego? - - Z powodu tego, co uczyniłam Kahlan. - - Uczyniłaś jej? Co jej uczyniłaś? - - Wpoiłam jej poczucie obowiązku. „Spowiedniczki nie znają miłości, Kahlan. Znają wyłącznie obowiązek”. Tak jej mówiłam. Ku mojemu wstydowi, nigdy nie wyjaśniłam jej, co przez to rozumiałam. Obawiam się, że zatrułam jej tym życie. Kahlan, bardziej niż którakolwiek ze znanych mi Spowiedniczek, chciała żyć pełnią życia, rozkoszować się nim. Obowiązek odebrał jej wiele. To dlatego jest tak dobrą opiekunką swojego ludu. Chce, żeby ludzie mogli się cieszyć życiem, ponieważ jasno widzi, z czego sama musiała zrezygnować. Pozostało jej radowanie się niewielkimi przyjemnościami. - - Do czego zmierzasz? - - Nie cieszysz się życiem, Richardzie? Poszedł sobie. - - Pojmuję istotę obowiązku. Urodziłem się, żeby go wypełnić. Ale teraz już z tym skończyłem. Skończyłem ze wszystkim. - - I ty opacznie pojmujesz moje słowa o obowiązku. Dla osoby, która się naprawdę doń urodziła, to rodzaj miłości, dzięki której wszystko jest możliwe. Obowiązek nie zawsze oznacza rezygnację z pewnych spraw. Może również polegać na dzieleniu się nimi z kimś innym. Obowiązek to nie tylko brzemię. Wypełniasz go najlepiej, kiedy kochasz. Nie wróciłbyś do niej, Richardzie? Ona cię potrzebuje. - - Kahlan ma teraz męża. Nie ma dla mnie miejsca w jej życiu. - - Masz swoje miejsce w jej sercu. - - Kahlan powiedziała, że nigdy mi nie wybaczy. - - Richardzie, czy nigdy nie powiedziałeś czegoś, czego tak naprawdę nie myślałeś? Nie powiedziałeś czegoś takiego w desperacji? Nigdy nie chciałeś cofnąć wypowiedzianych słów? - - Nie mogę do niej wrócić. Jest zaślubiona innemu. Przysięgła mu i... Nie wrócę. - - Choć oddano ją innemu, choć nie możesz z nią być, choć łamie ci serce świadomość, że nie możesz jej mieć, to czy nie kochasz jej wystarczająco mocno, by uleczyć jej serce? By wlać w jej serce otuchę? Czy w tej twojej miłości liczysz się wyłącznie ty, a ona wcale? Richard obrzucił ducha gniewnym spojrzeniem. - Odnalazła szczęście podczas mojej nieobecności. Niczego ode mnie nie potrzebuje. - - Czy róża cię uradowała, Richardzie? Ruszył przed siebie. - - Tak. Jest bardzo ładna, dziękuję. - - I zastanowisz się teraz nad powrotem? Chłopak obrócił się gwałtownie ku duchowi matki Kahlan. - Dziękuję za różę. A oto tysiące innych w zamian, byś nie mogła powiedzieć, że jestem ci coś winny. Wyrzucił przed siebie dłoń i powietrze wypełniło się różami. Ich płatki wirowały w czerwonej zawierusze. - Żałuję, że nie potrafiłam sprawić, byś zrozumiał, Richardzie. Widzę, że tylko sprawiłam ci ból. Opuszczę cię. Zniknęła. Zasłana czerwonymi płatkami posadzka wyglądała jak zalana krwią. Chłopak osunął się na podłogę, nie miał siły stać. Już wkrótce zostanie jednym z nich, duchem, i nie będzie musiał cierpieć w owej otchłani pomiędzy światami. Znajdował pokarm, kiedy go potrzebował, spał, kiedy chciał, lecz nie mógł tutaj żyć w nieskończoność. To nie był świat istot żywych. Wkrótce będzie jednym z nich i skończy się pustka, w którą zmieniło się jego życie. Kahlan wypełniała kiedyś tę pustkę. Kiedyś była dla niego wszystkim. Wierzył jej. Myślał, że jego serce jest przy niej bezpieczne. Wyobrażał sobie więcej, niż naprawdę było. Jak mógł być aż takim głupcem? Czy to było jedynie złudzenie? Podniósł głowę. Rozejrzał się po sali. Przejrzał w myślach listę przechowywanych tu przedmiotów. Kaskada widzenia. Była tutaj. Wiedział, jak się nią posłużyć. Wstał i przeszedł przez salę. Pomiędzy dwoma filarami znalazł kamienny przedmiot. Dwie misy były ustawione jedna nad drugą: dolna sięgała do pasa, górna znajdowała się tuż nad jego głową. Każde z naczyń miało kształt długiego prostokąta. W połyskującym, szaroczarnym kamieniu wycięto ozdobne symbole mocy i zaleceń