ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Podobnie bowiem, zakończyłem, jak każdy ma właści- we sobie obyczaje, tak samo właściwą tylko sobie ocenę piękna. Pisząc te zdania i tak byłem pewien, że ukryłem w nich mądrość niedostępną dla tępych i ciasnych umy- słów. Na papieskim dworze rozpoczął się tymczasem wielki wyścig do urzędów i stanowisk. Słysząc, jak klechy wy- chwalają pod niebiosa surowy charakter i cnotliwe oby- czaje nowego arcypasterza, od początku nie miałem prze- konania co do mojej sprawy. Pewnego dnia odwiedził mnie wspomniany wcześniej astronom Henryk Bate, który z trudem powstrzymując rozbiegane spojrzenie, jakby chciał ogarnąć naraz wzrokiem całą moją skromną pra- cownię, począł mnie wypytywać, czy to prawda, jakobym miał zamiar zostać osobistym sekretarzem Ojca Świętego i jego nadwornym astrologiem, taką plotkę usłyszał bo- wiem w przedpokoju papieskiego palazzo. Odparłem, przynosząc z sąsiedniej komnaty butlę dobrego wina, że ostatnio coraz bardziej narasta we mnie pragnienie po- wrotu na Śląsk, odesłałem go jednak do Wilhelma, który usilnie w mojej sprawie zabiegał. Stropiony astronom opuścił naszą willę, a jakiś czas po jego wyjściu stwierdzi- łem na jednej z półek brak brudnopisu traktatu O pier- wszej przyczynie żalu za grzechy i o naturze demonów. W pierwszej chwili chciałem zbesztać biednego Pawła, są- dziłem bowiem, że w swoim niedbalstwie wykorzystał owe szpargały na podpałkę, w końcu jednak machnąłem ręką, nie wyobrażając sobie, że moje nieporządne bazgro- ły mogły kogoś zainteresować do tego stopnia, iżby posu- nął się aż do kradzieży. Tej nocy śniłem jednak koszmar o babce Kalinie miotającej się bezradnie wśród płomieni ku uciesze motłochu, tańcującego radośnie wokół walące- go się młyna. Ta senna zjawa pojawiała się zawsze jako wizja ostrzegająca przed grożącym mi rychłym niebezpie- czeństwem. Głęboki sen przerwało nagle gwałtowne koła- tanie do drzwi. Po chwili zjawił się w mej komnacie Fla- mand w habicie uszarganym błotem, zadyszany i wielce wzburzony. - Inkwizycja zainteresowała się tobą, cero mio - oświadczył bez ogródek przerywanym, łamiącym się gło- sem. - Ten łotr zazdrosny, Henryk Bate z Mechlinu, pra- wdziwy fra diavolo, zaniósł twoje notatki o demonach pa- pieżowi i przedstawił cię jako niebezpiecznego bluźniercę i czarownika. Jego Świątobliwość odesłał pergaminy do inkwizycji, która dysponowała już zresztą wcześniej dosyć łagodnym raportem pióra Tomasza z Akwinu, że błądzisz po bezdrożach awerroizmu i empiryzmu. Rankiem mają cię aresztować i poddać przesłuchaniu. Przygotowałem już twego rumaka, na którym udasz się do Wenecji. Zaskoczony tak nagłym obrotem koła Fortuny, zale- dwie zdołałem wydukać pytanie, czy Arnold musi także uciekać. Odczułem ulgę, kiedy Wilhelm zaprzeczył. - Na Katalończyka nikt dotąd jeszcze nie doniósł - wyjaśnił. - Nie ośmielą się go zresztą tknąć, zbyt wielką cieszy się sławą jako medyk, który uleczył licznych wyso- ko postawionych duchownych i królów. Jego pozycja pozo- staje zatem niewzruszona. Ja jednak wyruszę razem z to- bą na Północ, wszyscy wiedzą bowiem, że byłem twoim protektorem. Okazało się, że Wilhelm zdołał wyprosić u nowego świątobliwego patrona pozwolenie, aby mógł udać się z mi- sją do Koryntu. Pozornie miał zabiegać u tamtejszych greckich duchownych o większą życzliwość dla sprawy nowej unii kościołów wschodniego i zachodniego, w rze- czywistości jednak postanowił za radą templariuszy znik- nąć na pewien czas z oczu nieprzychylnych mu dworskich zawistników. Domyślałem się, że pragnie także odwiedzić niezwykłe miejsca, o których opowiadał mi kiedyś z za- chwytem, szczególnie ruiny świątyni Neptuna, w której przechowywano ongiś dziób statku „Argo", a także źródeł- ko Pegaza ze śladem jego kopyta odciśniętym na skale. Krótko mówiąc, zaproponował mi, abyśmy wspólnie po- płynęli do Grecji. Odmówiłem bez namysłu. - Wybacz, najdroższy przyjacielu - rzekłem stanow- czo. - Doświadczenie z torsem Antinousa, oglądanym w podziemiach zrujnowanego Rzymu, nauczyło mnie, jak okrutną rzeczą jest całkowite wyzbycie się iluzji żywio- nych za młodu. Wieczne Miasto przyniosło mi ogromne rozczarowanie, nie chcę psuć sobie zatem idealnego obra- zu Hellady, jaki zbudowała moja wyobraźnia. Nie zobaczę wszak Grecji Sokratesa i Platona, Peryklesa i Archimede- sa. Nie chcę znowu błądzić po kolejnym cmentarzysku dawnej wielkości i chwały. Flamand przyjął odmowę wyrozumiale, a nawet stwier- dził, że się jej spodziewał. Wiedział przecież, że jakkol- wiek nigdy jeszcze nie odbyłem morskiej podróży, nie oba- wiałem się napotkania syrenich wysp czy też pożarcia przez wodne stwory, o jakich bajają starzy żeglarze. Sil- niejszy był w moim sercu lęk przed kolejnym straconym złudzeniem. Wilhelm poinformował wobec tego, że sieć agentów templariuszy przygotowała też inną drogę ucie- czki